niedziela, 29 stycznia 2017

O pałacu Potockich w Krakowie, róg Rynku i Brackiej

Dla wszystkich miłośników Krakowa, a także zainteresowanych historią pałaców i rodzin je zamieszkujących książka Marii Hennel-Bernasikowej "Pałac Potockich w Krakowie (róg Rynku i Brackiej). Zarys dziejów" powinna być wydawniczą ciekawostką i przyjemną lekturą. Publikacja wydana została w serii "Biblioteki Krakowskiej".

Jest to historia jednego z ciekawszych pałaców krakowskich, który chyba każdy przyjeżdżający do tego miasta widział, znajduje się bowiem przy Rynku. Osobiście bardzo lubię ten róg Brackiej, bo roztacza się stamtąd jeden z piękniejszych widoków krakowskich. Pałac można fotografować z różnych stron, na przykład spod arkad Sukiennic.



























Historia kamienicy, później pałacu jest bardzo ciekawa. Poznajemy ludzi związanych z tym domem, historyczne rodziny, ale i przemiany stylowe zachodzące w tym miejscu. Bardzo ciekawe są wizualizacje - hipotetyczne rekonstrukcje cyfrowe pałacu zamieszczone  w części ilustracyjnej. Możemy się przekonać jak miejsce to wyglądało na przełomie XV i XVI wieku, a także później po przebudowie w XVII stuleciu. 

Mnie osobiście najbardziej zainteresował rozdział VIII "Pałac Potockich z linii tulczynieckiej" i IX "Od wybuchu II wojny światowej do naszych czasów". 
Fascynująco brzmi droga wielkiego transportu w 1918 roku, gdy Potoccy zdecydowali się ratować zbiory z kresowej Peczary i przywieźć je do Krakowa. Srebra, gobeliny, część biblioteki, obrazy, makaty przewieziono najpierw do Odessy. Potem koleją udało się przewieźć 120 skrzyń do pałacu Potockich w Krakowie. Peczara została rozgromiona...





Po II wojnie światowej wiele ze zbiorów sztuki przywiezionych z Peczary zakupił od rodziny Zamek Królewski na Wawelu. Autorka słusznie sugeruje w jednym z przypisów, że "sprawa owego transportu ratującego zbiory Potockich zasługuje na osobne opracowanie" (s. 181).
Ostatni rozdział prezentuje kilkadziesiąt lat w historii pałacu i rodziny Potockich na tle wojny, czasów komunistycznych i wreszcie czasów obecnych. 
Pierwsze piętro pałacu długie lata zajmowało w czasach komunistycznych Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W tej niełatwej, powojennej rzeczywistości czuwała nad pałacem Pelagia Potocka, siostra właściciela Konstantego Potockiego, który pozostawał na emigracji. To Pelagia czuwała nad budynkiem, utrzymując prawo własności, zajmowała się administrowaniem domu. Ponoć pałacem bardzo zainteresowany był konsulat ZSRR w Krakowie... Pelagia Potocka robiła wszystko, by nie zadłużyć pałacu do poziomu, który dawał podstawy do wywłaszczenia. 
Dziś w pałacu mieszka czwarte pokolenie Potockich - właścicieli tego budynku.

Książkę wypełniają aneksy, bogata bibliografia, dokładny spis ilustracji, indeks osobowy, a specjalna wkładka prezentuje ciekawe fotografie pałacu z różnych lat, jego wnętrz oraz portrety i fotografie właścicieli.


                               *** 
O historii rodziny Potockich z linii tulczynieckiej pisałam omawiając wydane kilka lat temu 3 tomy pamiętników tej rodziny.
Polecam link do mojego wcześniejszego wpisu: Peczara nad Bohem we wspomnieniach pań Potockich





niedziela, 22 stycznia 2017

Zimową niedzielą na Podzamczu

Dzisiejsze przedpołudnie było tak piękne, że nie mogę się oprzeć, by nie podzielić się tymi zdjęciami. Spędziłam je w Podzamczu, gdzie na wapiennych skałach wznoszą się imponujące ruiny zamku Ogrodzieniec. To słynny Szlak Orlich Gniazd - malowniczy, czasem wprost bajkowo nierealny.
Po raz pierwszy przyjechałam tu zimą i odkryłam nowe oblicze zamku i jego okolic. Zima wymalowała niesamowite krajobrazy, ubrała zamek i jego otoczenie w białe, wspaniałe szaty.
Mnóstwo tu ostańców, malowniczych skalnych formacji, wąskich dróżek, teraz pokrytych wydeptanym śniegiem. 
W okresie zimowym zamek jest nieczynny, ale wokół niego warto wybrać się na spacer tzw. ścieżką przyrodniczo-dydaktyczną pod nazwą "Przez skalne miasto Podzamcza".
O tym jak było opowiedzą Wam zdjęcia. Zapraszam na spacer :)






























Zainteresowanym historią zamku i jego wizualizacją z czasów renesansu polecam stronę tutaj.



piątek, 13 stycznia 2017

Napoleon i Sztuka, czyli całkiem luźne rozważania na temat tego, dlaczego uwielbiam albumy...

To nie będzie recenzja. Jednak chciałam napisać o tej pięknej i wartościowej książce, w zasadzie katalogu-albumie, który poprzedziła wystawa na Zamku Królewskim w Warszawie.
Co my tu mamy? Mamy jedną z najbardziej malowniczych i niezwykłych epok w dziejach Europy. Można Napoleona nie znosić, można go pewnie podziwiać, nie można jednak zaprzeczyć, że zmieniał nie tylko granice Europy, ale miał także wpływ na obyczaje i jak się okazuje także sztukę.
W 2015 roku zorganizowano polsko-francuską wystawę "Napoleon i Sztuka", która była prezentowana w pałacu w Compiègne, a potem na Zamku Królewskim w Warszawie. 
O wystawie wiedziałam, ale nie złożyło się, bym mogła ją zobaczyć. Zadbano jednak o wydanie tego wspaniałego katalogu i dzięki temu można delektować się 199 stronami piękna.




Katalog podzielony jest na rozdziały m.in. "Orzeł zadziwiony albo zdumiewający styl cesarstwa", "Empire w Polsce. Styl lat nadziei", "Napoleon i Polacy".
Większość prezentowanych eksponatów pochodzi ze zbiorów francuskich, jest też kilka z polskich (m.in. popiersie dowódcy szwoleżerów Wincentego Krasińskiego, piękny portret damy Elżbiety Skotnickiej, który ja pamiętam jeszcze wiszący nad drzwiami jednej z sal w krakowskich Sukiennicach, jest oczywiście portrecik uroczej Marii Walewskiej, jest Poniatowski, jest bitwa pod Somosierrą...).

Prezentowane obrazy, talerze, serwisy, meble, zastawy śniadaniowe, wazy do zup, kandelabry, zegary, tkaniny pokazują bogactwo i niezwykły artyzm przedmiotów z tamtej epoki. Opisy są szczegółowe i bardzo ciekawe. 
Możemy dowiedzieć się np. ile w ciągu zaledwie jednego roku mogła zamówić trzewików cesarzowa Józefina lub zobaczyć garnitur biżuterii Marii Luizy, drugiej cesarskiej żony,  podarowany jej z okazji ślubu.


Książka zawiera spis literatury, indeks osobowy. Okładka miękka, ze skrzydełkami. Bardzo dobrej jakości zdjęcia zadowolą na pewno tych, którzy - podobnie jak ja - lubią spędzać czas delektując się tego rodzaju publikacjami.

Jeszcze słowo o okładce. Wykorzystano na niej zbliżenie wzoru dekoracyjnego umieszczonego na porcelanowym wazonie (z IV strony okładki) typu jasmin z manufaktury w Sèvres.

O wystawie polecam film: 




niedziela, 1 stycznia 2017

Dwór w Sójkach i jego mieszkańcy Magdaleny Łukomskiej

Stary dwór, stary pamiętnik kryjący rodzinne tajemnice... Historie sprzed lat łączą się ze współczesnością uświadamiając nam - pewnie nie po raz pierwszy - że przeszłość fascynująco może przenikać w teraźniejszość.
Inspiracją dla autorki tej publikacji był rękopis pamiętnika Stefanii z Cieleckich Moszyńskiej, która była jedną z właścicielek dworu w Sójkach. To właśnie "pamiętnik odnaleziony w domowej bibliotece" jak czytamy w autorskim wstępie, stał się nie tylko inspiracją, ale przede wszystkim, jeśli można użyć tu tego słowa, "kopalnią" informacji o czasach dawnych, o ludziach, którzy przeminęli.



W przypadku tej publikacji sprawdza się twierdzenie, że o ostatecznej wartości  mówi nie ilość lecz jakość. Ta niewielka objętościowo książeczka (80 stron) przedstawia historię dworu w Sójkach i jego mieszkańców, gości i sąsiadów.

Autorka przedstawia historię Sójek, rodzinę Cieleckich, poświęcając kolejnym postaciom z tej rodziny kilka stron. Najciekawszą postacią jest oczywiście sama Stefania z Cieleckich, która wyszła za Jerzego Moszyńskiego, syna znanego patrioty i syberyjskiego zesłańca - Piotra. Śledzimy losy Stefanii z zaciekawieniem, bo to kobieta nietuzinkowa, utalentowana, niepokorna. Małżeństwo nie przyniosło jej szczęścia. 
Co łączyło Stefanię z Wojciechem Kossakiem? Dlaczego stała się obiektem plotek? Czy pani na Sójkach odnalazła wreszcie prawdziwą miłość?  Tego dowiecie się już z książki.


Wielką zaletą tej ciekawej publikacji jest też warstwa ilustracyjna. Książkę ozdabia kilkadziesiąt ilustracji - fotografii w sepii, współczesnych zdjęć miejsc, portretów, a także piękne zdjęcie pamiętnika Stefanii.
Autorka nie kończy swej opowieści na przedstawieniu jedynie rodziny, do której Sójki należały. Kolejne podrozdziały dotyczą rezydentów, gości i sąsiadów. 
Rozdział "Pamiątki ocalałe i odnalezione" przedstawia choćby pasjonującą historię fortepianu Liszta. Instrument, na którym pianista koncertował w czasie swego turnée na Podolu przewędrował całą Europę. Dziś ozdabia znów sójecki dwór. Jak po 80 latach, po "wielkiej tułaczce" powrócił do salonu w Sójkach przeczytacie w książce. 



Bardzo interesujący jest także kończący publikację wywiad z obecnymi właścicielami dworu w Sójkach. To historia o pasji i pracy, opowieść o poświęceniu 12 lat zrujnowanemu obiektowi, który znów odzyskał dawny blask. 
Książkę kończy spis bibliograficzny i drzewo genealogiczne Cieleckich i ich potomków.

Zamykając książkę czytelnik czuje zaciekawienie i niedosyt, bo chciałoby się więcej dowiedzieć o losach Stefanii, przeczytać kolejne fragmenty jej pamiętnika, odkryć jeszcze wiele innych szczegółów.  Mam nadzieję, że autorka nie poprzestanie na tym przedstawieniu historii dworu w Sójkach i jego mieszkańców. Ta cenna publikacja niech stanie się inspiracją do powstania historii bardziej rozbudowanej, wypełnionej szczegółami. Jako czytelniczka na taką książkę czekam. 

                       Wszystkich zainteresowanych  odsyłam na stronę Hotelu Dwór Sójki