sobota, 8 czerwca 2013

Nowaczyński o kobietach

Nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytałam coś tego autora. Może na studiach? Ale to było dawno, a pamięć jest ulotna. Kilka dni temu odebrałam zamówioną wcześniej w księgarni książkę Adolfa Nowaczyńskiego "Tylko dla kobiet". 
Jest to zbiór esejów o rożnych postaciach  (wbrew tytułowi nie tylko kobietach) napisany przenikliwie, z dużą erudycją, językiem ciekawym, choć nie zawsze łatwym. Sporo tu neologizmów, zabawy słowem, swobody literackiej. Nowaczyński czasem przypomina w błyskotliwych sformułowaniach Stanisława Wasylewskiego, ale nieraz to, co było oryginalne jeszcze przed wojną dziś nieco "trąci myszką". Sporo tu różnych aluzji, odwołań, dygresji. Szkoda, że wydawca nie postarał się o przypisy wyjaśniające, kim były niektóre postacie. Dla odbiorcy przedwojennego wszystko to było jasne, ale dziś niektóre sprawy są już mało czytelne. 


Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu 3 eseje.
1. "Piękna pani Przeździecka" - to z racji tego, że jest jedną z bohaterek mojej powstającej obecnie książki.
2. Prababka "Paneuropy" - chyba najciekawszy esej o znanej niegdyś Marii Kalergis, wielkiej muzie romantyzmu.
3. "Jedynak cesarzowej Eugenii" - o samej cesarzowej tutaj niewiele, więcej o cesarzu-mężu, na którym Nowaczyński nie zostawia przysłowiowej "suchej nitki". Zarzuca mu głupie i lekkomyślne nominacje, obciążenie erotomanią, ale przyznaje, że był gentelemanem. Trudno było nim nie być. To była wciąż Europa elity, na inne zachowania aż do końca I wojny nie było po prostu miejsca.




Adolf Nowaczyński (1876-1944) życiorys miał ciekawy, a w jakich czasach przyszło mu żyć mówią już same daty. Na końcu książki dołączono "Ze wspomnień wnuka" spisane w lutym 2013 roku przez Marka Sigmunda. Latem 1939 roku 6-letni wnuczek przebywał z dziadkiem Nowaczyńskim w urokliwym podolskim majątku Wojniłów. Zabytkowy dwór pamiętający czasy Sobieskiego szczęśliwie przeżył wszystkie dziejowe katastrofy - pogrom bolszewicki, wojny, dopiero w latach 1956-1958 z rozkazu Chruszczowa został "zlikwidowany" podczas akcji zacierania śladów polskości na tamtych terenach.
Dziadek Nowaczyński w uroczy sposób uczył wnuka alfabetu. Co rano opuszczał z okna na piętrze czekoladkę z Wedla. A były to niezwykłe czekoladki, z wierszykami, np. A - aniołek, B - baranek... 
Po 17 września 1939 roku rodzina musiała uciekać, wtedy to wnuczek po raz ostatni widział dziadka, który pozostał we dworze, na posterunku. Aresztowano go jako wroga narodu, posłano do groźnego Komisarza Ludowego. Tymczasem komisarz okazał się przedwojennym  kelnerem czy fryzjerem i znał dobrze Nowaczyńskiego. Wydał mu dokument ewakuacyjny do Warszawy. Pisarz uniknął śmierci ze strony Rosjan, ale w Warszawie nie poszczęściło mu się z gestapo. Przesłuchania na Pawiaku zostawiły trwały ślad na jego zdrowiu. Skatowanego zwolniono... Zmarł w szpitalu św. Rocha (s.204 - 207).
                                                                         *****

'Tylko dla kobiet" miało wydanie w 1934 roku. O obecne wznowienie (2013 ) postarała się Oficyna Wydawnicza RYTM. Okładka twarda, bez ilustracji.

11 komentarzy:

  1. Kolejna książka do przeczytania. Z nazwiskiem Przeździeckich zetknęłam się chyba w ciekawych wspomnieniach Gabrieli z Guntherów Puzyniny " W Wilnie i dworach litewskich", na Pewno pani ją zna. Wracając jeszcze do książek o grabieży dóbr kultury, warto sięgnąć do książki "Obrońcy dzieł sztuki" Edsela. Paradoksalnie rabowano wszystko co miało jakąś wartość na terenach okupownej Europy. Z tego co słyszałam, rabowali nie tylko Rosjanie (chyba najgorsza kategoria bo oni poprostu skladali dzieła i pozostawały tak aż się zniszczyły - tak jest do tej pory m.in. w Muzeum Puszkina. Niemcy rabując jednak szanowali część tych dzieł, gdzieś w końcu mogą wypłynąć a amerykanie także nie bez winy (tutaj duże pretensje mają Włosi) O amerykanach mówi się, że "wzięli na przechowanie". Autor książki jest też chyba autorem filmu dokumentalnego o rabowaniu Europy, był kiedyś na Planete, może jest gdzieś jeszcze do obejrzenia, polecam bo temat ciekawy i jakże mimo 70 lat nadal aktualny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe wskazówki, poszukam polecanych książek.
      Amerykanie też mają swoje na sumieniu, żołnierze brali sobie czasem coś na pamiątkę...

      Usuń
    2. Przy okazji wspomnę o książce Tajemnice Ołtarza Gandawskiego Karla Hammera, też zawiera informacje o wojennych grabieżach choć tutaj jest mowa o tajemniczej kradzieży części ołtarza jeszcze w latach 30. Nie czytałam ale przewinęła mi się przez ręce.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkryłam go przypadkiem, nawet nie wiedziałam, że książka ta została wznowiona i to niedawno.
      Bogaty życiorys!

      Usuń
  3. kupiłam od razu na allegro za 18 z przesyłką już. Jestem ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wnioskuję ze zdjęcia, że wydanie jest oryginalne i piękne. Okładka wygląda, jakby była wklęsłym obrazem w wypukłych ramkach (a może faktycznie tak jest?). Na Twoim zdjęciu na okładce jest fotografia autora, a wszędzie, gdzie ją widziałam w Internecie tej fotografii nie ma - dziwne...
    Na pewno bardzo ciekawa pozycja - zmusza do dalszych poszukiwań i dociekania, o kim mowa. Bardzo to lubię w książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka rzeczywiście robi takie wrażenie, ale to tylko wrażenie.
      Rzeczywiście niektóre księgarnie oferują książkę bez fotografii.Tylko dlaczego?
      Najbardziej brakowało mi fotografii w książce.

      Usuń
  5. O,Nowaczyński przez długie lata był całkowicie zapomniany,a tak bardzo popularny przed wojną.U mnie w domu często Dziadkowie wspominali jego książki,zresztą i w swojej wypożyczalni je posiadali.Tego tytułu akurat nie odnalazłam w katalogach.Zapowiada się interesująco!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak pisał swoje motto Nowaczyński: Małpom zdzieram lwie maski, osłom operuje nagniotki, niedźwiedzie uczę tańczyć, wilki oduczam wycia, hienom odbieram ścierwo, sarny całuję w oczka, krokodyle rozśmieszam do łez, słoniom wydzieram kość słoniową, żyrafom szyję wiążę w supeł aby je upodobnić do żeber, nosorożcom wytykam śmieszność gdy chcą udawać antylopy... :)

    OdpowiedzUsuń