czwartek, 29 września 2016

Pszczyna - jesienne uśmiechy krajobrazu

Maria z Branickich Lubomirska pisała: "... jesień w przyrodzie, ostatni przed zimą czarowny uśmiech krajobrazu. 
W powietrzu balsamy miast kwietnego miodu i długie wątłe nici babiego lata."*

Wczoraj korzystając z zachęcającej pogody wybrałam się do Pszczyny chcąc zobaczyć miasto, słynny pałac i park we wczesnojesiennej odsłonie. Początkowo bezchmurne niebo zapowiadało niezwykle ciepły, wrześniowy dzień. Potem poszarzało, a wrzesień ukazał swe drugie, szare, ale wciąż ciepłe oblicze. 
W kawiarniach, przepełnionych latem i podczas weekendów, były pustki. Można było w zupełnym spokoju delektować się kawą.  Park także pustawy, z pojedynczymi spacerującymi, szukającymi być może tak jak ja spokoju i jesiennej ciszy. 
W Stajniach Książęcych bardzo ciekawe wystawy zaspokoiły głód obcowania z przedmiotami pięknymi. Platany posadzone na rynku szumiały w takt jesiennego wietrzyku. Kilkugodzinny pobyt w tym jednym z najciekawszych śląskich miast potwierdził jeszcze raz, że to dla mnie jedno z najmilszych miejsc na niedalekie wycieczki. I tak od lat... O różnych porach roku.

Fotoalbum:

Lew strzegący zamku

Malowniczy rynek obsadzony platanami, widok na kościół i w oddali na zamek


Bardzo piękna wystawa w Stajniach Książęcych "W purpurze i złocie.Karety paradne króla
Jana III Sobieskiego"

W zamkowym parku

Jeszcze raz park. Najpiękniejszy jest wiosną, gdy kwitną rododendrony

_________________________________________

* Cytat z książki: Pamiętnik księżnej Marii Zdzisławowej Lubomirskiej: 1914-1918 / do druku przygot. Janusz Pajewski; objaśnienia oprac. Aleksandra Kosicka-Pajewska. Poznań 2002, s. 23.


poniedziałek, 26 września 2016

Portrety i wizerunki księżnej Marszałkowej

Muzeum-Zamek w Łańcucie uraczyło czytelnika, który lubi zgłębiać historię sztuki, dzieje polskich rezydencji i rodów, które je zamieszkiwały, kolejną wspaniałą publikacją. Nakładem wydawnictwa Biblioteka  dawnej Ordynacji Łańcuckiej ukazała się bowiem publikacja autorstwa Aldony Cholewianki-Kruszyńskiej "Portrety i wizerunki księżnej Marszałkowej".


Trwa właśnie w łańcuckim zamku wystawa konterfektów "Błękitnej Markizy" jak często księżnę nazywano, gdyż kolor błękitny miał być jej ulubionym. Książka ma za zadanie nie tylko przypomnieć postać Marszałkowej - kobiety nietuzinkowej, koneserki dzieł sztuki, wielkiej damy, kuzynki króla Stasia, najbogatszej Polki swych czasów, ale także zaprezentować w jednym miejscu jej wizerunki.
Dostała od losu wiele - urodę, wdzięk, fortunę. Potrafiła wykorzystać dary losu, choć czy była do końca szczęśliwa? 
Ponoć nie kochała swych czterech córek, ale za to wielką macierzyńską miłością zapałała do wychowanka Henryka Lubomirskiego.
Męża - marszałka Stanisława Lubomirskiego nie kochała, a uczucia do królewskiego kuzyna przeszły ewolucję, od miłości do nienawiści. 
Pozostawiła po sobie wspaniałe rezydencje, poza Łańcutem, którego panią była 33 lata, przez jej ręce przeszedł też Wilanów czy nieistniejący już wiedeński pałac na Bastajach.

Jest postacią kobiecą dość znaną - napisał o niej uroczy szkic przed laty Stanisław Wasylewski ("Romans prababki"), o jej mecenacie artystycznym pisała B. Majewska-Maszkowska. Pojawia się księżna marszałkowa w licznych pamiętnikach z epoki, a pisano o niej różnie... 

IV strona okładki katalogu
Prezentowana tu publikacja, której pojawienie się na rynku zasługuje na uwagę i rozpowszechnienie towarzyszy wspomnianej wystawie zorganizowanej w 200. rocznicę śmierci Lubomirskiej. Wstęp napisał dyrektor zamku pan Wit Karol Wojtowicz, a kolejne rozdziały Aldona Cholewianka-Kruszyńska znana choćby z takich publikacji jak "Panny Czartoryskie", "Pani Alfredowa", "Piękna i dobra".
Na katalog składają się cztery rozdziały: "Pani na Łańcucie", który jest esejem dotyczącym życia i działalności Marszałkowej, a także "Portrety księżnej Marszałkowej. Stan badań", 'Portrety i wizerunki. Kolekcje i rezydencje" oraz "Portrety i wizerunki. Pierwowzory i odwzorowania". Pozostałą część publikacji zajmuje katalog z reprodukcjami, opisami i bibliografią.
Na wielkie uznanie zasługuje koncepcja i przepiękne wydanie. Książka jest wydana niezwykle starannie, ilustracje w przeważającej większości są doskonałej jakości, a całość może zadowolić naprawdę wybrednego czytelnika. Okładka ze skrzydełkami kryje we wnętrzu widok łańcuckiego zamku, a poza znanymi portretami księżnej mamy też prawdziwą perłę, którą wydawca - czemu nie trudno się dziwić - umieścił na okładce.


To portret z dawnej łańcuckiej kolekcji, który do 1944 roku zdobił Salon Rokokowy, a dziś stanowi własność The Piniński Foundation. Malowany być może przez Aleksandra Roslina.

W swoich zbiorach posiadam także - podobnie wydany rok wcześniej - katalog "Jubileusz Jana Potockiego". Do pełnej kolekcji dotychczasowych wydań Biblioteki dawnej Ordynacji Łańcuckiej brakuje mi jeszcze nr 2 tych wydań, czyli "Biblioteki Julińskiej".
Ciekawa jestem ogromnie kolejnych wystaw i następnych publikacji, ponieważ tego rodzaju książki nie tylko znakomicie się czyta, co jest zasługą sprawnego pióra autorów, ale równie wspaniale się ogląda.



sobota, 3 września 2016

Zofia Kossak Szczucka-Szatkowska 1889-1968


Gdy pojawiła się informacja o wydaniu tej książki byłam od razu bardzo zainteresowana i zaciekawiona. Ileż razy czytałam świetną "Pożogę"! Całkiem niedawno przeczytałam "Ku swoim". Poznałam dogłębnie życie pisarki z biografii Joanny Jurgały-Jureczki "Zofia Kossak. Opowieść biograficzna." Dane mi było także kilkakrotnie zawitać do pięknych Górek Wielkich, zobaczyć i zachwycić się niezwykłym miejscem jakim jest Dwór Kossaków.
Nic więc dziwnego, że napisaną przez Annę Fenby Taylor - wnuczkę pisarki oraz Bogumiłę Bittner-Burkot książkę po prostu mieć musiałam. 
Lubię książki kupione osobiście, z którymi często związany jest jakiś wyjazd, pewien cel. Takie książki mają szczególną wartość wśród wielu innych, równie cennych i ważnych, ale kupionych jedynie za pośrednictwem internetu. Kurier z paczką u drzwi to miły moment, ale zapach księgarni, możliwość pochodzenia między półkami, dotykania okładek, wertowania kartek, zapoznania z książką przed jej kupnem jest - co chyba przyzna mi większość miłośników książek - momentem ulubionym i niezwykle miłym. 
Po książkę "Zofia Kossak Szczucka-Szatkowska 1889-1968" wybrałam się do Krakowa. Ilość miejsc, gdzie można ją kupić jest zdecydowanie za mała. 


We wstępie czytamy, że "publikacja jest adresowana do szerokiego kręgu osób zainteresowanych życiem i twórczością Zofii Kossak". To dopełnienie wcześniejszych publikacji niezbyt obszerne, ale w bardzo przystępny sposób zbierające najważniejsze informacje o pisarce.
Wielką zaletą publikacji jest jej wydanie. To bardzo smakowicie wydana książka, podzielona na rozdziały z bardzo dużą ilością fotografii. Z niektórych spogląda na czytelnika sama Zofia Kossak, w różnych okresach swego życia. Na okładce wykorzystano fotografię Zofii na jej ulubionym  koniu Kruczku w Skowródkach, koło Starokonstantynowa na Wołyniu. 
Autorka "Pożogi" była kobietą bardzo wysportowaną - jeździła konno,  grała w tenisa, żeglowała, zimą jeździła na nartach. 
Uwagę zwracają także fotografie rodzinne, przepis na mazurek, własnoręczne rysunki pisarki, zdjęcia dworu w Górkach Wielkich,  a także plany góreckiego dworu (parter i piętro). 
Jest także wykaz wydań dzieł pisarki, drzewo genealogiczne rodziny Kossaków, a także wybrane cytaty z twórczości Zofii Kossak.

IV strona okładki
Książka może  zadowolić zarówno kogoś, kto po raz pierwszy zetknie się z życiem Zofii Kossak, jak i tych, którzy twórczość pisarki i jej życie już poznali, ale dzięki tej publikacji mogą wiedzę nie tylko usystematyzować, ale też pogłębić. Mogą to zrobić w dwóch językach, ponieważ książka zawiera także tłumaczenia w języku angielskim.
Na IV stronie okładki znalazł się cytat, który można uznać za credo pisarki "Pisanie jest moim zawodem otwierającym drogę do serc czytelników; w czasie wojny formą walki z nieprzyjacielem, w pracy fizycznej wytchnieniem; zawsze poczuciem wykonywania służby społecznej. Tą służbę uważam za obowiązek."

Przy końcu książki jedną stronę zajmują refleksje dotyczące światopoglądu i postawy Zofii Kossak. Tu nie ze wszystkim się zgadzam i uważam tę próbę podsumowania światopoglądu pisarki "z dzisiejszej perspektywy" za najsłabszą część publikacji.

Podsumowując - całość uważam za bardzo udaną, do tego niezwykle starannie wydaną książkę, która na dobre zagości w mojej domowej biblioteczce. 


***

Dwór w Górkach Wielkich, wiosna 2014 r.


Wcześniejsze wpisy na moim blogu dotyczące  Zofii Kossak i Górek Wielkich:

Z wizytą u Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich

Majówka w Dworze Kossaków

Lato w Górkach Wielkich