poniedziałek, 26 stycznia 2015

Wersal Marii Leszczyńskiej

"Wersal Marii Leszczyńskiej. Sztuka dworska we Francji XVIII wieku" to piękny katalog wydany przez Zamek Królewski w Warszawie. Nieprzypadkowo akurat przez zamek, bowiem od września 2013  do stycznia 2014 roku można było oglądać tam wystawę pod tym tytułem zorganizowaną we współpracy z pałacem w Wersalu.


Katalog jest dwujęzyczny wydany bardzo starannie, na najwyższym poziomie edytorskim. Rozpoczynają go znakomite eseje dotyczące rodu Leszczyńskich, ceremoniału na dworze polskim i francuskim pióra rodzimych badaczy. Po nich następują dwa kolejne pisane przez kuratorów wersalskich. Dotyczą już bezpośrednio osoby głównej bohaterki Marii Leszczyńskiej na francuskim dworze i jej apartamentów.

Wydaje się, że Maria Leszczyńska przez długie lata była władczynią niedocenianą. Pisano o jej religijności, wrażliwości na biedę, co łączyła z licznymi datkami na potrzebujących. Zdawało się jednak, że królowa z Polski - cicha, spokojna, jakby nieobecna stała gdzieś z boku na tym kolorowym, rozbawionym, pławiącym się w luksusach dworze.
Po części jest to prawda, ale z eseju Yvesa Carlier wyłania się postać nietuzinkowej kobiety, mającej swe pasje i dużą niezależność. Wytworna, inteligentna, mająca zasady, delikatna, dyskretna, mogła być wzorem. 
Była utalentowana - grała na lirze, malowała obrazy, uwielbiała intelektualne dyskusje. Jednak po urodzeniu dziesięciorga dzieci królowa była zmęczona, a medycy radzili odpoczynek. Król Ludwik XV zaczął szukać rozrywek z dala od żony. 

Maria Leszczyńska zorganizowała sobie swój własny świat, ciesząc się królewskim zaufaniem. Francuski historyk kończąc swój esej pisze: "W odróżnieniu od Marii Antoniny Maria Leszczyńska umiała znaleźć równowagę pomiędzy reprezentacyjnymi obowiązkami monarchini a pragnieniem zwyczajnego życia, nie pozwalając Historii, by kalała jej pamięć". (s. 70)


Najciekawszą częścią jest oczywiście sam katalog prezentujący przede wszystkim zdjęcia portretów królowej i jej rodziny, są tu także wachlarze, filiżanki, kasety podróżne, książki z superekslibrisem królowej, meble. Wszystkie eksponaty są dokładnie opisane.

Katalog zawiera 306 stron, okładka miękka ze skrzydełkami, lakierowana. Jakość ilustracji - znakomita. Widać połysk materiałów, można prawie poczuć miękkość koronek, przyjrzeć się detalom, perłom, złoceniom, luksusowym dekoracjom.


piątek, 23 stycznia 2015

Zan. Ostatni z rodu

Książka Wojciecha Wiśniewskiego "Zan. Ostatni z rodu" wydana właśnie nakładem Wydawnictwa LTW towarzyszyła mi przez ostatnie dni. To jedna z tych lektur, od których trudno się oderwać. Życie głównego bohatera pełne nagłych zwrotów, przygód, szczęśliwych zbiegów okoliczności czy dramatycznych wydarzeń to gotowy scenariusz filmowy.

Książka powstała na bazie rozmów autora z Tomaszem Zanem, który wspomina swoje życie, bogate w liczne doświadczenia i przeżycia. Mamy do czynienia  z niesamowitą, autentyczną historią, wspomnieniami świadka epoki, który przeżył rewolucję bolszewicką i dwie wojny światowe. Walczył o Wilno w 1918 roku, brał udział w kampanii 1920 roku, studiował, później działał w AK, a jego wojenne losy (zajmujące kilka rozdziałów) były bardzo burzliwe. Zan był wielokrotnie aresztowany i przebywał w niejednym więzieniu. Ostatni raz aresztowany w 1951 roku przez Urząd Bezpieczeństwa.
Mimo wielu tragedii zachował pogodną osobowość, był optymistą z niesamowitym poczuciem humoru, wspaniałym gawędziarzem, a mówił "piękną, soczystą pełną uroku polszczyzną, nieskażoną żadnym wulgaryzmem." (s. 81).




"W 1914 roku miałem 12 lat i mieszkałem w Poniemuniu nad Niemnem koło Kowna..." - zaczyna swą opowieść Tomasz Zan i przenosi nas w świat, o którym można poczytać już tylko w tego rodzaju  książkach. Rozmowy Wiśniewskiego z Zanem, które trwały trzy lata, prowadzone były w Warszawie na Saskiej Kępie, w szarym blokowisku, jakich mnóstwo stawiano w czasach PRL-u, na jedenastym piętrze. W niewielkim pokoiku Wiśniewski miał swoje stałe miejsce, siedział na łóżku, a rozmowom "przysłuchiwał się" pradziad gospodarza - Tomasz Zan Promienisty, przyjaciel Mickiewicza -  patrzący na nich ze starej litografii.
Rodzina Zanów była poprzez swoje koligacje niezwykła. Ciotką babki Zana (bohatera rozmów) była Emila Plater, a jego stryjem pisarz Józef Weyssenhoff, autor "Sobola i panny."

W rozmowach powrócili kiedyś do Dukszt, gdzie Zan urodził się w 1902 roku w starym dworze, w zasadzie pałacu, a cały majątek był to klucz folwarków na 20 tysiącach hektarów.
Rozdział "Zamki- pałace- dwory- wille- blokowiska" to piękna opowieść o rodzinnym dworze w otoczeniu trzech jezior. Z czternastu okien wysokiego parteru roztaczał się widok na jezioro Pereświaty. W okolicy znajdował się francuski cmentarz, gdzie pochowano przed laty wracających spod Moskwy żołnierzy napoleońskich.


Dwór posiadał bibliotekę, kolekcję broni, jadalnię z dębowym stołem, gabinety oświetlane naftowymi lampami, a także gabloty z miśnieńską porcelanę. Ta ostatnia - niezwykle cenna - trafiła do pałacu w dość osobliwy sposób. Prababka  wyjechała z mężem na kuracje do wód. W Monte Carlo pradziadek-marszałek nie zgrał się jak wielu ziemian, ale wzbogacił. Wracając do domu marszałkostwo zainwestowali wygraną w Dreźnie kupując  serwis miśnieński na 64 osoby i sporo srebrnych sztućców.

Dwór w Duksztach
/zdjęcie: wikipedia/
Majątek nastawiony był na sadownictwo, pyszne jabłka (antonówki) słano do Warszawy. Zan zamierzał przerabiać w majątku jabłka na soki, kupiono w Niemczech specjalne maszyny, miały przyjechać jesienią, ale 1 września 1939 roku wybuchła wojna...

Na kartach książki przewija się mnóstwo postaci, które Tomasz Zan poznał w czasie swego burzliwego życia zmuszony przez historię do ciągłych podroży, ucieczek, wędrówek, które zaprowadziły go nawet do dalekiej Afryki. 
Mnóstwo tu oryginałów jak stryj Wiktor Zan, który w pokoju hodował pomarańcze i cytryny, przez co palono w piecach cały rok. Pojawia się też ciocia Józia, bardzo religijna osoba, która co roku odbywała pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.  Wsiadała do pociągu i całą drogę  spacerowała po korytarzu. W Zakopanem poznał Witkacego, który w dowód przyjaźni sprezentował mu narkotyki. Na Zana jednak nic nie działało, nie miał żadnych wizji, a Witkacy był z tego powodu wściekły. W czasach międzywojennych bywał w Duksztach Juliusz Osterwa i młody chłopiec-gimnazjalista Andrzej Łapicki, późniejszy znany aktor.

Wiśniewski co  jakiś czas przerywa w książce rozmowę i wprowadza swój odautorski komentarz, przywołuje postać pradziada Tomasza Zana, pisze o sytuacji w Polsce w początkach stanu wojennego, charakteryzuje swego rozmówcę. Historia życia Zana nie jest opowiadana chronologicznie, czas potraktowany jest tu dość swobodnie, ale dzięki temu całość sprawia wrażenie autentycznej, spontanicznej opowieści.
O czym jest więc książka "Zan. Ostatni z rodu"? Wiśniewski wyjaśnia to już w III z XVI rozdziałów pisząc:

"Tak naprawdę bohaterem tej książki nie jest Zan (...), ale jego kraj rodzinny, dawno zapomniana Rzeczpospolita Obojga Narodów, w niej Wielkie Księstwo Litewskie i Polska z jej Kresami." (s. 82)

***
Rozdział XVI, ostatni,  "Kryptonim Targowica" wyjaśnia narodzenie się tego wydania. Bowiem "Ostatni z rodu" wydany drukiem w Paryżu w 1989 roku to nie do końca ta sama książka. W 24 lata od paryskiego wydania Wojciech Wiśniewski ponownie wrócił do tematu przygotowując publikację w Wydawnictwie LTW. Czasy były już inne, a w IPN można było przejrzeć ogromną ilość dokumentów dotyczącą jego bohatera z lat 1949-1972. Autor je przestudiował, mając świadomość, że dociera właśnie do tych informacji, których sam Zan nie ujawnił w czasie długich rozmów. W tym momencie musiał dokończyć opowieść o Zanie - ostatnim z rodu mając świadomość, że jest to "opowieść o historii człowieka i całego pokolenia ludzi znad Niemna, którym przyszło żyć w PRL-u." (s. 355).

***

Uwagę zwraca wysmakowana okładka będąca interesującym kolażem złożonym ze starych fotografii, ozdobnej ramy, okularów, fragmentu broni, a także pożółkłej kartki czy koperty, na której znalazł miejsce tytuł i nazwisko autora.

Książka zawiera wykaz źródeł, mapę Litwy, indeks nazwisk i pseudonimów, indeks miejscowości, skrótowy życiorys Tomasza Zana i informację o autorze Wojciechu Wiśniewskim. W tekście czarno-białe ilustracje.

Wojciech Wiśniewski, Zan.Ostatni z rodu, Łomianki 2015. Wydawnictwo LTW.

sobota, 10 stycznia 2015

Z wizytą w pałacu Pusłowskich

W roku 2014 Uniwersytet Jagielloński (na którym, nawiasem mówiąc, miałam szczęście i przyjemność studiować) świętował swoje 650-lecie. Z tej okazji wydano cykl "Historia budynków Uniwersytetu Jagiellońskiego", zapoczątkowany już w 2009 roku. 




W ubiegłym roku ukazała się praca "Pałac Pusłowskich" Andrzeja Chwalby, która szczególnie mnie zainteresowała nie tylko przez sentyment do Uniwersytetu, ale także jako wspomnienie o rezydencji związanej z rodziną,  którą notuję w mojej obecnie piszącej się książce.
Latem tego roku odwiedziłam pałac Pusłowskich, o czym pisałam w poście Moje szlaki w Krakowie, ale o jego bogatej historii dowiedziałam się dopiero - w tak obszernej formie - z prezentowanej właśnie książki.


Pałac od strony ogrodu.



Jest to książka nie tylko dla miłośników Krakowa i architektury. Autor chciał dotrzeć do większej liczby czytelników, dlatego książka nie jest ciężką naukową "cegłą", ale interesującą historią, gdzie dzieje Krakowa, pałacu, rodziny Pusłowskich na tle XIX i XX stulecia, tworzą fascynującą opowieść. 
Pałac był nie tylko domem, był miejscem, gdzie zgromadzono imponującą kolekcję sztuki. Losy tego zbioru możemy śledzić wraz z autorem.

Przy okazji dowiadujemy się szeregu ciekawostek. Pod koniec XIX stulecia władze miejskie skutecznie interweniowały u właścicieli posesji, jeśli zauważyły, że np. mur od strony ulicy "szpetny przedstawia widok" (s. 26). Hrabia Pusłowski mur musiał naprawić, by estetyka miasta nie ucierpiała...
Zanim w początkach XX wieku zaprowadzono w pałacu elektryczność światło dawały lampy naftowe. Miesięcznie zużywano kilkadziesiąt litrów nafty!

Wiele miejsca poświęcono ostatniemu właścicielowi pałacu Franciszkowi Xaweremu Pusłowskiemu, który zmarł w 1968 roku w wieku 93 lat. Pusłowski mieszkał cały czas, do śmierci, w pałacu,  ale jego sytuacja w latach powojennych, szczególnie stalinowskich, była trudna. Przekazał 112 obiektów z kolekcji, za namową prof. Estreichera, Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. O tym jak Estreicher wywoził z pałacu dzieła sztuki (w tym także te, które nie zostały podarowane Uniwersytetowi) mówi bardzo ciekawy rozdział "Dezintegracja kolekcji".

Dziś dawna kolekcja Pusłowskich znajduje się w rożnych miejscach Krakowa - w Collegium Maius, w Muzeum Narodowym w Sukiennicach, Bibliotece Jagiellońskiej, Dworku Matejki w Krzesławicach, a także w najnowszym oddziale Muzeum Narodowego - Europeum.

Dziedziniec Collegium Maius

***
"Pałac Pusłowskich" (2014, Księgarnia Akademicka) wydany jest w twardej okładce, zawiera 24 rozdziały, bibliografię, wkładkę z ilustracjami, indeks osobowy.

***
Opowieść biograficzną o Franciszku Xawerym Pusłowskim napisała Maria Rostworowska Czas nie stracony. Życie i dzieło Xawerego Pusłowskiego.

O wystawie "Arystokrata u wód" zorganizowanej w Collegium Maius prezentującej wybrane przedmioty z kolekcji Pusłowskich pisałam w poście Wiosenne wystawy w Krakowie.


czwartek, 1 stycznia 2015

Magiczny Dolny Śląsk

Lubię tu przyjeżdżać, na co dzień brak mi takiej niespiesznej atmosfery. Uzdrowiska Dolnego Śląska właśnie to mają - spokój i ciszę. Niedaleko tu do tajemniczych zamków, pocysterskich opactw i wielkiej historii. Do tego przyszła właśnie zima i poprószyła tu i tam... 
Kilka ostatnich dni roku 2014 spędziłam w Szczawnie-Zdroju i jego okolicach. Co mnie zachwyciło? Poniżej krotka fotorelacja.
Zamek Książ

Trzeci co do wielkości w Polsce po Wawelu i Malborku skrywa wiele tajemnic...
Fascynująca historia w monumentalnej bryle czeka na swych odkrywców.





Szczawno -Zdrój




Dawny Grand Hotel (potem Śląski Dwór) w Szczawnie Zdroju, imponujący gmach wybudowany na początku XX wieku przez Hochbergów. Dziś mieści się tu sanatorium.

Wzorując się na budynku ze Szczawna wybudowano w kilkanaście lat później bliźniaczy budynek w Sopocie - słynny Grand Hotel.




Do Szczawna-Zdroju przyjeżdżało wielu znanych ludzi - Iwan Turgieniew, Winston Churchill, Henryk Wieniawski, Zygmunt Krasiński.


Wieża Anny

Ozdobna brama do palmiarni w Lubiechowie
Palmiarnia i jej urokliwe zakątki

Krzeszów

Monumentalne dawne cysterskie opactwo, perła baroku. Dzień był mglisty i pochmurny, tymczasem na chwilę w Kreszowie przetarło się niebo i wyjrzało słońce.



Nabytki:



W sklepiku zamku Książ kupiłam przewodnik po zamku i książkę Jerzego Rostkowskiego "Podziemia III Rzeszy", bowiem to już nie księżna Daisy, ale właśnie ślady II wojny w zamku Książ interesują mnie teraz najbardziej.

Filiżanka zakupiona na kiermaszu w Wałbrzychu - dobra, polska porcelana. Wciąż wytwarzana na Dolnym  Śląsku.