wtorek, 31 grudnia 2013

W poszukiwaniu zimy... spacer po Górach Izerskich

Ostatnie dni roku spędziłam w Górach Izerskich. Ponieważ jestem typem wędrującym i ciekawym wyruszam na szlaki, trasy, drogi. Spaceruję, oglądam, fotografuję. Tak lubię. 
Zima w górach? Na pierwszy rzut oka późna jesień. Jednak... zmieniłam zdanie, gdy wsiadłam do ponoć najnowocześniejszej kolejki gondolowej w Polsce. Wygodnymi żółtymi wagonikami dotarłam na Stog Izerski. A tu zaskoczenie - śnieg, lód, wiatr. Jednym słowem zima!
Kto tęskni do zimowych krajobrazów poniżej mała fotorelacja.


Tu jeszcze jesiennie, w drodze na szczyt
Schronisko z 1924 roku na Stogu Izerskim
Trochę zimy...




Jeszcze krótka wizyta za południową granicą. Lázně Libverda - maleńkie, spokojne, prawie wymarłe uzdrowisko po czeskiej stronie. Bardzo fotogeniczne.




Potem jeszcze wizyta w pobliskim mieście  Frýdlant. Tu na bazaltowej skale wznosi się imponujący zamek. Teraz, na okres zimowy, zamknięty na głucho, jednak warto było pojechać, by zobaczyć go choćby z zewnątrz.




Kończy się rok. W sumie - dla mnie - dobry rok. Wszystkim, którzy mnie odwiedzają często, od czasu do czasu lub po raz pierwszy, życzę wszystkiego dobrego. Niech Nowy Rok przyniesie nam wszystko to, czego nie zdążył mijający. Poza tym pogody ducha, zdrowia i wielu, wielu planów, które oczywiście uda się zrealizować.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

"Wędrówki z fraszką" - Jan Sztaudynger w Szklarskiej Porębie

Zaraz  po świętach korzystając z urlopu wyruszyłam na kilka dni w Karkonosze. Znany pensjonat, względny spokój, parę dni spędzonych w innej rzeczywistości przyda się, by rozpocząć  zawodowe zmagania po Nowym Roku.
Wypad do Karkonoskiego Parku Narodowego, by zobaczyć wodospad Szklarki zakończył się odkryciem związku Szklarskiej Poręby z Janem Sztaudyngerem, znanym autorem fraszek.
Sztaudynger mieszkał w Szklarskiej w latach 1946 - 1950.

Na trasie do wodospadu Szklarki, tuż przy schronisku Kochanówka, znajduje się informacyjna tablica upamiętniająca pisarza.


"Wędrówki z fraszką"
Duża Sztaudyngerowska Trasa Turystyczna

Schronisko PTTK "Kochanówka"
W tym miejscu już w 1868 r. istniała gospoda, wówczas o nazwie "Kochellfal"

Kilka fraszek Sztaudyngera:


Fraszki z tablicy informacyjnej "Wędrówki z fraszką"
Na koniec jeszcze kilka krajobrazów ze Szklarskiej Poręby i okolic.




Wodospad Szklarki



czwartek, 26 grudnia 2013

Świąteczne drobiazgi

Czas świąteczny umilają mi i jeszcze jakiś czas umilać będą książki, które znalazły się pod choinką. Zrobiłam "listę życzeń" i moi bliscy wybrali sobie z niej to, co uważali za osiągalne i możliwe do kupienia. Nie wszystko dojechało na czas i to przemawia, niestety, na niekorzyść internetowych zakupów.
Jednak dzięki temu co dojechało, mam czytanie zapewnione do końca roku.



Święta - aromatyczne, słodkie, kolorowe wypełnione uśmiechami, ale i gonitwą przedświąteczną, spoglądaniem na zegarek, czy się zdąży i czy ze wszystkim?
Święta - z drugiej strony spokojne, leniwe, inne niż codzienność, może dlatego tak wyczekiwane?
Zwolnienie rytmu - bezcenne!

                     
















Święta - to dla mnie także podróże i odwiedziny... Najmilszy, jak zawsze, wyjazd do świątecznego Krakowa i spacer po zmroku.
Szczerze jednak przyznam, że jesienna aura wybiła mnie nieco ze świątecznego rytmu. Było jakoś inaczej, czegoś brakowało. Czy tylko śniegu? I czy tylko ja to tak odebrałam?
Ale to w sumie drobiazg...




poniedziałek, 23 grudnia 2013

Święta i trochę życzeń

Czas świąteczny...
Wszystkim odwiedzającym mnie na blogu życzę, aby były to dni wolne od codziennych trosk i bieganiny. Pośród kolorowych, migających światełek, pyszności, smakołyków nie zapominajmy o tym, co najważniejsze - bliskości.
Mamy na nią - niestety - coraz mniej czasu, żyjemy nie ze sobą, ale obok siebie.

Choć Święta nie zapowiadają się śnieżne życzę, by były pełne sympatycznych chwil, miłych spotkań z ludźmi, dla których na co dzień nie mamy zbyt wiele czasu.
Obdarujmy się nie tylko prezentami, ale wspólnie spędzonym czasem.


czwartek, 19 grudnia 2013

Grudniowa Opinogóra, czyli "reportaż" z podróży i promocji książki

16 grudnia, w poniedziałek, prezentowałam moją książkę w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze. Okazja była niezwykła, bo odbywało się w tym dniu IV Mazowieckie Spotkanie Muzealników.
Do Opinogóry dotarłam dzień wcześniej, bo już 15 grudnia, w niedzielę, w zasadzie bardzo późnym wieczorem, bo była już 22.00. Spędzenie nocy w takim miejscu, spanie w zabytkowych murach jest na pewno dodatkowym przeżyciem... Niecodziennym. Miło było obudzić się rankiem w najbardziej romantycznym miejscu w Polsce, związanym z osobą Zygmunta Krasińskiego i jego rodziny.


W poniedziałek o 10.00 zameldowałam się w pobliskim dworku, gdzie odbywało się spotkanie. Nie jestem muzealnikiem, ale dzięki zaproszeniu poznałam wielu ciekawych ludzi, odbyłam kilka interesujących rozmów, pojawiły się nawet plany, z których może... narodzą się kolejne ciekawe projekty?
Czas pokaże.
Na Spotkaniu były przemowy, koncert, śpiewanie kolęd, prezentacje, wystąpienia, wręczanie nagród i także moje wystąpienie promujące i przedstawiające książkę "Pani na Złotym Potoku".


Prezentowanie książki o córce poety - Marii Beatrix z Krasińskich w takim miejscu jak Opinogóra jest w sumie niezwykłym przeżyciem... Szczególnie, gdy ma miejsce pod portretem samego Zygmunta Krasińskiego. Wykonuję zawód, który codziennie stawia mnie w roli mówiącej do innych, ale tym razem było to zupełnie coś innego.
Wieszcz spoglądał z portretu, a ja mówiłam o jego córce, rodzinie Krasińskich i Raczyńskich, miejscach, w których bywali, osobach, które kochali...














Niestety, zima nie przyszła i Opinogóra nie pokryła się białym puchem, ale i tak jest to piękne miejsce! 

Szkoda mi było jedynie, że miałam tak niewiele czasu i nie mogłam w spokoju pospacerować, zachwycić się architekturą, romantycznym duchem poezji snującym się po parkowych alejkach...



Wczesnym popołudniem wyruszyłam w drogę powrotną... Na zdjęciu jeszcze pusta droga gdzieś na równinach mazowieckich. Chwilę potem zaczął się już ogromny ruch, słońce chyliło się ku zachodowi, a przede mną było ponad 400 km.



                                                                                                                                                               


piątek, 13 grudnia 2013

Grudniowe nabytki

Urodziny bloga, Mikołaj... okazje do kupna książek są zawsze, ale teraz łatwo sobie to folgowanie w księgarniach/antykwariatach wytłumaczyć.
Moje najnowsze nabytki prezentuję poniżej. Książki te znałam od dawna, ale na własność nie posiadałam.
Teraz już mam! Przede mną miłe grudniowe czytanie.



Aldona Cholewianka-Kruszyńska "Panny Czartoryskie", Warszawa 1995.
Dwa szkice biograficzne o siostrach - Marii Wirtemberskiej i Zofii Zamoyskiej. Atutem książki jest jej przepiękne wydanie - 4 wkładki z kolorowymi ilustracjami na kredowym papierze.



Od lat marzyłam o 2 tomach opracowanych przez Alinę Aleksandrowicz.
I "Z kręgu Marii Wirtemberskiej. Antologia"
II. "Maria Wirtemberska. Niektóre zdarzenia, myśli i uczucia doznane za granicą"



Wydane przez PIW w 1978 roku!
Wydanie jest jednak bardzo porządne, dobrej jakości, gruby papier, twarda okładka, sporo ilustracji. Książki mają 35 lat, ale są w doskonałym stanie. Wyglądają nawet tak jakby ... nikt nigdy ich nie czytał.


A teraz to już czekam na realizację świątecznej listy...
Co znajdę pod choinką?

niedziela, 8 grudnia 2013

Wyniki Konkursu i pierwsze urodziny Bloga

Dziś urodzinowo...
Rok w blogosferze minął.
Udany, twórczy rok, pełen kolejnych planów.
Z tej okazji ogłosiłam konkurs. Uczestnicy mieli dokończyć jedno zdanie:
 "Czekam, aż ktoś napisze biografię..."

Dzięki temu mogłam poznać, na jakie biografie czekacie.
Jakie przeczytałybyście (uczestniczkami były same panie).
Wybór spośród kilkunastu nadesłanych odpowiedzi łatwy nie był. 

Jednoosobowa komisja konkursowa w mojej osobie postanowiła, że nagroda, czyli książka 
"Pani na Złotym Potoku" wędruje do

Marii Orzeszkowej

Zwyciężczyni gratuluję i proszę o kontakt.


Wszystkim Uczestniczkom bardzo dziękuję i zapewniam, że to nie ostatni konkurs na moim blogu.
Może w przyszłym roku będzie kolejny? Przy okazji publikacji nowej książki?
I tej nowej, będącej na ukończeniu, najbardziej sobie w tym urodzinowym dniu życzę.
A wszystkich zapraszam na czekoladowy torcik. 
Wybaczcie, niestety tylko taki - wirtualny.


Na koniec jeszcze ważna informacja.

Ważne -spotkanie w Opinogórze!

Ponieważ wiele osób pyta mnie o spotkanie w Opinogórze 16 XII wyjaśniam, że jest to wewnętrzna impreza organizowana przez Muzeum. Z tego co wiem skierowana do muzealników i przyjaciół Muzeum w Opinogórze. 

Nie jest to moje spotkanie autorskie, ja tylko jestem jednym z prelegentów.
Wejście jedynie z zaproszeniem.


czwartek, 5 grudnia 2013

Świat zapamiętany

Kupiłam parę lat temu "Świat zapamiętany" Jolanty Wachowicz - Makowskiej (Czytelnik, 2002). Kilka dni temu szukając wiadomości o Podolu wróciłam do tej książki. Ponowna lektura przeniosła mnie w świat, o którym dziś można przeczytać jedynie w rodzinnych wspomnieniach lub opracowaniach dotyczących Kresów. Jak sama autorka pisze "Świat zapamiętany to historia miejsc, których nie ma na żadnej współczesnej mapie."

W czasach PRL pojecie Kresów nie istniało. Znakomity ich badacz - Roman Aftanazy - autor monumentalnego, wielotomowego  dzieła o historii polskich rezydencji i dworów na Wschodzie, by wydać je pod koniec lat 80. musiał zdecydować się na tytuł Materiały do dziejów rezydencji.

Jakich rezydencji? I jakie materiały? Tylko nieliczni wiedzieli, że chodzi o dawne polskie pałace i dwory rozsiane na Podolu, Wołyniu, Litwie...

By zadowolić cenzurę, słowo Kresy paść w tytule nie mogło. Ta sama praca w latach 90. wydana została ponownie już pod innym tytułem: Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej.

Bez pasji i pracy Aftanazego, który całe pracowite życie poświecił na ocalenie pamięci o Kresach nasza dzisiejsza wiedza w tym temacie byłaby skąpa i niepełna. Powołuje się na niego także autorka "Świata zapamiętanego" kreśląc dzieje swojej rodziny.



Książka podzielona jest na rozdziały, których tytuły wiele zdradzają:

Nad sinym Bohem
W wolnej Polsce
W Niepodległej
Ni ma jak Lwów
Wojenko, wojenko cóżeś ty za pani

Przewijają się na kartach tej książki barwne postacie - właściciele i gospodarze dworów, ich żony, córki, synowie. Ludzie silni, dla których honor, tradycja, raz dane słowo, dzielność były czymś naturalnym.  Zabory, życie przez pokolenia bez własnego państwa nie zniszczyło poczucia odrębności. Wręcz przeciwnie. Kultywowanie polskich tradycji było w tym środowisko bardzo silne.
Po powstaniu styczniowym młode pokolenie rodziny Sarjusz-Makowskich postawione było przed trudnym wyborem. Rodzeństwo Kazimierz i Julia pokochali inne rodzeństwo. Jednak wybranek Julii i ukochana Kazimierza byli Rosjanami, dziećmi dostojnika carskiego.
Mówi się, że miłość nie wybiera. Ale oni musieli wybrać. 
Julia, córka powstańca, zerwała z ukochanym, została przy rodzicach opiekując się nimi do śmierci, nigdy własnej rodziny nie złożyła. Brat poszedł inna drogą...
"... nie miał tej siły woli i charakteru, co jego siostra. Ożenił się z dziewczyną, która kochał, ale której nie mógł nigdy wprowadzić do swego domu i swej rodziny.
Obłożony rodową, sąsiedzką i środowiskową anatemą wyjechał z żoną do Rosji i wszelki słuch o nim raz na zawsze zaginął. Zaginęła też pamięć o nim. Nawet matka nie wspominała jego imienia, może jedynie w cichych za niego modlitwach." (s. 38-39)

Historia sięga do wieku XX - rewolucja, wojny, powojenne zmiany polityczne spowodowały ostateczny kres tego świata, który choć miniony został jednak zapamiętany i przechowywany w sercu i pamięci potomków...
Autorka napisała książkę na życzenie swej świekry, by odkryć przed wnukami, a także czytelnikami "...urodę, wdzięk i te wszystkie wartości Kresowej "Atlantydy", które pozwalają zachować żywą jej legendę także w trzecim Tysiącleciu."

wtorek, 3 grudnia 2013

Do soboty trwa konkurs!

Dziś jedynie post przypominający o trwającym Konkursie 
z okazji urodzin Bloga O biografiach i innych drobiazgach.

Więcej o konkursie tutaj

Do wygrania książka mojego autorstwa 
"Pani na Złotym Potoku. Opowieść o Marii z Krasińskich Raczyńskiej"

Na odpowiedzi czekam do soboty, 7 grudnia.


W najbliższym czasie, 16 grudnia, książkę będę promować podczas IV Mazowieckiego Wigilijnego Spotkania Muzealników i Przyjaciół w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze.


czwartek, 28 listopada 2013

Referat w Muzeum Romantyzmu

Tak się miło dla mnie złożyło, że moja ostatnia książka "Pani na Złotym Potoku" zyskała dość spore zainteresowanie. Nieoczekiwanie duże, w porównaniu z moimi wcześniejszymi publikacjami...
Czy to zasługa bohaterki, córki naszego romantycznego poety Zygmunta Krasińskiego? Czy moja? Czy nasza wspólna? Trudno dociec... 

Otrzymałam zaproszenie z Muzeum Romantyzmu w Opinogórze i 16 grudnia będę miała przyjemność, na Spotkaniu Muzealników,  wygłosić krótką prelekcję na temat mojej książki.





Do tej pory znałam to piękne, romantyczne miejsce jedynie jako turystka, która zawitała tam dwukrotnie w drodze z Mazur. Teraz poznam Opinogórę w zimowej szacie i o ile z wrażenia - co zdarzyło mi się już na krakowskich Targach Książki -  nie zapomnę o zdjęciach, podzielę się ich efektem po powrocie.



Uwaga!

Ponieważ wiele osób pyta mnie o spotkanie w Opinogórze wyjaśniam, że jest to wewnętrzna impreza organizowana przez Muzeum. Z tego co wiem skierowana do muzealników i przyjaciół muzeum w Opinogórze. 
Nie jest więc to moje spotkanie autorskie, ja tylko jestem jednym z prelegentów.
Wejście jedynie na zaproszenie.

środa, 27 listopada 2013

Trochę o zapowiedziach wydawniczych

Nie wiem, czy moja lista życzeń do Mikołaja nie jest już zbyt długa? Zaczyna już powstawać druga lista "Gwiazdkowa". Nie można jednak niektórym tytułom się oprzeć.
A oto, co trafiło na moją listę:




Katarzyna z Sosnowskich Platerowa  " Moja podróż do Włoch. Dziennik z lat 1785-1786"
Wydawnictwo LTW


"Dziennik ten jest jednym z najciekawszych polskich opisów podróży do Italii w XVIII w. Oprócz podziwianych krajobrazów i zabytków, oglądanych manufaktur, sklepów, parków i ogrodów, można znaleźć bardzo interesujące opisy zwyczajów i mentalności mieszkańców Italii, ich wyglądu, rozrywek, kuchni, domów. Platerowa była doskonałą obserwatorką, często ironiczną i złośliwą, która pozostawiła na kartach dziennika wiele ciekawych charakterystyk. Niezwykle plastyczne opisy przemawiają do wyobraźni, budzą ciekawość, nostalgię, a niekiedy nawet zdziwienie współczesnego czytelnika."



Elżbieta Szczęsnowicz " Rufina Piotrowskiego przypadki"
Wydawnictwo Zysk i S-ka.

"Gdy kibitka z bohaterem powstania listopadowego – Rufinem Piotrowskim – w iście szatańskim pędzie ruszyła ku Syberii, poprzysiągł on, że nigdy nie da się uwięzić na całe życie...

Za zorganizowanie antycarskiej konspiracji w Kamieńcu Podolskim został skazany i osadzony w więzieniu w Kijowie, a następnie zesłany na dożywotnią katorgę pod Omskiem. Przez szesnaście miesięcy zbierał żywność, suszył chleb na suchary, rysował mapy i oszczędzał pieniądze.

W lutym 1846 roku porwał się na wręcz szalony wyczyn – uciekł z niewoli i ruszył w najdłuższą podróż swojego życia. W środku syberyjskiej zimy, unikając ludzkich siedzib, pieszo pokonał góry Ural, śpiąc w wykopanych w śniegu jamach.

Historia owej brawurowej ucieczki, doskonale opisana w tej książce, mogłaby zainspirować niejednego reżysera światowego formatu. Niezwykłe przygody i heroiczne postawy, przejmujące opisy życia codziennego na zesłaniu, funkcjonowania rosyjskiego aparatu represyjnego, unikatowe portrety ówczesnej Syberii, jej bogatej przyrody oraz ludów koczowniczych ją zamieszkujących to tylko niektóre fragmenty spotkania z tym patriotą pokornego serca i nieugiętego ducha."






Marek Rezler "Nie tylko orężem. Bohaterowie wielkopolskiej drogi do niepodległości"
Rebis


" Sylwetki wybitnych bohaterów wielkopolskiej drogi do wolności zaangażowanych w pracę społeczną, narodową i niepodległościową.Książka jest swoistą kontynuacją, rozwinięciem i zamknięciem problematyki związanej z zaangażowaniem Wielkopolan w walkę o niepodległość w czasach zaboru, podjętej we wcześniejszych publikacjach Marka Rezlera (...)

Główną część książki stanowi prezentacja sylwetek ludzi szczególnie zasłużonych w pracy organicznej i walce zbrojnej tego czasu, a także próba zaprezentowania biografii zbiorowej polskich działaczy w zaborze pruskim. Autor dokonuje też zupełnie nowej oceny przyjmowanych dotąd metod walki o wolność z punktu widzenia ich racjonalności i osiągniętych celów.
Marek Rezler jest historykiem zajmującym się m.in. dziejami Wielkopolski, a zwłaszcza udziałem mieszkańców tej części kraju w walkach narodowowyzwoleńczych, biografistyką i badaniami regionalnymi ..."


Krzysztof Penderecki "Pendereccy. Saga rodzinna"
Wydawnictwo Literackie

"Kiedy wysłał trzy utwory na Konkurs Młodych organizowany przez Związek Kompozytorów Polskich, zdobył wszystkie trzy nagrody.
Jest jednym z najważniejszych kompozytorów XX wieku. Całe życie poświęcił muzyce, ale, jak twierdzi, jego największą miłością są... drzewa.
Krzysztof Penderecki z okazji swoich 80. urodzin obdarowuje czytelników wyjątkowym prezentem: autobiografią, w której ukazuje się od bardziej prywatnej strony, dotychczas pozostającej w ukryciu. Oczywiście ci, którzy chcieliby prześledzić muzyczną drogę mistrza, również nie będą zawiedzeni, jednak ta książka to przede wszystkim Krzysztof Penderecki pośród rodziny, przyjaciół, w Lusławicach, wśród drzew i dźwięków.
Jego babcia była Ormianką, a dziadek Niemcem. Ojciec i dziadek fascynowali się grecką literaturą i kulturą, dlatego Penderecki przyznaje się do wychowania w tradycji śródziemnomorskiej. Autor wspomina młodość: studia, przyjaźnie, pierwsze sukcesy, początek drogi do międzynarodowej sławy. Książka zawiera też odpowiedzi na wiele pytań, które odkryją, jaki jest Krzysztof Penderecki dla bliskich i przyjaciół, uczniów i kolegów, co myśli o swoim życiu i drodze, jaką przebył, komu zawdzięcza sukces, co najbardziej w życiu ceni, jak i kiedy wypoczywa, czy lubi spotkania z ludźmi, a kiedy potrzebuje samotności."


poniedziałek, 25 listopada 2013

Mrok może ochraniać nasz spokój...

Listopad... dziś nawet było po raz pierwszy nieco zimowo. Śnieg poprószył, postraszył, nieśmiało przypomniał, że grudzień tuż, tuż...

25 listopada 2003 r. Ryszard Kapuściński pisał ("Lapidarium VI"):

"Polubić mrok. Jest koniec listopada, dni krótkie, słońce wstaje późno i wcześnie zachodzi. 
Z tego powodu ludzie czują się źle, to pora roku sprzyjająca stresom, rozdrażnieniom, podenerwowaniom, depresjom.
Ale można przecież oswoić bestię, a nawet ją polubić. Bo mrok może także ochraniać twój spokój. Tempo życia powolnieje, ludzie wolą siedzieć w domach, dają ci więcej czasu, abyś mógł w skupieniu pracować."



sobota, 23 listopada 2013

Podróż do Petersburga

Dziś post nietypowy, bo opiszę coś, co miało miejsce... 13 lat temu. Skuszona "zamówieniem Czytelników" postaram się odkurzyć w pamięci te kilkanaście dni  lipca 2000 roku. Tematem podroży będzie jedno z najpiękniejszych miast w Europie - Petersburg.
W tamtych czasach turystyka masowa nie była jeszcze tak masowa jak dziś, a grupa osób, która wybrała się w autokarową podróż nad Newę była ciekawa świata, historycznie oczytana i miło było niekiedy podzielić się rożnymi refleksjami z towarzyszami podroży.

Wyjazd z Warszawy, przejazd przez Litwę, Łotwę i wjazd do Rosji. 
Na granicy (nie pamiętam już gdzie była przekraczana) był tylko jeden autokar. Nasz.
Ale odstać swoje musieliśmy, kontrola szczegółowa, drobiazgowa, a potem już prosta jakby odrysowana linijką droga, tylko jedno skrzyżowanie z drogą na Psków, którego światła gdzieś w oddali były widoczne.
Kierunek - Petersburg.

Było to od zawsze miasto moich marzeń. Zbudowane z fantazji cara Piotra, przepięknie położone, kuszące historią, architekturą. Tołstoj, Puszkin, Anna Karenina, Carl Fabergé, koncerty Marii Szymanowskiej...
Skojarzeń mnóstwo, postacie realne mieszają się z literacką fikcją.



Mozaika z pamiątek - pocztówki, trochę zdjęć...
Droga długa, męcząca, ale w perspektywie zwiedzanie, wizyty w carskich pałacach i ... białe noce. Był początek lipca.
Przyjazd do hotelu - wielki gmach socrealistyczny, ale pokój przyjemny, wygodny, z łazienką. Wielkie korytarze, niezagospodarowane przestrzenie. Wszystko "balszoje".
Po przyjeździe telefon do domu. Duża już ze mnie była dziewczynka, ale jak to z rodzicami, trzeba się odmeldować.


- Dojechałaś szczęśliwie, to dobrze, co jeszcze? Ładny hotel?
- Ładny, z okien widać jakąś świątynie z kopułami jak cebulki. Złote, mienią się w słońcu...
- W słońcu? Przecież już noc!
- Jaka noc? U mnie świeci słońce.
- To która tam godzina?
- Jak to która... 23.00...
Tym sposobem naprawdę zauważyłam i zrozumiałam, co to białe noce.

Potem zaczęło się zwiedzanie. Mieliśmy poza naszym polskim przewodnikiem, jeszcze przewodniczkę miejscową, która była z nami od rana do końca wieczornego zwiedzania. Elegancka, starsza pani, mówiąca po polsku, podobno kiedyś studiowała w Polsce...

Ermitaż - bogactwo sztuki i wnętrz, w tym dwa arcydzieła Leonarda da Vinci.
Zejście schodami w Pałacu Zimowym było estetycznym doznaniem. Filmowa scena... Czerwony dywan, marmury, złocenia.


Pamiętny był wieczorny, a w zasadzie nocny wypad na tzw. podnoszenie mostów. Około 2 w nocy mosty Petersburga są podnoszone, mogą wówczas wpływać  statki, bo to w końcu jeden z największych portów Rosji. Widowisko warte obejrzenia. Jednak dobrze być po właściwej stronie rzeki, by potem wrócić do hotelu, w innym przypadku trzeba czekać kilka godzin, bo dopiero nad ranem mosty się opuszcza.


Jak wrócić z Petersburga bez książek?
To niemożliwe.
Petersburg może czarować. Jest tu wiele przepięknych miejsc, widoków stworzonych po to, by je utrwalić na kliszy lub po prostu już na zawsze - w pamięci. Miasto wybudowane jest z rozmachem, architektonicznie zachwyca i zdumiewa. Poza wielkimi placami i monumentami są też urocze zaułki, śliczne, romantyczne mostki,  z kutymi balustradami, latarenkami.

Rejs po Newie - owszem i taka atrakcja się trafiła. Wypożyczyliśmy kilkunastoosobową łódź i w drogę... Pamiętam, że było wesoło, "kapitan" był lekko zwariowany i z fantazją zakręcał po Newie. Oj, działo się...

Na koniec podróży  deser - pałace carskie pod Petersburgiem. Peterhof z bajecznymi ogrodami pełnymi fontann, które działały wyrzucając radośnie wodę do góry ku uciesze tłumów z całego świata. 
Peterhof - zdjęcie z książki
Można było zrobić sobie zdjęcie z XVIII-wiecznymi postaciami, pospacerować po alejkach, kupić bardzo drogie w tym miejscu, ale przepiękne, pamiątki. Malowane ręcznie tace, filiżanki, wszelkie "podróbki" słynnych jaj Faberge.
Tam właśnie widziałam spacerującą panią z niedźwiadkiem na złotej smyczy. Tak, to był niedźwiadek, mały, rozkoszny, brązowy miś. 
Takie rzeczy to chyba tylko w Rosji...


Carskie Sioło - zdjęcie z książki
Odwiedziliśmy także mniej znany pałac - Pawłowsk. Tu zwiedzaliśmy wnętrza - oszałamiające. 
Jak nasza grupa weszła do Carskiego Sioła nie wiem, najpierw nie było biletów, potem za dopłatą już były i w końcu znalazłam się w ulubionym pałacu carycy Katarzyny. Dziś słynna bursztynowa komnata jest już  zrekonstruowana, ale wówczas dopiero trwały nad tym prace. Pamiętam jedynie jedną ukończoną w całości ścianę. Piękno zaklęte w bursztynie.
Pałace carskie były zniszczone w czasie wojny, pozostały z nich ruiny... Rosjanie wszystko z pietyzmem odbudowali.

Były też inne miejsca znane, mniej znane, place, przepiękne cerkwie, krążownik Aurora stojący u nabrzeża, zakupy. Przez kilka lat chodziłam w cieplutkich chustach kupionych "u babci" na straganie ulicznym. Tkane z cieniutkiej wełny, lekkie jak mgiełka, dawały niesamowite ciepło w mroźne zimy. 
Jak z każdej podróży wracałam z Petersburga nie tylko z głową pełną wrażeń, ale też z książkami.



W tym samym roku, w którym byłam w Petersburgu, wydałam swoją pierwszą książkę o Teofili z Morawskich Radziwiłł. Jeden z rozdziałów zatytułowałam "Rosyjski epizod - nad Newą i Moskwą". Przywołuję tam m.in. wspomnienia francuskiej pisarki pani de 
de Staël, która pisała o Petersburgu:

"Budynki zachowały jeszcze olśniewającą biel i nocą, w księżycowej poświacie, wydaje się, że to olbrzymie białe zjawy wpatrują się, nieruchome, w nurt Newy."