niedziela, 30 czerwca 2013

Niedziela Nowoorleańska i inne przyjemności tylko ... w Krakowie

Kończący się tydzień miałam zawodowo bardzo ciężki, dlatego postanowiłam w weekend pooddychać innym powietrzem, nie liczyć kalorii i zrobić zakupy w księgarni.
Kierunek - Kraków!


Trafiliśmy akurat na Letni Festiwal Jazzowy i Paradę Nowoorleańską...


Potem coś dla podniebienia...


Wreszcie wizyta w księgarni i zakup oczekiwanej nowości - Zygmunta Miłoszewskiego "Bezcenny". Jutro zabieram się za lekturę, dziś przeczytałam jedynie koniec "Od autora", a na skrzydełku okładki m.in. informację, że prawa filmowe do "Bezcennego" wyceniono na ... milion dolarów.


A potem jeszcze spokojny spacer po Krakowie...



Witryna księgarni w Pałacu Spiskim, a tam wciąż moja książka w takim oto towarzystwie...


Kończy się czerwiec. Jutro nowy, wakacyjny miesiąc. Życzę wszystkim pogodnych, słonecznych wakacji, inspirujących podróży, uśmiechu na twarzy i ... dystansu do rzeczywistości. 

sobota, 29 czerwca 2013

Wyniki konkursu!

Dwa tygodnie temu ogłosiłam konkurs.

Miło mi poinformować, że nagrodę, a jest to egzemplarz mojej książki 
"Pani na Złotym Potoku"

wygrywa: 
Beata
Autorka bloga Szczur w antykwariacie

Wybór spośród wielu ciekawych odpowiedzi był naprawdę trudny i żałuję, że nie mogę nagrodzić także innych... 
Do konkursu przystąpiło kilkanaście osób i wszystkim w tym miejscu za udział dziękuję. 
Niestety, żałuję, ale książka jest tylko jedna.

 W przyszłym tygodniu książkę wyślę do Zwyciężczyni, którą proszę o kontakt.
Gratuluję:)



środa, 26 czerwca 2013

Konkurs trwa do piątku!

Czas biegnie szybko...
Przypominam, że do piątku czekam na odpowiedzi na pytania konkursowe.
Do wygrania książka "Pani na Złotym Potoku".



Szczegóły konkursu tutaj.
Wszystkich chętnych zapraszam!

sobota, 22 czerwca 2013

Listy Elizy

Choć pracy mam teraz moc, a upały działają na mnie obezwładniająco to... podczytuję sobie zakupiony kilka dni temu w antykwariacie 3 tom listów Elizy z Branickich Krasińskiej.
W latach 1995 - 1996 Wydawnictwo ANCHER wydało w 4 tomach listy Elizy pod wspólnym tytułem "Świadek epoki". Tytuł dobrany został znakomicie, bo rzeczywiście żona poety Zygmunta była inteligentnym i  spostrzegawczym świadkiem wielu europejskich wydarzeń. Wrażliwa na losy kraju i ludzi, potrafiła też złośliwie piętnować ludzką bezmyślność, w nieprzeciętny sposób opisywać troski dnia codziennego, znajomości z wielkimi tego świata i tymi całkiem małymi.




Ponieważ znów pracuję nad "skrawkiem" XIX stulecia listy Elizy jako skarbnica wiedzy o tamtych czasach są bezcennym źródłem informacji. Subiektywnym oczywiście, bo autorka nie skrywa nieraz swej stronniczości, ale jednak... to jej oczy i jej pióro kreśli wiele cennych spostrzeżeń.

Do tej pory na własność miałam jedynie tom 4, ale  - jak wspomniałam na początku - kilka dni temu przyszła przesyłka z tomem 3 - w doskonałym stanie, który chyba nigdy nie był czytany!
Do pełnej kolekcji brakuje mi jeszcze tomu 1 i 2.  Jakoś tak zbierać zaczęłam od końca...


Listy Elizy odnalazł w Archiwum Potockich z Krzeszowic przechowywanym na Wawelu, opracował i przygotował do druku nieoceniony badacz romantyzmu prof. Zbigniew Sudolski.
Każdy tom jest bogato ilustrowany - posiada wkładki ze zdjęciami (portrety, fotografie, zdjęcia pałaców, siedzib, miast).

czwartek, 20 czerwca 2013

Na półkach księgarni...

Kupowanie książek to proces, który - w moim przypadku - nigdy się nie skończy. To coś na kształt przyjemnej choroby, na którą zapadłam dawno temu i postanowiłam jej nie leczyć.  
Pojawiły się ostatnio znów kuszące mnie bardzo książki, koło których trudno przejść obojętnie.



Tomas Venclova "WILNO. PRZEWODNIK BIOGRAFICZNY"
Książka wydana przez PIW, w twardej oprawie. 

Autora (ur. w 1937 r.) znam stąd, iż przyjaźnił się z Miłoszem, często przyjeżdżał do Polski, choćby do pięknej Krasnogrudy koło Sejn.
Nie tak dawno kupiłam też książkę "Powroty do Litwy" - zbiór esejów, listów, wierszy Miłosza i Tomasa Venclovy. 
O Krasnogrudzie, Miłoszu i Venclovie pisałam tutaj. 
Ciekawi mnie jak Litwin potraktował postacie historyczne, które mogą wydawać się kontrowersyjne w naszych stosunkach polsko -  litewskich.
Jest to książka, którą na pewno warto się zainteresować.


SŁAWOMIR CENCKIEWICZ, ADAM CHMIELECKI
" TAJNE PIENIĄDZE
Wywiad PRL w labiryncie biznesowych gier"

Wydawnictwo Zysk i Spółka

Wydawca pisze:
"Pierwsza naukowa książka odsłaniająca biznesowe kulisy transformacji ustrojowej i rolę ludzi tajnych służb PRL w rabunku finansów publicznych Polski."

Lubię wiedzieć, może dlatego sięgnę po tę książkę.
Kulisy rodzenia się III RP...









Izabela Czajka - Stachowicz "Moja wielka miłość",
Wydawnictwo W.A.B
Premiera pod koniec czerwca.

Wznawia się teraz książki urodzonej w Sosnowcu autorki, muzy artystów, kobiety odważnej, której  życie byłoby genialnym scenariuszem wciągającego filmu. 
Studiowała w Paryżu  przyjaźniła się z Witkacym, Gombrowiczem, była salonową lwicą, w czasie wojny znalazła się w getcie, później jako pracownik Muzeum Narodowego w Warszawie odzyskiwała dzieła sztuki zrabowane w czasie wojny przez nazistów.

Prawdę mówiąc nie wiem, czy jej książki interesują mnie bardziej, czy też wygra u mnie gatunek mający zawsze pierwszeństwo, a więc ... biografia.
A taka ukazała się w 2011 roku  w Iskrach.



Sołowianiuk Paulina "Ta piękna mitomanka. O Izabeli Czajce-Stachowicz"
Wydawca pisze:
"Obecnie trochę zapomniana, żyjąca już tylko w legendzie i literackiej anegdocie, na nowo przypomniana zachwyca witalnością, śmieszy stylem bycia, wzrusza poplątanymi losami, przywołuje swą osobą i twórczością czasy choć niedawne, bezpowrotnie minione."

Dodam jedynie, że na okładce widzimy fragment Izabeli Czajki - Stachowicz  pozującej studentom ASP...

Jeszcze jedna informacja - w Urzędzie Bezpieczeństwa Czajka- Stachowicz miała stopień kapitana... 





Jerzy Snopek "Ocalić od zapomnienia. Anna i Monika Żeromskie."
Wydawca - Studio Emka - pisze o książce:

"Bogato ilustrowany zbiór wspomnień, listów, dzienników, wywiadów, pamiętników, opowiadań, notatek o życiu Anny i Moniki Żeromskiej, które były wspaniałymi strażniczkami pamięci i spuścizny Stefana Żeromskiego."

Tej książki jestem po prostu ciekawa. 
Zaintrygowała mnie także okładka - urocze zdjęcie!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Kończy się już czerwcowy dzień"

Tak zaczyna się dramat Jarosława Iwaszkiewicza "Noc czerwcowa"...
Dzień się kończy, a ja porządkuję sobie zdjęcia z czerwcowego ogrodu pełnego zapachu róż 
i  jaśminu.




                           




























niedziela, 16 czerwca 2013

Historie miłością pisane...

Chciałam dziś przypomnieć wydaną kilka lat temu książkę Bogny Wernichowskiej, znanej krakowskiej dziennikarki "Jak kochali Galicjanie" (Wydawnictwo ARCANA, Kraków 2005).




Książkę kupiłam ze względu na kilka szczególnie interesujących mnie historii. Są to bowiem krótkie eseje opowiadające o  znanych i całkiem nieznanych postaciach XIX - wiecznej  Galicji. Miłostki, romanse, wielkie uczucia, zakazane związki... 

Czyta się dobrze, Wernichowska prowadzi swą opowieść sprawnie i  interesująco. Trochę tu gawędy,  lekkiej opowieści, troszkę cytatów ze starych pamiętników.
Autorka kocha historię, a dawny świat widzi  nie tylko przez pryzmat rozlatujących się ze starości zakurzonych dokumentów. Widzi bowiem coś więcej - fascynujący, bo wciąż żywy emocjami tamtych ludzi, album będący skarbnicą niezwykłych opowieści, które ubrane jej piórem przybrały postać prezentowanych tu esejów.

Esejów jest 29, każdy ma swój tytuł i opowiada odrębną historię. Mnie najbardziej zaciekawiły:
* "Fatalna miłość najpiękniejszej" - o miłości Heleny Sanguszko i Adama Sapiehy
* Hrabia i "biała syrena" - miłość Adama Potockiego i Marii Kalergis
* "Panieńskie lata Beaty" - o perypetiach Matejki z dorastającymi córkami




Sama Autorka pisze o swej książce, że wszystkie zamieszczone w niej historie zdarzyły się: 
"...między rokiem 1803-1918 - pomiędzy Wisłą a Dniestrem i Zbruczem, tam gdzie wówczas rozciągała się kraina zwana Galicją. Bohaterami ich byli zarówno ludzie sławni z racji swoich dokonań z różnych dziedzinach, czy dlatego,  że  należeli do wielkich rodów - ale i zwykli mieszkańcy Krakowa, Lwowa, Tarnowa, Bochni i innych galicyjskich miejscowości  Jedni opisali swoje emocje w pamiętnikach, za niektórych uczynili to inni, podziwiający stałość ich uczuć albo gorszący się cudzymi mezaliansami i romansami. Dlatego też przetrwały na kartach dawno wydanych książek czy archiwalnych rękopisów. Uważając  że warto je przypomnieć, nim czas i biblioteczne mole zamienią wszystko w pył, opowiadam je tu na nowo..."

                                                                       *******

Książka liczy 214 stron, okładkę ma miękką, a w środku dużo czarno-białych ilustracji w tekście.
Wydana została w serii "Pamiętniki, wspomnienia, biografie".

piątek, 14 czerwca 2013

Konkurs, czyli ... wakacje z "Panią na Złotym Potoku"

Na wielu zaprzyjaźnionych blogach pojawiają się od czasu do czasu różne konkursy. Pomyślałam sobie, że może Ktoś, kto lubi czytać biografie i  zainteresowany jest dziejami polskiej arystokracji będzie miał ochotę i czas wziąć udział w moim KONKURSIE, który ogłaszam z okazji zbliżającego się  lata...
Może będzie to książka na wakacyjny wyjazd? Może na spokojne poczytanie w chwili wolnej na ogrodzie, balkonie lub plaży?
Do wygrania jest ostatnia książka mojego autorstwa "Pani na Złotym Potoku. Opowieść o Marii z Krasińskich Raczyńskiej", Wydawnictwo LTW, Łomianki 2013.



Pytania konkursowe:
1. Dlaczego lubisz czytać biografie?
2. Która z biografii czytanych ostatnio zrobiła na Tobie wrażenie? Dlaczego?
3. Na IV stronie okładki mojej książki zamieszczony jest portret Elizy Krasińskiej z dziećmi. 
Kto jest autorem tego znanego portretu?




Na odpowiedzi czekam do 28 czerwca (piątek).
W komisji konkursowej "zasiadam" jedynie ja. 
Odpowiedzi na pytania można wpisywać bezpośrednio pod postem lub przesłać mi  na adres:

bioggraff40@gmail.com

Wyniki konkursu ogłoszone zostaną 29-30 czerwca. 


Zapraszam do zabawy!

środa, 12 czerwca 2013

Maria Kalergis oczami Stanisława Szenica

Od jakiegoś czasu tkwię  ponownie w XIX stuleciu - czytam, notuję, poznaję, odkrywam...
Sięgnęłam z tego też powodu po niegdyś bardzo popularną biografię znakomitego Stanisława Szenica "Maria Kalergis". 
PIW wydawał  serię "Ludzie żywi" (nie wiem czy jest kontynuowana?), w której to ukazały się m.in. książki o Chopinie, Asnyku, Garibaldim.
Piszę o egzemplarzu bibliotecznym, bo nigdy książki tej nie miałam w swoich zbiorach. 
W 1973 roku, wydano ten tytuł już po raz czwarty w imponującym nakładzie 20 tysięcy!



Bohaterką jest tu Maria Kalergis - postać znana w salonach Paryża, Petersburga i Warszawy, muza artystów, kobieta o zniewalającej urodzie obdarzona muzycznym talentem.  Jej ojcem był Niemiec w służbie rosyjskiej, matka była Polką, mąż milionowym Grekiem, po którym została jej córka i oryginalne nazwisko.
Złączyła ją miłość z Adamem Potockim - przystojnym jedynakiem, panem na Krzeszowicach. Na drodze do wspólnego szczęścia staje ówczesna obyczajowość, a przede wszystkim matka Adama. 
Maria jest piękna, bogata, niezależna, ale jest też rozwódką (żyła w separacji z mężem  rozwód ponoć nigdy nie został przeprowadzony) z dzieckiem. Ktoś taki nie mógł zostać hrabiną Potocką.
Czy to Potocki kochał za mało  czy jego matka zbyt silnie naciskała na zerwanie? Nie wiemy... Do zerwania jednak doszło. Ale korespondencja między nimi nigdy nie ustała. Jej listy do niego wydano w odrębnym tomie  w 1986 roku (PIW). Ocalały złożone w archiwum Potockich. Nie zniszczyła ich żona Adama - Katarzyna z Branickich (siostra Elizy Krasińskiej), wręcz przeciwnie - przechowała porządkując ogromne rodzinne archiwum, włożyła do dużej białej koperty, opisała, zostawiła dla potomnych. 




Maria wychodzi po raz drugi za mąż za Rosjanina - Muchanowa. W Warszawie jest postacią pierwszoplanową, damą u której się bywa, a jeszcze więcej, o której się mówi. Znała Chopina, Norwida (który się w niej beznadziejnie kochał), Moniuszkę, Liszta. Pisano o niej wiersze, plotkowano, podziwiano. Sprawy kultury, szczególnie muzycznej, były dla niej bardzo ważne. Nie miała za to szczęścia do portrecistów. Była - jakbyśmy to dziś powiedzieli - niefotogeniczna. 
Może gdyby zamówiła portret u Winterhaltera? Nikt tak jak on nie potrafił w tamtej dobie malować kobiet. Ale taki portret niestety nie powstał i dziś nie ma materialnych pamiątek poświadczających  urodę Marii Kalergis - wiadomo, że była wysoka, miała blond włosy, niebieskie oczy.
Książka opatrzona jest szczegółową bibliografią, spisem ilustracji, indeksem osobowym.
Warto przeczytać - miłośnicy biografii na pewno doskonale książkę znają. Ja przypomniałam sobie ją ponownie z przyjemnością.




Dołączyłam jeszcze zdjęcie książki  "Maria Kalergi. Listy do Adama Potockiego (PIW, 1986).

To uzupełnienie biografii Szenica, tym ciekawsze, że autor nie znał tych listów, które rzuciły wiele światła na związek Marii z Potockim (w książce Szenica w zasadzie epizodyczny).
Listy poprzedzone są obszernym wstępem, przypisami i streszczeniami życia Marii w kolejnych latach.
Jest to też próbka polskiego listu romantycznego, choć pisanego zgodnie z duchem tamtych czasów - po francusku.

niedziela, 9 czerwca 2013

Co słychać w Pszczynie?

Pałac Hochbergów -  jedna z najcenniejszych rezydencji w Polsce, przepiękny park pełen starych drzew, pięknych krzewów, stawów, romantycznych mostków...
Miejsce na odpoczynek i spacer wymarzone. Tu zawsze wypoczywam, nawet w gorącą, tłumną niedzielę. W Pszczynie po prostu zawsze jest pięknie.
                                                                                                                                                                        

"Twarzą" Pszczyny od lat jest jej najpiękniejsza i najsławniejsza mieszkanka - księżna Daisy, której portrety i fotografie możemy oglądać zwiedzając muzeum.



Młodsi mogli pojeździć specjalnym, kolorowym pociągiem, starsi wsiąść do karety...
Gdy zobaczyłam karetę pomyślałam od razu o Koleżance - Blogerce,  która chyba tydzień wcześniej  uczestniczyła w  Pikniku  Regencyjnym w Pszczynie. Piękne zdjęcia i filmy z Pikniku zamieściła  tutaj. 
Kareta jakoś wpisała mi się wizualnie w taki Piknik, prawie poczułam inną epokę i zobaczyłam dziewczyny w swych specjalnie szytych na tę okazję sukniach, w ich uroczych kapelusikach, ręcznie ozdabianych pantofelkach...




























Słynne rododendrony jeszcze kwitły, ale ich najlepszy czas już pomału mija...
Reszta bez zmian - jak zawsze piękna.







sobota, 8 czerwca 2013

Nowaczyński o kobietach

Nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytałam coś tego autora. Może na studiach? Ale to było dawno, a pamięć jest ulotna. Kilka dni temu odebrałam zamówioną wcześniej w księgarni książkę Adolfa Nowaczyńskiego "Tylko dla kobiet". 
Jest to zbiór esejów o rożnych postaciach  (wbrew tytułowi nie tylko kobietach) napisany przenikliwie, z dużą erudycją, językiem ciekawym, choć nie zawsze łatwym. Sporo tu neologizmów, zabawy słowem, swobody literackiej. Nowaczyński czasem przypomina w błyskotliwych sformułowaniach Stanisława Wasylewskiego, ale nieraz to, co było oryginalne jeszcze przed wojną dziś nieco "trąci myszką". Sporo tu różnych aluzji, odwołań, dygresji. Szkoda, że wydawca nie postarał się o przypisy wyjaśniające, kim były niektóre postacie. Dla odbiorcy przedwojennego wszystko to było jasne, ale dziś niektóre sprawy są już mało czytelne. 


Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu 3 eseje.
1. "Piękna pani Przeździecka" - to z racji tego, że jest jedną z bohaterek mojej powstającej obecnie książki.
2. Prababka "Paneuropy" - chyba najciekawszy esej o znanej niegdyś Marii Kalergis, wielkiej muzie romantyzmu.
3. "Jedynak cesarzowej Eugenii" - o samej cesarzowej tutaj niewiele, więcej o cesarzu-mężu, na którym Nowaczyński nie zostawia przysłowiowej "suchej nitki". Zarzuca mu głupie i lekkomyślne nominacje, obciążenie erotomanią, ale przyznaje, że był gentelemanem. Trudno było nim nie być. To była wciąż Europa elity, na inne zachowania aż do końca I wojny nie było po prostu miejsca.




Adolf Nowaczyński (1876-1944) życiorys miał ciekawy, a w jakich czasach przyszło mu żyć mówią już same daty. Na końcu książki dołączono "Ze wspomnień wnuka" spisane w lutym 2013 roku przez Marka Sigmunda. Latem 1939 roku 6-letni wnuczek przebywał z dziadkiem Nowaczyńskim w urokliwym podolskim majątku Wojniłów. Zabytkowy dwór pamiętający czasy Sobieskiego szczęśliwie przeżył wszystkie dziejowe katastrofy - pogrom bolszewicki, wojny, dopiero w latach 1956-1958 z rozkazu Chruszczowa został "zlikwidowany" podczas akcji zacierania śladów polskości na tamtych terenach.
Dziadek Nowaczyński w uroczy sposób uczył wnuka alfabetu. Co rano opuszczał z okna na piętrze czekoladkę z Wedla. A były to niezwykłe czekoladki, z wierszykami, np. A - aniołek, B - baranek... 
Po 17 września 1939 roku rodzina musiała uciekać, wtedy to wnuczek po raz ostatni widział dziadka, który pozostał we dworze, na posterunku. Aresztowano go jako wroga narodu, posłano do groźnego Komisarza Ludowego. Tymczasem komisarz okazał się przedwojennym  kelnerem czy fryzjerem i znał dobrze Nowaczyńskiego. Wydał mu dokument ewakuacyjny do Warszawy. Pisarz uniknął śmierci ze strony Rosjan, ale w Warszawie nie poszczęściło mu się z gestapo. Przesłuchania na Pawiaku zostawiły trwały ślad na jego zdrowiu. Skatowanego zwolniono... Zmarł w szpitalu św. Rocha (s.204 - 207).
                                                                         *****

'Tylko dla kobiet" miało wydanie w 1934 roku. O obecne wznowienie (2013 ) postarała się Oficyna Wydawnicza RYTM. Okładka twarda, bez ilustracji.

środa, 5 czerwca 2013

"Pani na Złotym Potoku" w "Do Rzeczy"

Autor zawsze chyba nadsłuchuje jaki jest odbiór jego pracy. To naturalne.  Piszemy, bo bez tego nie umiemy żyć, oddychać, istnieć. Piszemy dla siebie. Przede wszystkim jednak piszemy dla Czytelników.
Dziś otrzymałam informację, że miła recenzja mojej książki "Pani na Złotym Potoku"pióra Piotra Zychowicza, pojawiła się w tygodniku "Do Rzeczy", nr 19 (3-9 czerwca 2013).

Na stronie 58 możemy przeczytać tekst zatytułowany "Jak córka polskiego wieszcza miała zostać królową Szwecji".
Fragment recenzji zamieściło Wydawnictwo LTW  tutaj.


Zdjęcie ze strony Wydawnictwa LTW

wtorek, 4 czerwca 2013

Zapowiedzi, czyli na co czekam w czerwcu?

W zasadzie trzon moich lektur to książki starsze, by nie użyć słowa stare, w sensie oczywiście pozytywnym, wydane wiele lat temu. Do nowości podchodzę ostrożnie, w zasadzie kupuję jedynie książki historyczne. 
Literatura piękna zaczyna i kończy się u mnie na klasykach, choć czasem, kilka razy w roku, robię wyjątki i czytam coś autorów żyjących. Z rożnym skutkiem... Czasem ulegam impulsowi w księgarni (przeważnie na wakacjach) i kupuję nowość, bestseller i ... polegam stłamszona formą, językiem, przez który przejść często nie potrafię. 
Nie wiem, czy wydaje mi się, czy też jesteśmy zalani produktami literaturopodobnymi w lśniących okładkach? Książkami, które można ostatecznie przeczytać w sobotnie, deszczowe popołudnie, ale których wcale nie chce się mieć na półkach. Bo po co? 
Takie nasunęły mi się myśli czerwcowe, chyba podszyte tą szarą, mokrą aurą. Trochę pesymistyczne?

Na co czekam teraz? Kilka propozycji przedstawiam poniżej.

Książka oczekiwana ze względu na temat - losy bezcennego, zaginionego w czasie wojny, a wcześniej zrabowanego przez nazistów "Portretu młodzieńca"  Rafaela. 
Poświęciłam kiedyś sporo czasu na przeczytanie wszystkiego, co wpadło mi na ten temat w ręce.
Zobaczymy... jak poradził sobie z tematem pan Miłoszewski. 
Według zapowiedzi wydawcy:
"Bezcenny to międzynarodowy thriller łączący najlepsze cechy prozy Dana Browna, Arturo Perez-Reverte i Umberto Eco."


Bezcenny to pełne błyskotliwej erudycji kompendium wiedzy o sekretach historii sztuki. O genialnych artystach, o szalonych kolekcjonerach, o chciwych marszandach, o wielkiej grabieży z czasów okupacji, a także o szwindlu, jakim jest dzisiejszy rynek sztuki."

"Bezcenny to także komentarz do rzeczywistości w ironicznym, prześmiewczym i bezkompromisowym stylu, do którego przyzwyczaił nas autor Uwikłania i Ziarna prawdy."

Czekam... w końcu czerwca przekonam się, czy moje czekanie było tego warte.


Książka o mieście, do którego jeszcze nie pojechalam, a które jest na mojej liście "zobaczyć, koniecznie!".
Marek Koprowski "Wilno. Historia, ludzie, tradycje"

Wydawca pisze:
"Wilno pełne wspaniałych zabytków i uroczych zakątków leżało niegdyś w polskich granicach. Zapewne dlatego tak żywa jest dla nas ciągle jego historia. Prezentowana książka to zajmująca opowieść o początkach miasta i jego burzliwej historii napisana przez znawcę tematyki kresowej o wileńskich korzeniach. Interesująca narracja, zawierająca także ciekawostki z życia codziennego, ubogacona została licznymi archiwaliami."




Ryszard Kapuściński "Autoportret Reportera".
Pierwsze wydanie tej książki ukazało się 10 lat temu.
Kapuściński jest dla mnie Mistrzem słowa. Mądry człowiek, podróżnik. Dziennikarz, Reporter, Pisarz.
Wielkie litery stawiam nieprzypadkowo.

Dla mnie niedościgły wzór. Taka umiejętność dostrzegania świata, komentowania, widzenia znaczeń i symboli  dana jest nielicznym. 
Najlepszy z najlepszych.

niedziela, 2 czerwca 2013

Tajemnice nazistowskiej grabieży polskich zbiorów sztuki

Niedawno na blogu  Dom z papieru przeczytałam o mającej się ukazać w czerwcu powieści Zygmunta Miłoszewskiego "Bezcenne", która porusza sprawę grabieży polskich dzieł sztuki przez nazistów. Książkę, gdy tylko się ukaże kupię i przeczytam, bo temat ten zawsze mnie pociągał i interesował. Informacja ta spowodowała, że poszukałam kupioną kilka lat temu ciekawą książkę J.Roberta Kudelskiego "Tajemnice nazistowskiej grabieży polskich zbiorów sztuki" (Wydawnictwo Tower Graphics, 2004 r.). Jeszcze raz przeczytałam i odświeżyłam sobie wiadomości
Każdy, kto choć trochę interesuje się polską sztuką, muzealnictwem i odwiedza nasze muzea wie, że ogromna ilość polskich dzieł sztuki została w czasie wojny nie tylko bezpowrotnie zniszczona, ale także wywieziona, skradziona i ... częściowo do dziś nieodzyskana.
We wrześniu 1939 roku płonął nie tylko nasz Zamek Królewski w Warszawie, a jego pracownicy z narażeniem życia, ratowali co mogli, płonęły pałace wypełnione dziełami sztuki, archiwa, gromadzone setki lat cenne księgi, rodowe dokumenty. Bezcenne...
To, co nie spłonęło naziści w planowy, przemyślany sposób kradli, a wiele z tych dzieł do dziś pozostaje zaginionych.


O tajemnicach grabieży opowiada właśnie ta książka.
Jeszcze przed wojną niemieccy muzealnicy i historycy sztuki przyjeżdżali do Polski w ramach "przyjaznej współpracy". Tak naprawdę zbierali informacje, co i gdzie się znajduje. Gdy wybuchła wojna Niemcy byli świetnie zorganizowani i poinformowani, poza ludzką tragedią zaczął się największy, metodyczny rabunek dzieł sztuki. Jaka była ich wartość? Nie da się chyba dziś ustalić. Ale warto przypomnieć, że polskie instytucje kredytowe zostały ograbione na sumę ... 590 mln złotych!

Jeden z rozdziałów tej książki poświęcony jest najcenniejszemu "zaginionemu" i nosi tytuł "Na tropie Rafaela".  Gdzie jest "Portret młodzieńca" Rafaela ze zbiorów Czartoryskich w Krakowie? Do dziś jest to pytanie bez odpowiedzi. Choć od czasu do czasu pojawiają się w prasie rożne sensacje na ten temat... przeważnie wyssane z palca.

Kolejny rozdział poświęcony jest grabieży z Muzeum Wojska. Wykaz strat wojennych z 2001 roku mówi o ... 8 tysiącach obiektów! Niektóre zbiory miały więcej szczęścia, m.in. te złożone przez nazistów w austriackim zamku Fischhorn. W kwietniu 1946 roku przez Salzburg, gdzie znajdowały się magazyny amerykańskie, wyjechało 12 wagonów z 477 skrzyniami pełnymi skarbów. Wracały do Polski.
Kto nie zna historii uratowania i wywiezienia wawelskich skarbów może przypomnieć sobie całą historię czytając rozdział "Wielka ucieczka zbiorów wawelskich". Arrasy, miecz koronacyjny Szczerbiec, insygnia królewskie, średniowieczne bezcenne rękopisy najpierw podróżowały galarem węglowym po Wiśle szczęśliwie omijając naloty Luftwaffe. W Kazimierzu nad Wisłą przeniesiono zbiory na zaprzęgi konne i w ten sposób znalazły się w Lublinie. Potem był Łuck, Krzemieniec, Bukareszt. Myślano o zdeponowaniu zbiorów w neutralnej Szwajcarii, poproszono o pomoc Watykan, ale... ten ODMÓWIŁ! Potem był Pireus, Malta, potem Bordeaux, ambasada polska w Londynie, aż wreszcie  na pokładzie "Batorego" wywieziono je do Kanady. Wróciły dopiero po 22 latach, w 1961 roku...



Kto chce przyjrzeć się temu frapującemu tematowi, dowiedzieć się w jakich zamkach na Dolnym Śląsku przechowywano dzieła sztuki zrabowane nie tylko z Polski, ale z całej Europy powinien sięgnąć po tę książkę. Dodam, że autor napisał jeszcze kilka innych, gdyż specjalizuje się w poszukiwaniu zaginionych dzieł i pasjonują go tajemnice II wojny światowej.
Na IV stronie okładki rząd cennych zaginionych dzieł, m.in. XVI wieczny złocony kielich z kościoła w Krasnem czy "Portret młodzieńca" Rafaela. 

                                                                            *****

Kto jest szczególnie zainteresowany polecam stronę http://kolekcje.mkidn.gov.pl/
To strona Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego - obiekty zaginione, odzyskane...