wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie roku 2014

Kończy się 2014 rok. Czas podsumowań? Jak najbardziej.
Ponad 70 postów na blogu, najwięcej napisanych w czerwcu (10), najmniej 
w kwietniu, wrześniu oraz w grudniu (5). 
Ponadto przystąpiłam do projektu kresowego i pomagam Kaye (nie ja jedna) administrować blog "Kresy zaklęte w książkach" i jego fanpage.

Rok 2014 to także dwie wydane książki.
Nowość "Siostry Lachman - piękne nieznajome"
i wznowienie wydanej w 2000 roku książki o Teofili Radziwiłł, tym razem 
    pod tytułem nowym "Księżna Dominikowa".




W październiku spotkałam się z Czytelnikami na Tragach Książki w Krakowie korzystając 
z zaproszenia Wydawnictwa LTW.
Pamiętam, że jedna z Czytelniczek zapytała mnie, czy bohaterką kolejnej książki też będzie kobieta.
Oczywiście, że tak. 

Pisanie mojej najnowszej książki, której poświęcam intensywnie ostatnie miesiące,  idzie sprawnie wraz z docieraniem do kolejnych archiwalnych materiałów, zbieraniem fotografii 
w sepii, spotkań i rozmów.

Bohaterką jest Józefa z Moszyńskich Szembekowa, córka syberyjskiego zesłańca Piotra Moszyńskiego, dziedziczka ogromnej fortuny na Wołyniu i Podolu.
Poznawanie jej życia osadzonego mocno w realiach XIX stulecia zajęło mi połowę 2014 roku.


Rok 2014 - dobry rok, który przyniósł sporo zadowolenia, satysfakcji i dobrych emocji.  W tym roku podjęłam też pewną ważną z punktu widzenia zawodowego decyzję, którą zrealizuję dopiero w roku przyszłym. 
A wszystko po to, by mieć więcej czasu na pisanie...

Zobaczymy, co przyniesie kolejny rok... 2015?
Wszystkim odwiedzającym, komentującym i czytającym posyłam najlepsze noworoczne życzenia. 


niedziela, 21 grudnia 2014

Świątecznie...



Mija kolejny rok, przed nami Święta. Czas przygotowań, potem odpoczynku i świętowania.
Wszystkim składam jak najlepsze życzenia. Niech służy nam zdrowie, bo bez niego wiele nie zdziałamy. Niech towarzyszą nam pozytywne myśli, bo tylko dzięki nim, świat może choć na chwilę stać się lepszy. Niech gości na naszych twarzach uśmiech, choć nie zawsze to łatwe  po całym dniu zmęczenia, pracy i kłopotów. 
Zapełnijmy nasze domy wszystkim tym, co Święta mogą nam dać - wytchnieniem od codzienności, dobrym słowem, czasem, który spędzimy razem z najbliższymi, chwilą refleksji i radości.



W wolnej chwili powrócę do książki, którą najlepiej czytać właśnie teraz. 
Piękne polskie tradycje w wytwornej oprawie.



czwartek, 11 grudnia 2014

Liebster Blog Award


Zostałam nominowana do zabawy przez Kaye i z przyjemnością odpowiadam na jej zestaw pytań. Ponieważ to moja druga nominacja postanowiłam tym razem nie typować kolejnych osób do zabawy, bo wydaje się, że chyba już wszyscy brali w niej udział, a niektórzy nawet nie jeden raz...

Pytania i moje odpowiedzi...

1. Czy prowadzenie bloga zmieniło w jakikolwiek sposób Twoje nawyki lub preferencje czytelnicze?

W zasadzie nie, wciąż czytam ten sam rodzaj literatury, wciąż kocham biografie, pamiętniki, wspomnienia, literaturę faktu,  ale... blog spowodował, że zauważam wiele  książek, które polecają znajomi.

2. Co najbardziej lubisz w blogowaniu o książkach?

Dowiadywanie się z innych blogów o książkach, o których istnieniu nie miałam pojęcia. :)

3. Czego najbardziej nie lubisz w książkowej blogosferze?

Impertynenckich anonimów, którym się wydaje, że mają coś ważnego do powiedzenia.

4. Jakie trzy książki, od których lektury trudno było Ci się oderwać, mogłabyś polecić?

- Eustachy Sapieha "Tak było..."
- E.M. Remarque 'Łuk Triumfalny" (jeśli ktoś jeszcze nie czytał...)
- Maria Rostworowska "Historia całkiem możliwa"

5. Jaka jest Twoja ulubiona sentencja o książkach/czytaniu?

"Biografie należy pisać nie na kolanach, ale po prostu dobrze" /Andrzej Franaszek/

6. Jakiego rodzaju książek raczej nie czytasz i dlaczego?

Nie czytam masy książek. Kryminały, fantastyka, współczesne powieści kierowane raczej do pań, bardzo rzadko poezje. Dlaczego? Generalnie z prostego powodu - jestem autorką, a potem czytelniczką. Czytelniczką jestem także i po to, by zebrać materiał do własnych książek, czytam więc to, co akurat mi potrzebne do własnego pisania, co mnie zainspiruje, da materiał, wiedzę, wskazówkę. 

7. Czy zdarza Ci się kupować kilka wydań tej samej książki? Jeśli tak, dlaczego?
Oczywiście!  Mam podwójne wydania na przykład książek Stanisława Wasylewskiego. Dlaczego? Bo kilka lat temu zaczęto go wznawiać w pięknej szacie graficznej i nie mogłam sobie odmówić. 
8. Ukochana książka z dzieciństwa to…?

Tyle tego było... Może seria przygód Tomka Wilmowskiego?
9. Jaki jest Twój czytelniczy „wyrzut sumienia”, czyli książka, którą wypada znać, a Ty jej jeszcze nie czytałaś?

Jest ich na pewno dużo. Wyrzuty sumienia mam często po ogłoszeniu laureata literackiej Nagrody Nobla, kiedy zdaje sobie sprawę, że kompletnie nie znam tego autora/autorki.
Zdarzyło się kilka razy:)
10. Jaką książkę teraz czytasz?

Jaką? Hm... Czytam wciąż i poprawiam własną, nad którą pracuję mniej więcej od lata. Źle się wyraziłam, to jeszcze nie książka to tekst.



niedziela, 7 grudnia 2014

11 pytań i 11 odpowiedzi.


Otrzymałam zaproszenie od guciamal do zabawy, która polega na udzieleniu odpowiedzi na 11 pytań. 
Postaram się zrobić to teraz, choć przyznaję nie jest to łatwe patrząc na pytania. Zaczynamy...

1. Jaką polską książkę uważasz dla siebie za najważniejszą, lub kilka najważniejszych?

Chyba obecnie nie mam takiej książki. Są książki, do których lubię wracać. Taką, która kojarzy mi się od lat z powrotami jest "Lalka" Prusa.

2. Literatura współczesna czy klasyka?

Klasyka i jeszcze raz klasyka. Najpiękniejsze dzieła już powstały... choć oczywiście mogę się mylić.

3. Książka, której obiór podczas kolejnej lektury się radykalnie zmienił.

Przeczytałam kiedyś książkę "Pod skrzydłami anioła" Didiera Cohen - historia poruszającej miłości. Książkę pochłonęłam zafascynowana historią, opisem uczuć i psychiki bohaterów. Wróciłam po paru latach chcąc przeżyć tamte wzruszenia i ... zirytowałam się. Bohaterowie i ich wybory mnie drażnili do tego stopnia, że w końcu zamknęłam książkę i już do niej nie wróciłam. To się nazywa rozczarowanie.

4. Miejsce na ziemi, które chciał/a byś zobaczyć, dzięki lekturze.

Dzięki literaturze chciałam zawsze zobaczyć Paryż i Petersburg. Marzenia się spełniły. A teraz marzę o takiej sentymentalnej podróży na Kresy...

5. Muzyczne skojarzenia książkowe.

Muzyczne? Nie, nie mam takich.

6. Najlepsza biografia, jaką czytałaś/eś?

Dobre pytanie. Biografia. Którą mam wybrać, nie wiem, przeczytałam setki... bo książki biograficzne to moje ulubione. 
Może tak... bardzo lubię książki Stefana Zweiga - świetnie napisane i opracowane np. "Balzac", "Joseph Fouche". 

7. Kryminał czy science ficton?

:) Biografia

8. Książka z obrazem w tle, którą wspominasz najlepiej.

Myślę, że kto jeszcze nie czytał "Bezcennego" Miłoszewskiego może to zrobić. Obraz Rafaela "Portret młodzieńca" jest tam bohaterem i osią wydarzeń. Poza tym otwiera szeroko drzwi do arcyciekawego zagadnienia - rabunku polskich dzieł sztuki przez Niemców w czasie II wojny światowej.
Mnie książka zaciekawiła, choć takiej literatury raczej nie czytam.

9. Jaką książkę z kręgu literatury pozaeuropejskiej możesz polecić osobie, która niechętnie sięga po tego typu literaturę.

Przewrotnie napiszę tak - sama sięgam niechętnie po taką literaturę, więc trudno nazwać mnie tu ekspertem, nie mogę polecać czegoś, na czym kompletnie się nie znam.
Jeśli miałabym się już zabawić w polecającego to chyba wybrałabym książki Fitzgeralda.

10. Gdybyś miał/a okazję zjeść kolację z pisarzem/pisarką - kogo byś wybrał/wybrała i co byś zamówił/zamówiła?

Może z kimś ze Skamandrytów? W zasadzie tylko dlatego, by zobaczyć na własne oczy jak wyglądała naprawdę słynna Ziemiańska w Warszawie. Oczywiście kolacja odpadłaby, bo Ziemiańska była kawiarnią, choć nie jestem pewna, czy nie można tam było także zjeść czegoś więcej niż tylko ciastka?

Z pisarzy umówiłabym się też z Bolesławem Prusem. Zadałabym mu pytanie, co się stało tak naprawdę ze Stanisławem Wokulskim? Menu dowolne, wystarczyłoby dobre, czerwone wino.

11. Jaką książkę zabrał/a byś na bezludną wyspę?

Zabrałabym wszystkie moje materiały i fiszki, by w spokoju dokończyć własną książkę. Jeśli na bezludnej wyspie byłoby zasilanie to jeszcze laptop, bo już dawno nie piszę ręcznie.

 ***

Powinnam teraz sama ułożyć 11 pytań i wytypować do nich 11 osób. 
Moje pytania:


1. Czy planując świąteczne prezenty wiesz już ile kupisz książek (jako podarunki dla rodziny czy przyjaciół)?
2. Czy przeczytałaś/eś "Pana Tadeusza" od przysłowiowej "od deski do deski"? 
3. Jak reagujesz na książkę, którą określono mianem "bestseller"? Raczej ostrożnie czy poszukujesz, by natychmiast przeczytać?
4. Czy książki historyczne powinny być ilustrowane? 
5. Czy okładka ma wpływ na to, że będąc w księgarni wybierasz własnie tę, a nie inną książkę do przejrzenia, ewentualnie zakupienia?
6. Jakich informacji, przemyśleń nigdy nie napisałabyś/napisałbyś na swoim blogu?
7. Pożyczasz książkę, po czasie zostaje Ci oddana w nie najlepszym stanie fizycznym. Jak reagujesz?
8. Czy marzysz o swojej prywatnej biblioteczce z prawdziwego zdarzenia. Jedno pomieszczenie w domu/mieszkaniu przeznaczone tylko na książki?
9. Twoje najciekawsze spotkanie czytelnicze w tym roku (wydarzenie, w którym brałaś/eś udział, "spotkanie" z bohaterem, odkrycie nowego autora).
10. Przed Tobą 8 godzin lotu samolotem. Jaka książka będzie Ci towarzyszyć?
11. Czy korzystasz z bibliotek cyfrowych?

Do zabawy zapraszam:

Basię z "Pięć por roku"
Mery z "Archiwum Mery Orzeszko"
Mariolę z "Myśli rzeźbione słowem"
Anię z "Zielono mam w głowie"
Beatę z "Szczur w antykwariacie"
Beatę z "Słowem malowane"
Olę z "Książki Oli"
Bartka z "Libri amici, libri magistri"
Agnieszkę z "Moje podróże literackie"
Agnes z "W krainie czytania i historii"
Magdę z "Pani Wu"

Wiem, że niektórzy zostali już typowani w tej zabawie i nazbierało się pytań, ale jeśli znajdziecie  czas będzie mi miło. Jeśli nie, rozumiem, grudzień i czas przedświąteczny ma swoje prawa i priorytety.

Przede mną kolejne partie pytań, bo to nie jedyna nominacja... :)


czwartek, 4 grudnia 2014

Urodziny bloga "O biografiach i innych drobiazgach"

W grudniu 2012 roku miał miejsce pierwszy wpis na tym blogu. Zaczynałam od przedstawienia własnych książek, a tytuł bloga niejako wiązał się z tym, co robię ("O biografiach..."). W międzyczasie blog ewaluował, wpisy nie były już tak częste jak na początku, rzadsze, ale bardziej przemyślane.

Po dwóch latach, w ramach urodzinowych podsumowań mogę stwierdzić, że dzięki blogowi nawiązałam mnóstwo kontaktów, niektóre z nich już zaowocowały. Odezwało się do mnie wielu Czytelników, którzy korzystając z adresu mailowego napisali do mnie listy dzieląc się refleksjami na temat moich książek.
Blog stał się niejako "skrzynką kontaktową", co w przypadku autora jest bezcenne. 

Wszystkim, którzy mnie odwiedzają, pozostawiają komentarze lub "wchodzą" do mnie po cichutku nie pozostawiając śladu po swych wizytach, dziękuję.





sobota, 29 listopada 2014

Przeczytałabym...

Dawno nie przeglądałam ofert księgarni, ale ponieważ  grudzień już puka do kalendarza i niesie zapowiedź prezentów, to kilka książek widziałabym jako "mikołajkowo - gwazdkowe" niespodzianki.
Oto one wraz z opisami wydawców:

Cichociemna - Katarzyna Minczykowska 


Katarzyna  Minczykowska "Cichociemna. Generał Elżbieta Zawacka "Zo" (Rytm)


"Gen. bryg. prof. dr hab. Elżbieta Zawacka (19.03.1909 - 10.01.2009) całe swoje życie poświęciła ojczyźnie i sprawom społecznym. We wrześniu 1939 r. brała udział w obronie Lwowa, a od 2 listopada 1939 r. była już zaprzysiężonym żołnierzem Służby Zwycięstwu Polski. Jako "Zelma" organizowała struktury śląskiej SZP-ZWZ, organizowała wywiad, dowodziła łącznością w Sztabie Okręgu Śląskiego ZWZ. 

Od grudnia 1940 r. pod pseudonimem Zo służyła w Wydziale Łączności Zagranicznej KG ZWZ. Jako kurier setki razy przekraczała granice, przewożąc pieniądze dla ZWZ-AK, raporty i sprawozdania kierowane do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, przygotowując trasy dla innych kurierów - swoich podwładnych. Stworzyła w Katowicach placówkę przerzutową dla kurierów oraz była odpowiedzialna za funkcjonowanie wszystkich tras zachodnich, którymi poruszali się polscy kurierzy, udający się do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. 
Zasłynęła z misji do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie w 1943 r., z której powróciła jako cichociemna do Polski. Brała udział w Powstaniu Warszawskim, a po jego upadku odbudowywała zerwaną łączność Kraju z Rządem Londyńskim. Po II wojnie światowej krótko działała w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość, a następnie powróciła do pracy nauczycielskiej. 
We wrześniu 1951 r. została aresztowana przez Służbę Bezpieczeństwa oraz skazana prawomocnym wyrokiem na 10 lat więzienia za szkodliwą działalność na rzecz państwa polskiego. Na wolność wyszła w lutym 1955 r. Po wielomiesięcznych próbach powrotu do zawodu nauczycielskiego podjęła pracę w szkole. 

Gen. Elżbieta Zawacka była odznaczona m.in. dwukrotnie Orderem Virtuti Militari (1942, 1943), pięciokrotnie Krzyżem Walecznych. W 1995 r. została uhonorowana Orderem Orła Białego, a w 2002 r. otrzymała tytuł Kustosza Pamięci Narodowej."



Sławomir Węgrzynowicz "Patrioci i zdrajcy", ARCANA


"Książka oparta jest na kilkuletnich badaniach archiwalnych na terenie całego kraju oraz w Rosji. Podejmuje próbę odpowiedzi na nurtujące od wielu lat pytania badaczy: dlaczego w Królestwie Polskim w 1846 roku oraz w czasie Wiosny Ludów i Wojny Krymskiej nie doszło do wybuchu powstania narodowego? Czy był to efekt braku istnienia polskich organizacji niepodległościowych w kraju, czy może była to taktyka działania konsultowana z politycznymi przedstawicielami innych zaborów lub polską emigracją? W jakim stopniu do braku zdecydowanych działań zbrojnych Polaków przyczyniła się polityka rosyjskich władz zaborczych? W wielu aspektach książka porusza problematykę nową i mało znaną historykom. Ponadto precyzuje i porządkuje istniejący stan wiedzy omawianego okresu, co pozwoliło zweryfikować utarte poglądy i nadać istotny impuls w badaniach historii Polski XIX w."



Rezydencje w starej fotografii

"Rezydencje w starej fotografii", BOSZ

"W polskim krajobrazie, na ziemiach Małopolski, Wielkopolski czy dawnych Kresów, znamienne punkty stanowiły zawsze magnackie rezydencje. Powstawały przez wieki, przybierając różne formy – od ufortyfikowanych zamków po otoczone parkami i ogrodami pałace. Niestety, do dziś pozostało ich niewiele, a jeszcze mniej cieszy się nadal dawną świetnością. Liczne, wspaniałe zespoły rezydencjonalne na zawsze już zostały utracone, poddane dewastacji i zniszczeniu. Historia okrutnie obeszła się z tymi perłami architektury i skarbnicami kultury. Tym cenniejsze są archiwalne zdjęcia, które pozwalają wyobrazić sobie, jak kiedyś wyglądały arystokratyczne siedziby. Wybór takich zdjęć zamieszczony został w albumie Rezydencje, kolejnym z serii poświęconej dawnej fotografii.

W dzieje polskich zespołów rezydencjonalnych wprowadza Wit Karol Wojtowicz, znawca tematu, długoletni dyrektor Muzeum Zamku w Łańcucie. "




niedziela, 23 listopada 2014

"Na całym świecie tylko ona" Dagmar von Gersdorff - kilka refleksji o miłości.

" Książę Wilhelm był nią zachwycony już od najmłodszych lat. Syn królowej Luizy i Fryderyka Wilhelma III Pruskiego bez pamięci zakochał się w Elizie, córce księcia Antoniego Radziwiłła. „Pełne blasku dni szczęścia" przeżywali spotykając się w królewskich pałacach Berlina, Poczdamu i Śląska. Litera „E" w pamiętniku Wilhelma była wyrazem jego uczucia, tęsknoty i nadziei. Cała Europa wiedziała o ich romansie i z niecierpliwością czekała na ślub. Wszelako król nie wyraził zgody na ten związek i to nie księżniczka Eliza, lecz niekochana Augusta Sasko-Weimarska zasiadła na pruskim tronie. Jednak to podobizna Elizy stała na biurku Wilhelma, późniejszego cesarza Niemiec, aż do jego śmierci w 1888 roku.

Dagmar von Gersdorff, na tle wydarzeń w XIX-wiecznej Europie oraz dziejów Prus i Polski, opowiada o intrygach, politycznych kalkulacjach i źle pojętej racji stanu. Ujawnia także, na podstawie źródeł historycznych oraz dotychczas nieznanych pamiętników i listów, nowe szczegóły nieszczęśliwej miłości Elizy i Wilhelma."  - tyle podaje Wydawca (AD REM) na skrzydełku zachęcając nas do kupna i przeczytania książki.




Opowiedziana przez niemiecką autorkę historia, znana i opisana już wcześniej przez wielu autorów (np. Dionizję Wawrzykowską-Wierciochową "Kochanki pierwszych dni") poprowadzona została ciekawie. Dagmar von Gersdorff w przystępny sposób opowiada dzieje miłości Elizy i Wilhelma, zna realia epoki, swobodnie porusza się w tłumie postaci historycznych, które zapełniają karty tej książki.
Najważniejszy może wydawać się fakt, że autorka dotarła do nieznanych (a przynajmniej nie wykorzystanych dotąd przez innych historyków) dokumentów. Są to przede wszystkim osobiste kalendarze i notatki  Wilhelma przechowywane w Tajnym Archiwum Państwowym w Berlinie oraz korespondencja Elizy z archiwów prywatnych.

Miłość tej pary można starać się zrozumieć jedynie na tle ówczesnych czasów i rodów, z których pochodzili. Polityczne kalkulacje, nierówność urodzenia, osobiste antypatie miały wpływ na losy bohaterów tej książki. Przyszły władca Prus mógł się ożenić jedynie - "właściwie", o mezaliansie nie mogło być mowy. Małżeństwo nie było bowiem sprawą prywatną przyszłego króla. 
Mimo to, znając oczywiście przesłanki i twarde reguły rządzące na ówczesnych europejskich dworach, odnoszę wrażenie, że Wilhelm nie zawalczył.  Przede wszystkim był synem, który bał się ojca, potem zakochanym mężczyzną.  Nie ma w nim uporu, determinacji, raczej liczy na łut szczęścia. Jako człowiek jest słaby, daje sobą kierować i nie przekonuje mnie stwierdzenie, że nie miał wyjścia, że taka była racja stanu.

Wilhelm potrafił się zakochać, ale nie potrafił kochać. Jego zachowanie po ostatecznym zerwaniu z Elizą i zaręczynach, a potem małżeństwie z "właściwie urodzoną" Augustą Sasko-Weimarską - według mnie - świadczy o jego całkowitym braku empatii i szalonym egoizmie. Jedzie do Elizy - zranionej, odrzuconej, zwodzonej przez lata dziewczyny, by usłyszeć od niej, że będą przyjaciółmi. Chciał mieć czyste sumienie? Ta wizyta była dla niego, nie dla niej. W listach do matki Elizy pisał jeszcze wcześniej o różnych kandydatkach na żonę, porównując ich wygląd do Elizy. Jak trzeba nie mieć kompletnie wyczucia, taktu, po prostu zwykłego zdrowego rozsądku, by wypisywać do niedoszłej teściowej takie rzeczy!

Gdy zamykałam ostatnią kartkę książki towarzyszył mi smutek. Bo to nie jest tylko - jak zapewnia tytuł z okładki - historia "zakazanej miłości", to także historia nieszczęśliwej rodziny Radziwiłłów (Antoniego i Luizy Pruskiej oraz ich dzieci). Rodziny, którą w Prusach znieważono, a dodatkowo los nie szczędził im chorób i śmierci.
Piękna, delikatna, subtelna, o wrażliwej, artystycznej duszy Eliza - na szczęście - miała okazję jeszcze raz się zakochać. Piszę, na szczęście, ponieważ poznała tym razem czym jest miłość nie dziewczątka, ale dojrzałej kobiety. Wybranek - książę Schwarzenberg ze względu na długi i chorobę weneryczną nie oświadczył się. Eliza znów została sama...
Gdy ciężko chora, nękana szybko postępującą gruźlicą leżała w łóżku piętro wyżej w pałacu umierał jej ojciec. Eliza była wówczas już ciężko chora... Zmarła w 1834 roku, nie mając nawet 31 lat.

Historia miłości Elizy i Wilhelma stała się tematem swego czasu plotek, potem książek, a nawet filmu. Teraz, ponownie przypomniana ma szansę znów zaistnieć w świadomości czytelników. 



***
Jeszcze słowo o wydaniu. Książka w twardej okładce, złoconej, z obwolutą. Zawiera bibliografię, przypisy, wykaz osób (gdzie tłumaczenie imion jest dość swobodne, np. książę Dominik Radziwiłł ma na drugie imię - Jerôme! - zamiast Hieronim) i część z ilustracjami nazwaną  suplementem.

Wszystkie ilustracje są czarno-białe, a na stronie 282 znajduje się jakoby zdjęcie Aleksandry Fiodorowny (siostry Wilhelma), żony Mikołaja I, które tak naprawdę przedstawia zupełnie inną postać historyczną! Jest to bowiem ostatnia carowa Rosji Aleksandra, żona Mikołaja II.  
Oby wydawca zwrócił na to uwagę i w kolejnym wydaniu zamieścił już właściwą ilustrację Aleksandry Fiodorowny.


Podsumowując - moje niewielkie zastrzeżenia nie przysłaniają ogólnie pozytywnego odbioru tej książki. Dla wszystkich, którzy historii księżniczki Elizy i Wilhelma nie znają, może być to bardzo interesująca lektura. Ja przekonałam się nie po raz pierwszy jak różne historie różnie odbieramy w zależności, w którym momencie życia o nich czytamy. Dawno temu zachwyciła mnie romantyczna otoczka tego niespełnionego uczucia. Dziś, patrzę już na to inaczej. I zastanawiam się ile w tym wszystkim było prawdziwych uczuć, ile młodzieńczej egzaltacji? Sama Eliza po kilku latach, z dystansem, napisała o uczuciu do Wilhelma, że była to miłość "nieprawdziwa". Jak było naprawdę? Chyba już się nie dowiemy. 

***


Z ciekawości poszukałam wydania niemieckiego, które prezentuje taką okładkę.

***

Autorka wspomina w podziękowaniu, że na kalendarze Wilhelma trafiła zbierając materiały do biografii jego matki - królowej Luizy. 

To bardzo ciekawa postać, o której na polskim rynku wydawniczym chyba nic do tej pory się nie ukazało. Może Wydawnictwo skusi się na wydanie kolejnej książki tej autorki? 


Dagmar von Gersdorff, z której twórczością po raz pierwszy się spotkałam, pisze interesująco, widać że historia ją fascynuje, a postacie żyjące przed wiekami ukazuje tak byśmy nie zapominali o tym, że ludzie i ich emocje się nie zmieniają. 
Książęta, królowie to ludzie, tacy jak my, ze słabościami, uczuciami, dylematami...





poniedziałek, 17 listopada 2014

Przypomnienie o konkursie!

Listopad to taki miesiąc, który lubi szybko się kończyć. Wielu z nas myśli już o grudniu, który niesie ze sobą poza pracami przedświątecznymi także przyjemności w formie prezentów.
Kto chce sobie lub bliskim takie sprawić, niech nie zapomina o Konkursie na blogu 
"Kresy zaklęte w książkach".





Do wygrania 3 nagrody książkowe! Wystarczy odpowiedzieć na 2 pytania.

Zapraszamy!



sobota, 15 listopada 2014

"Błękitni" Marii Rodziewiczówny

"Błękitni" Marii Rodziewiczówny to kolejna książka w jej dorobku pisarskim, która miała ten sam cel - wyraziście, szczerze opowiedzieć się za tym, co w życiu cenne. Dla Rodziewiczówny była to polskość, patriotyzm, praca.



Głównym bohaterem jest książę (kniaź) Lew Holszański - pan na Holszy. Gdy go poznajemy jest młody, zblazowany, znudzony życiem, z którego czerpał pełnymi garściami. Wszystko w życiu już go znudziło. Wraca do rodowego majątku po kilku latach pobytu za granicą. Wraca, bo musi. Zmarł tragicznie jego starszy brat i to teraz Lew zostaje panem na Holszy.
Nie ma pojęcia o administrowaniu majątkiem, nie chce poznać tamtejszych realiów, na krzywdę ludzką jest nieczuły. Doskonale wychowany, wykwintny, elegancki  i pusty w środku.
Arystokracja (tytułowi Błękitni) ukazana jest w książce bardzo jednostronnie, ale to celowy zabieg. Mamy do czynienia z przedstawicielami tej warstwy, którzy reprezentują najgorsze jej przywary - zapatrzenie w ród, pogardę dla stanów niższych, upodobanie do francuszczyzny, trwonienie majątków w Wiedniu, Paryżu czy modnych kurortach. Na wsi było - według nich - po prostu nudno.
Arystokracja pokazana jest w książce Rodziewiczówny w krzywym zwierciadle. Wiadomo, że byli w tej warstwie (jak w każdej) utracjusze, ale byli też ludzie czynu, bohaterowie, wielcy patrioci. 
Autorka maluje arystokrację negatywnie, by na przeciwległym biegunie postawić szlachtę - właścicieli dworków, którzy pracą, przywiązaniem do tradycji stoją na straży ziemi przodków.



Czy nowy pan na Holszy ma szansę się zmienić, obudzić w sobie człowieczeństwo, być dobrym panem? Czy do końca będzie zimnym, bezideowym przedstawicielem tytułowych błękitnych? Oczywiście, że szansę ma i dobrze ją wykorzysta. Na szczęście pojawił się kiedyś w jego życiu dawny zarządca Holszy - szlachcic Grzymała, który ma piękną i szlachetną siostrę Gabrynię, z którą przed laty połączyło księcia Lwa uczucie. Miłość tych dwojga (on książę, wielki pan), ona (wprawdzie szlachcianka, ale zatrudniona jako lektorka i towarzyszka jego antypatycznej matki) przerwana została z woli seniorki rodu. Lew szlachetnie wolał udać się za granicę i zerwać z ukochaną, niż narazić ją na obmowy, plotki i wydalenie z zamku za "romans z księciem".

Spotkanie po latach pokaże, że prawdziwe uczucie nie umiera, że czas tak naprawdę nie ma tu znaczenia, a miłość może człowieka zmienić. Kto chce wiedzieć jak udało się księciu Holszańskiemu stać się wrażliwym, odpowiedzialnym, pracowitym człowiekiem, którego okoliczna ludność nazwała w końcu "naszym księciem" niech sięgnie po "Błękitnych".

***
Na uwagę zasługuje znakomicie skreślona postać starego profesora-pasjonata oderwanego od rzeczywistości. Pozostałe postacie realizują przyjęty przez autorkę szablon. Zakończenie jest przewidywalne, a całość czyta się dobrze. 
Przede wszystkim trzeba pamiętać jaką rolę miały pełnić książki Rodziewiczówny. Pokazywały w prosty sposób drogę, którą należało kroczyć, by być przyzwoitym człowiekiem.





środa, 12 listopada 2014

O czym donosiła prasa 100 lat temu?

Sporo czasu spędzam teraz na przeglądaniu roczników starych czasopism. Szukam tam informacji do mojej książki, ale wielokrotnie trafiam na ciekawostki, których nie wykorzystam, a trudno i szkoda pozostawić je bez słowa. Stąd też dzisiejszy post. O czym pisano 100 lat temu? Czym się zachwycano? Co było nowe? Jak reklamowano różne produkty?
Dwutygodnik "Wieś i Dwór" poświęcił w listopadzie 1912 roku sporo miejsca "Sportowi samochodowemu".
Niewielu Polaków wówczas miało samochód - był to luksus. Jazda samochodem zaliczana była do dyscypliny sportowej. Dodatkowo fatalny stan dróg odstraszał potencjalnych nabywców. Jednak... amatorów tego sportu przybywało, oczywiście wśród ludzi majętnych.

Przed pałacem w Chołoniowie, dobrach hr. Krasickiego, na Wołyniu
"Wieś i Dwór", 1912, zeszyt III.

Policzono, że w Królestwie było wówczas około 500 samochodów. Klub automobilistów polskich wystosował wniosek o szybkie założenie polskiej fabryki samochodów!

***

Panie bardziej  niż automobilami  były wówczas zainteresowane akcesoriami do ... dbania o urodę. Oto on! Tryumf kosmetyki tamtej doby.

"Wieś i Dwór", 1912, zeszyt III
Komu zepsuł się parasol lub potrzebował spacerową laskę na pewno zainteresował się tą reklamą.

"Wieś i Dwór", 1913, zeszyt XII
To zdjęcie reklamujące Skład  Sukna i Magazyn Bławatny przypomniało mi sklep 
Stanisława Wokulskiego. 

Wieś i Dwór, 1913, zeszyt XII
To na koniec jeszcze "Felietonik sportowy" z czerwca 1913 r. 
11 czerwca na polach mokotowskich osiadł "ptak o wielkich skrzydłach", przybył nim (jednopłatem) lotnik z Francji.

Nie tylko panowie zajęli miejsce w kronice sportowej, ale także dzielne amazonki. Przykładem Maria z Wodzińskich Zandbangowa.

                  
Wieś i Dwór, 1913, zeszyt XII.

Można czytać dalej i dalej i takie ciekawostki z dawnych lat gromadzić...



sobota, 8 listopada 2014

Co może przynieść Mikołaj? - czyli o konkursie na kresowym blogu.

Kto jeszcze nie wie, kto nie zauważył,  zapraszam na blog http://literackiekresy.blogspot.com/.
Kto lubi konkursy i ma ochotę na wygranie jednej z trzech proponowanych książek niech odwiedzi "Kresy zaklęte w książkach".




Należy odpowiedzieć na dwa pytania i można wygrać książkę, która umili grudniowe, długie wieczory...


ZAPRASZAMY!




niedziela, 26 października 2014

O krakowskich Targach Książki

18. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie minęły... 
Wszystko zaczęło się wczesnym, zimnym, sobotnim rankiem, kiedy znalazłam się na Plantach i ruszyłam w stronę Rynku. Było... orzeźwiająco, a nieliczni o tej porze przechodnie w czapkach, szalikach, kapturach przemykali ulicami. Kraków jakby jeszcze spał.




Miło spędzony dopołudniowy czas (Marysiu - dziękuję!) w pięknych wnętrzach  znanej kawiarni zakończony został krótkim spacerem po rynku i okolicznych ulicach. 




Targi. W nowym miejscu, na drogach dojazdowych korki, ogromne kolejki przy wejściu. 
Książki, czytelnicy, autorzy... Kolorowo, tłumnie...


Od godziny 14.00 gościłam na stoisku Wydawnictwa LTW podpisując swoje książki 
i rozmawiając z czytelnikami. Dziękuję wszystkim, którzy przyszli tego dnia, by się ze mną spotkać. Miłe słowa, inspirujące rozmowy otwierają drogę do nowych pomysłów.
Poznałam znane mi do tej pory jedynie z blogosfery koleżanki - Bogusię, Beatę i Anię. 
Bardzo Wam dziękuję za chwilę rozmowy, wspólne zdjęcia i fakt, że znalazłyście czas, by w tym ogromnym targowym świecie odnaleźć także mnie. 




Za zaproszenie i rozmowy dziękuję moim Wydawcom. 
Moja współpraca z Wydawnictwem LTW zaowocowała tymi oto czterema książkami.

*** 

Spotkanie  na stoisku LTW 25 października 2014 r.





Myślę, że zdecydowanie lepiej wychodzi mi pisanie książek niż pozowanie do zdjęć :)
Skupię się mimo wszystko na tym pierwszym :)

***

Ciekawe relacje z sobotniego dnia także na: 




niedziela, 19 października 2014

Jesienne kadry i "Piękno odnalezione"

Dziś przegląd okolicy podczas jesiennego spaceru zaowocował zdjęciami kolorowego świata. Jesień ma swe kolory i prezentuje całą ich gamę w ostatnich tygodniach. Bursztynową, złotą, żółtą, miodową, czerwoną...
Mieszkam niedaleko jeziora. Moje pierwsze kroki skierowałam dziś właśnie tam, odkrywając poza kolorami jesieni piękny błękit wody i nieba.




Nasycenie jesiennymi barwami postanowiłam uzupełnić w sąsiednim mieście, gdzie podziwiałam grę kolorów nad stawem i w pięknym, miejskim parku. 






***

W tym tygodniu otrzymałam miłą przesyłkę - autorski tomik, a w zasadzie piękny album z poezją Barbary Wójcik, prowadzącej bloga Pięć pór roku.  Książkę wzbogacają i upiększają wspaniałe fotografie Konrada Wójcika pokazujące jak nasz świat może być piękny. O każdej porze roku.


Album ten to wspólne dzieło Autorów, których połączyło podobne widzenie świata. Słowo podkreślone jest tutaj obrazem.  Jak czytamy we wstępie autorzy zapragnęli "utrwalić piękno - sercem odnalezione, zatrzymane w fotograficznym obrazie, ku pamięci pokoleń".
Dla mnie to ziemie nieznane - Olesno, Dąbrówka Gorzycka, Wielopole, Zalipie... 




Uroda tych miejsc - starych drzew, kwiatów, wiejskich kościołów, kapliczek, malowanych chat w "zaczarowanej wsi", przydrożnych krzyży, łanów zbóż, polnych dróg, stogów siana na polach  urzeka prostotą. To polskie krajobrazy, uwiecznione na zdjęciach, odmalowane poezją Autorki, zamknięte jako spójna całość w tym albumie. 
To lektura znakomita na coraz dłuższe jesienne, spokojne wieczory, pobudzająca do refleksji i wspomnień. Dla mnie tym cenniejsza, że z osobistą dedykacją od Autorki.



poniedziałek, 13 października 2014

Spotkajmy się na Tragach Książki w Krakowie

23-26 października odbędą się już 18. Targi Książki w Krakowie.
Kto odwiedzi nasze piękne, królewskie miasto i znajdzie chwilę zapraszam na stoisko Wydawnictwa LTW, 
w sobotę 25 października. 



Siedziba nowa, ale wiem, że będę czekać na spotkanie  z Czytelnikami  
w godzinach 14.00 - 15.30.
Hala DUNAJ, stoisko B17.

Zapraszam!
Mam nadzieję, że pogoda nam dopisze i będzie tak pięknie jak rok temu.

Podpisywać będę m.in. moją ostatnią książkę
"Księżna Dominikowa"





piątek, 10 października 2014

Jesienne zbiory i kolory...

Podpatruję jesień jak większość z nas. Trudno nie zauważyć, że wyjątkowo piękna tego roku. Jak długo jeszcze? Oby długo.
W ogrodzie malowniczy, różnokolorowy schyłek... i porządki. Zostały jeszcze dynie i trochę jabłek, orzechy suszą się  w słonku. Ogród pomału zasypia... Tu najlepiej widać przemijanie i zmieniające się pory roku.

Jeszcze kwitną nasturcje 

Porządki czas zacząć...
Z dzikiej róży robię jesienne bukiety.

Hortensja w jesiennej szacie


Wkrótce trafią do domowej spiżarni, a potem będą składnikami ciast, zup czy kompotów.



czwartek, 9 października 2014

Roman Aftanazy i jego wielkie dzieło o Kresach.

Zmotywował mnie do tego wpisu projekt "Kresy zaklęte w książkach". Do tej pory jeszcze osobnego wpisu o Romanie Aftanazym i jego dziele nie stworzyłam. Powoływałam się na jego prace pisząc o różnych kresowych książkach np. Świat zapamiętany
W tym roku odwiedziłam Wrocław i nie podarowałam sobie wizyty w Ossolineum, gdzie Aftanazy pracował po II wojnie. Nie tak dawno na ścianie tej szacownej instytucji umieszczono pamiątkową tablicę poświęconą wielkiemu pasjonatowi i znawcy Kresów.


Ossolineum


Pięknie odnowiony gmach Ossolineum
      

Dziś chcę napisać o Romanie Aftanazym  i przypomnieć człowieka, bez którego benedyktyńskiej pracy, ogromnej pasji, wiedzy i samozaparcia  nasza wiedza o polskich siedzibach na Kresach byłaby niewielka.

Wyraz i pojęcie  Kresy w czasach PRL nie istniało. Aftanazy - autor monumentalnego, wielotomowego dzieła o historii polskich rezydencji i dworów położonych (w dużej części nieistniejących) na dzisiejszej Ukrainie, Białorusi, Litwie, Łotwie, by wydać je pod koniec lat 80. musiał zdecydować się na tytuł Materiały do dziejów rezydencji.  Wydał je wówczas Instytut Sztuki PAN w nakładzie tysiąca egzemplarzy. Niewiele, jak na czasy, gdy książki schodziły z drukarni w nakładach średnio 20 tysięcy!

O jakie rezydencje i materiały chodziło? Tylko nieliczni wiedzieli, że dotyczą dawnych polskich pałaców i dworów, zamków rozsianych  na Podolu, Wołyniu, Litwie, od Bohu po Niemen.

By zadowolić cenzurę, słowo Kresy paść w tytule nie mogło. Ta sama praca w latach 90. wydana została ponownie już pod innym tytułem: Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej (11 tomów dużego formatu z unikalnymi ilustracjami, tym razem wydało już Ossolineum w latach 1991-1997).


Z dzieła R. Aftanazego korzystam w czytelniach. Na
 własność, od niedawna, mam zaledwie tom Xb
Materiałów do dziejów...
To 309 stron ilustracji, jest ich łącznie 552, dotyczą
 dawnego województwa bracławskiego, gdzie niegdyś istniały
takie siedziby jak Berszada, Kasperówka, Niemirów, Pietniczany,
Peczara,  Tulczyn (na okładce, który w części ocalał),
Wierzchówka i dziesiątki innych...
Skąd takie zainteresowania u urodzonego w 1914 roku syna urzędnika kolejowego? A stąd, że kiedyś został zaproszony na wakacje na Polesie do starego, szlacheckiego dworu... 
Życie, które wówczas zobaczył, atmosfera panująca w starym gnieździe, rodzinne pamiątki przekazywane z pokolenia na pokolenie, tradycje, dzieła sztuki... wszystko to tak wpłynęło na młodego człowieka,  że od tematyki dworów - polskich siedzib nie uwolnił się już do końca życia.

Z wykształcenia historyk, jeszcze w 1944 roku podjął pracę we lwowskim Ossolineum. Potem... świat się zmienił. Lwów musiał opuścić w 1946 roku. Wraz za Ossolineum przeniósł się do Wrocławia, gdzie pracował nawet na emeryturze.

Ktokolwiek miał w ręce choć jeden tom z jego dzieła, ten wie, ile pracy autor musiał włożyć w jego przygotowanie. To dzieło życia, bo też i całe życie temu poświęcił.

Zgromadził kilka tysięcy fotografii, kontaktował się z dawnymi właścicielami, często korespondencyjnie, opisał dzieje prawie 1500 polskich siedzib!
 Pracę dokumentalisty zaczął jeszcze przed wojną, wówczas miał ostatnią szansę, by widzieć rezydencje na własne oczy, zanim walec historii przetoczył się przez tamte ziemie paląc, niszcząc, a jeśli zachowując,  to już nie jako polskie dwory i pałace, ale magazyny, kina, szkoły. 

Pracował nad swym dziełem sam, bez wsparcia, w czasie wolnym, poza pracą zawodową. 
Nie od dziś wiadomo, że z prawdziwej pasji mogą powstać rzeczy wielkie. W tym przypadku - powstały.

***
Zainteresowanych szczegółowym życiem i pracą Romana Aftanazego odsyłam do bardzo ciekawego artykułu:
Hasło Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczpospolitej  podaje także wikipedia. Kto ciekawy niech zajrzy, imponująco wygląda alfabetyczny spis rezydencji. Były to niegdyś polskie domy kultywujące tradycje, stojące na straży kultury, wartości, które dziś często spycha się na margines. By nie przepadły na zawsze, potrzebna jest pamięć...