poniedziałek, 6 kwietnia 2015

W świecie szwoleżerów

Po latach wróciłam do świetnej książki Mariana Brandysa "Kozietulski i inni". Pierwsze wydanie tej publikacji to rok 1967.  Niedługo minie 50 lat od premiery, ale książka nie uległa upływowi czasu, nie zestarzała się, wręcz przeciwnie. Brandys pisze w taki sposób, że dzieje napoleońskich szwoleżerów, a przede wszystkim tytułowego Jana Kozietulskiego to wciągająca, niezwykle barwna, plastycznie opisana historia. Świetny styl, lekkie pióro, znakomita znajomość historii na pewno cechują książkę, którą znów po latach z przyjemnością przeczytałam. 
Otwiera ją odautorski wstęp zatytułowany "Zielone teczki". To od nich, pięciu zielonych teczek skrywających korespondencję Jana Kozietulskiego wszystko się zaczęło... Brandys odwiedził kiedyś w Krośniewicach Jerzego Dunin-Borkowskiego, właściciela dużych zbiorów historycznych. To właśnie Borkowski podsunął mu zielone teczki i pomysł na literacką przygodę ze szwoleżerami. Brandys się wahał... ale pokusa była wielka.  Kilkadziesiąt, pisanych zgodnie z duchem epoki po francusku, listów Kozietulskiego do siostry Klementyny odsłoniło przed badaczem świat, który tak wspaniale opisał później w książce "Kozietulski i inni".


Dzięki Brandysowi zatopiłam się  na kilka wieczorów w świecie napoleońskich kampanii, polskich bohaterów (książę Poniatowski, Wincenty Krasiński, Józef Zajączek), ich żon, kochanek, sióstr i matek, które miały niejeden raz duży wpływ na ich decyzje. Intrygi, spiski, pojedynki, wielkie ambicje i wielka odwaga wielokrotnie determinują działania bohaterów. Brandys ukazuje w brawurowy sposób jak rodzi się bohaterstwo... 

Szwoleżerowie (des chevau-léger polonais) to elitarny pułk polskiej jazdy, którego dowódcą został Wincenty Krasiński - w przyszłości ojciec romantycznego poety Zygmunta. Jednym z szefów szwadronów został natomiast Kozietulski. Gdy pojawili się po raz pierwszy w Warszawie dawna stolica oniemiała z podziwu. Posłuchajmy Brandysa:
"Kiedy po raz pierwszy pokazali się na mieście, serca warszawianek zamarły z trwożnego zachwytu. Takich żołnierzy jeszcze w stolicy nie oglądano..."
Piękni, młodzi, zachwycający, w kolorowych mundurach, na najlepszych koniach... to dopiero wstęp do przyszłej legendy.
Potem nastała Samosierra, Wagram, mordercza kampania na Rosję w 1812 roku...

Szwoleżerowie to była jedna z najlepszych kawalerii wszech czasów. Prawdziwa ekstraklasa. Brandys opowiada ich historię niezwykle ciekawie, mamy tu wzloty i upadki, wielkie, historyczne zwycięstwa, ale często także trudne decyzje. Ten męski świat polityki i wojennych przygód opisany jest w sposób tak zajmujący może dlatego, że Brandys widzi przede wszystkim człowieka. Jego ambicje, rozterki, wahania, żądzę sławy. Tu nie tylko są generałowie, majorowie, dowódcy, tu są także synowie, bracia, mężowie. Piszą do swych żon, sióstr i matek. Tęsknią za domem, za staropolską kuchnią, przemierzają Europę wraz z Napoleonem, mijając miasta, metropolie, równiny, góry, ale to swojskie krajobrazy gdzieś pod Łowiczem śnią się im po nocach...

Klęska Napoleona to tak naprawdę koniec świata szwoleżerów. Późniejsze losy tytułowego Kozietulskiego smutne...  Jego dobra gwiazda zgasła wraz z Napoleonem.

***
Czytałam, a raczej pochłaniałam,  wznowienie tej książki z roku 2009, Wydawnictwo MG.


10 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że tę książkę Brandysa wznowiono i tym samym przywrócono ją do czytelniczego obiegu. Brandys (już dzisiaj troche zapomniany) to także ekstraklasa w swojej dziedzinie. I dobrze, że przypominasz tę piekną książkę!
    Może wieść o Brandysie pójdzie w lud! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gatunkowo to dość niejednoznaczne pisarstwo - pomiędzy biografią, reportażem, esejem. Czyta się znakomicie. Brandys potrafił pisać i zaciekawiać, przenieść na czytelnika część poznawczej pasji.
      Teraz czytam "Koniec świata szwoleżerów".

      Usuń
  2. Dwa słowa: chcę przeczytać! :) Tym bardziej, że właśnie teraz pochłaniam wszystko, co ma związek z epoką napoleońską ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! W takim razie to świetna lektura, by poszerzyć wiadomości o epoce napoleońskiej.

      Usuń
  3. Niesamowicie zachęciła mnie Pani do poznania tej książki! Szczególnie, ze epoka napoleońska to jeden z moich ulubionych okresów. A spytam jeszcze czy czytała Pani może biografię Chopina pióra Kazimierza Wierzyńskiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Chopinie czytałam kilka książek, ale tak dawno temu, że trudno teraz z pewnością mi powiedzieć, czy była to książka autorstwa Wierzyńskiego. Być może.
      A książkę Brandysa o szwoleżerach polecam.

      Usuń
  4. Autor i tytuł są mi znane, ale raczej nie czytałam.
    Opinia bardzo zachęcająca tylko, że u mnie fascynacja epoką napoleońską miała już swój czas....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po wznowieniu "Księżnej Dominikowej" nawet nie sądziłam, że tak szybko, znów powrócę do tej epoki i że tak mnie wciągnie... To jest jednak niesamowity okres w naszej historii - marzenia, zwątpienia, wielkie bohaterstwo, ludzie wielkiego honoru i kobiety - empirowe, zwiewne, w tych swoich szalach kaszmirowych wartych fortunę...

      Usuń
  5. I czasy bardzo ciekawe,epoka napoleońska tak "malownicza",i pisarz świetny.Jednym słowem połączenie godne polecenia i zanurzenia się w odległy świat brzęku szabel,barwnych mundurów,wielkich bitew i wiary Polaków w zwycięstwo Napoleona,w jego MIT...Fascynacja tą postacią jest chyba ponadczasowa;znamy to z historii i literatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybko z tego świata i z tej epoki chyba nie wyjdę... :)
      Wcale mnie to jednak nie martwi, wręcz przeciwnie...
      W sierpniu przymierzam się do odwiedzenia mazowieckich śladów po Kozietulskim.

      Usuń