piątek, 18 grudnia 2020

20 lat temu... czyli Jubileusz debiutu

Debiutowałam 20 lat temu.

Pamiętam dokładnie ten dzień, gdy wzięłam do ręki swoją pierwszą książkę. To było 23 grudnia 2000 roku. W dodatku było to  dzień moich urodzin. 

Czekałam na książkę niecierpliwie, a egzemplarze autorskie jeszcze do mnie nie przyjechały z Poznania. Zajrzałam przy okazji świątecznych zakupów do księgarni. Ciekawość i nadzieja młodej dziewczyny były zbyt silne! Tej księgarni w moim mieście już nie ma, jak wielu sklepów, które zniknęły z miejskiego pejzażu. 

Wtedy, w ten prawdziwie zimowy i śnieżny dzień, księgarnia działała w najlepsze. Weszłam, zapytałam o książkę, a ekspedientka stwierdziła, że tak, ten tytuł właśnie przyszedł i jeszcze jest na magazynie. Pani zniknęła za aksamitną zasłonką, a ja z niecierpliwością i jakimś niesamowitym poczuciem szczęścia - czekałam. 

Po chwili gdy wyszła, w rękach trzymała książkę. Tę KSIĄŻĘ! 


Kupiłam. Szczęśliwa wyszłam z księgarni i na chodniku mijana przez śpieszących się przechodniów, zaczęłam kartkować. Migały mi przed oczami litery, kartki, strony... i moje nazwisko na okładce. 

Każdy debiutujący autor zapewne pamięta ten dzień, gdy po raz pierwszy trzyma w dłoniach swoją książkę. W zasadzie nie da się tego do końca opisać. Jest to mieszanka ogromnej radości, jakiś smak sukcesu, powodzenia. Rodzaj upojenia czy uniesienia. Jednym słowem stan prawie euforii. 

To była moja książka, pierwsza, pisana jeszcze na maszynie elektrycznej. Na okładce portret bohaterki odkryty przeze mnie w krakowskich Sukiennicach. 


Zachęcona pierwszą książką zaczęłam pisać następne. O ich wydanie starałam się w wielu wydawnictwach, niejeden raz słysząc odmowy. Ale było też tak, że w jednym dniu otrzymałam propozycje od dwóch wydawców, którzy byli zainteresowani  wydaniem jednej z moich książek. Bywało różnie. Był czas euforii, był czas zwątpienia i niechęci. Jak to w życiu. 

Potem zaczęły się recenzje, opinie czytelników, wiele miłych kontaktów, targi książki, spotkania autorskie, wywiady...  Pisałam zawsze w czasie wolnym, poza pracą zawodową.

Nie ze wszystkich propozycji wywiadów, rozmów, zaproszeń skorzystałam. Nigdy też chyba nie zabiegałam za bardzo o własną promocję. To zapewne był błąd. Gdyż dobra promocja tworzy książkę. Jednak nie należę do osób, które wyrzucone drzwiami, wracają oknem. 

Przede wszystkim piszę, bo to kocham. Jest to moja wielka życiowa pasja i teraz po 20 latach wiem, że to jeszcze nie jest moje ostatnie słowo. Jednocześnie wiem, że nadszedł czas na zmiany...

W głowie już kłębią się rożne pomysły, kolejni bohaterowie i bohaterki czekają... 


Dwadzieścia lat pracy, dwanaście książek...


14 komentarzy:

  1. Mam wszystkie Pani książki. Zajmują poczesne miejsce w mojej bibliotece. Uwielbiam klimat XIX wieku. Z niecierpliwością czekam na kolejne pozycje z interesującymi zdjęciami. Marzy mi się książka o polskich bohaterkach Winterhaltera lub de Laszlo. Pozdrawiam świątecznie Fanka Łodzianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O polskich bohaterkach Winterhaltera nawet kiedyś myślałam, tym bardziej że mam unikatowy album o malarstwie tego portrecisty kupiony wiele lat temu w księgarni paryskiego Luwru. Kto wie? :) Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Pani książki towarzyszą mi od kilku lat i to m.in. dzięki nim zaraziłam się pasją do biografii i portretów, w szczególności do wyjątkowych Polek, których piękne wizerunki wiszą w muzealnych salach ale częściej ukryte są w magazynach i prywatnych kolekcjach. Przywraca Pani pamięć o niezwykłych postaciach jednocześnie odkurzając ich zapomniane portrety, przyznam że bardzo spodobał mi się pomysł z książką czy też albumem o polskich modelkach Winterhaltera, Laszlo albo np. François Gérarda :)
    Pozdrawiam M.M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Pomysł na z Winterhalterem bardzo ciekawy. Tym bardziej, że wiele z jego polskich modelek poznałam przez ten czas pracy archiwalno-literackiej np. Zofia z Potockich Zamoyska z Wysocka, Róża Krasińska, nie mówiąc już o tych portretowanych najczęściej siostrach - Elizie i Katarzynie z Potockich.

      Usuń
  3. Bardzo lubię Pani posty o książkach. Przed kilku laty pokazała Pani album z portretami Winterhaltera. Byłam nawet na stronie Muzeum w Luwrze, ale niestety już nie było tej pozycji. Mam nadzieję, że uda mi się go zdobyć, w którymś z polskich antykwariatów.Dzięki Pani informacjom kupiłam kilka innych ciekawych książek.Pozdrawiam Fanka Łodzianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten album kupiłam w 1991 roku. W polskich antykwariatach go nie ma. Ale np. na amazon można kupić, są też inne (przynajmniej 2) nowsze opracowania jego twórczości.

      Usuń
  4. To fantastyczne, kiedy się robi to co daje satysfakcję, coś co staje się pasją. Tylko pozazdrościć. I dobrze, jeśli są plany na kolejne lata, pomysły i chęć ich realizacji. Gratuluję wytrwałości i życzę dalszych książek na kolejne dwadzieścia a może i więcej lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję. Plany są, motywacja też, chęć do pracy zawsze, nieco gorzej z czasem i zdrowiem (godziny przed komputerem dają się we znaki!).
      Serdeczności posyłam.

      Usuń
    2. Przeczytałam właśnie o propozycji muzeum - rezydencji napisania biografii jednego z Radziwiłłów. Czyżby muzeum w Nieborowie i Janusz Radziwiłł? Pozdrawiam gorąco. Fanka Łodzianka

      Usuń
    3. Nie, to nie chodzi o Janusza :) Jego biografia już się ukazała kiedyś, pióra Jarosława Durka.

      Usuń
  5. Tak, właśnie. Dlatego dobrze, ze to będzie inna postać. Już nie zgaduję tylko z niecierpliwością czekam. A swoją drogą ks. Janusz Radziwiłł to dla mnie uosobienie arystokraty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janusz Radziwiłł to wspaniała postać, wspominałam o nim w moich 2 ostatnich biografiach o Lubomirskim i Tarnowskim, bo z nimi współpracował. Co do Radziwiłłów nie wiem, czy podejmę temat. Aczkolwiek postać bardzo zacna i niezwykle interesująca.

      Usuń