piątek, 18 lipca 2014

Moje szlaki w Krakowie

Ponowna wizyta w pięknym, lipcowym Krakowie podyktowana została przede wszystkim tym, że zbieram materiały do kolejnej książki. Ponieważ dobre biografie, a przynajmniej te, które chcą za takie uchodzić, powinny opierać się na źródłach archiwalnych, to gdzież ich szukać jak nie tu? W Krakowie. W przebogatych zbiorach tutejszych bibliotek i Archiwum Narodowego.


Najpierw wizyta w Archiwum na Wawelu, ostatecznie sprawę załatwiłam w czytelni na Siennej. Stare dokumenty odkryły nieco tajemnic świata i ludzi, o których  będę pisać. 
Po załatwieniu spraw dokumentacyjnych czas na ... spacer.


Odwiedziłam pobliską ulicę Westerplatte, by odszukać Collegium Musicologicum, czyli Instytut Muzykologii UJ. Nie tyle muzyka, co rodzina Pusłowskich, do której należał kiedyś ten pałacyk, była celem mojej wizyty. Pokręciłam się, zrobiłam parę zdjęć i ruszyłam dalej...


W międzyczasie niebo przetarło się, zza chmur wyszło słońce i Kraków jeszcze bardziej wypiękniał.
Znana jest anegdota o tym, jak to Bolesław Prus, kronikarz Warszawy, przyjechał w końcu do Krakowa.  "Stanąłem w hotelu nieopodal Rynku i byłbym spał spokojnie, ale jakiś wariat co godzinę grał z wieży na trąbce" - miał napisać. Hejnał wysłuchałam wpatrując się w  złotą trąbkę widoczną w jednym z okien wieży. Ilekroć go słucham to przychodzi mi do głowy właśnie ta anegdota...






Podążyłam znanymi ścieżkami, zaglądając do miejsc, które lubię, bez pośpiechu, na luzie, sama, dla siebie. Na Rynku Targ Staroci i mnóstwo wszystkiego - pocztówki, medale, porcelana, torebeczki, haftowane chusteczki, obrazy, solniczki, pieprzniczki i co kto chce... W klimacie retro oczywiście.
Dywany kwiatowe przy Słowackim cudne, lody jak zawsze na Szpitalnej w niewielkiej cukierni, popołudniowa herbata na tarasie Sukiennic. I świadomość dobrze spędzonego dnia. Tym milej wracało się do domu.


13 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wyjazd się udał :) Nie znałem tej anegdoty wcześniej. Szczerze się uśmiałem :)) Odtąd jak będę w Krakowie zawsze będzie mi się przypominać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna ta anegdota i świetne ujęcia Krakowa.
    Ja odkąd robię zdjęcia to chodząc ulicami okolicznych miast widzę znacznie więcej niż dawniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, szuka się ujęć, widzi się niezauważalne, zwraca uwagę na grę światła, ustawienie słońca. Fotografowanie to zabawa, ale można się przy tym sporo nauczyć.

      Usuń
  3. Macie rację z tą naszą spostrzegawczością, teraz ilekroć idę na spacer zabieram aparat i robiąc zdjęcia odkrywam coraz to nowe ciekawe elementy architektury i krajobrazu nawet w miejscach, które znam od wielu, wielu lat. Ach, gdyby tak można wsiąść do pociągu (nie byle jakiego, a właśnie do Krakowa) i zrobić sobie małą wycieczkę, niestety wciąż to jeszcze znad morza zbyt dużo zabiera czasu podróżowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, wzrok się wyostrza. Spacer z aparatem nie tylko zatrzymuje nam w kadrze miłe chwile, ale powoduje, że jesteśmy uważniejsi, rzeczywistość nie umyka gdzieś koło nas, ale przybiera zauważalne kształty.
      Do Krakowa mam blisko, ale za to nad morze... to cała wyprawa. W sierpniu będę na Pojezierzu Drawskim i stamtąd zrobię jednodniowy wypad nad Bałtyk. Z aparatem oczywiście :)))

      Usuń
  4. Wiedziałam,że po odwiedzeniu Poczty,swoje kroki skierujesz na ulicę Westerplatte:-)!Potrzebny jest nam od czasu do czasu taki spacerek po Krakowie "na luzie",bez pośpiechu,zawsze wtedy znajduje się jakiś ciekawy detal architektoniczny,jakiś wcześniej mniej znany obiekt.Poza tym lubię też odwiedzać znane i bliskie sercu miejsca,smakować je,wspominać.
    Kraków dodaje sił,spotkanie z naszym miastem to taki haust odświeżającego powietrza...Nigdy dość:-)!
    Zdjęcia ukazują miejsca znane,jednak one zawsze zachwycają i cieszą:-)))!
    Madziu,wzbudziłaś moją tęsknotę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Westerplatte udałam się zaraz po wyjściu z Archiwum na Siennej. Przede mną jeszcze Rakowicki, ale tu muszę zarezerwować więcej czasu, by poszukać ... :))
      Pałac Pusłowskich odremontowany, park ze starymi drzewami, ale... czegoś tam mi zabrakło. Poza tym lokalizacja fatalna, przy bardzo ruchliwej ulicy, nie można się wyciszyć.

      Usuń
    2. Brakuje tam klimatu dawnych lat...
      Zakradła się współczesność!

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. :)) Mam to szczęście, że mam blisko, tzn. ok. 1,5 godziny trzeba liczyć na dojazd, czasem krócej. Dlatego od najmłodszych lat był to cel naszych rodzinnych wędrówek.

      Usuń
  6. Piękne zdjęcia! Kraków to wspaniałe miasto, zamierzam odwiedzić je w najbliższym czasie. Mam nadzieję, iż moja wizyta będzie równie udana :) A tak zmieniając temat - czytała Pani może książkę ,,Kufer Kasyldy''?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udanej wizyty w takim razie życzę:))
      "Kufer Kasyldy" to o ile pamiętam zbiór pamiętników pisanych przez dorastające panny. Ciekawa książka!

      Usuń