czwartek, 28 listopada 2013

Referat w Muzeum Romantyzmu

Tak się miło dla mnie złożyło, że moja ostatnia książka "Pani na Złotym Potoku" zyskała dość spore zainteresowanie. Nieoczekiwanie duże, w porównaniu z moimi wcześniejszymi publikacjami...
Czy to zasługa bohaterki, córki naszego romantycznego poety Zygmunta Krasińskiego? Czy moja? Czy nasza wspólna? Trudno dociec... 

Otrzymałam zaproszenie z Muzeum Romantyzmu w Opinogórze i 16 grudnia będę miała przyjemność, na Spotkaniu Muzealników,  wygłosić krótką prelekcję na temat mojej książki.





Do tej pory znałam to piękne, romantyczne miejsce jedynie jako turystka, która zawitała tam dwukrotnie w drodze z Mazur. Teraz poznam Opinogórę w zimowej szacie i o ile z wrażenia - co zdarzyło mi się już na krakowskich Targach Książki -  nie zapomnę o zdjęciach, podzielę się ich efektem po powrocie.



Uwaga!

Ponieważ wiele osób pyta mnie o spotkanie w Opinogórze wyjaśniam, że jest to wewnętrzna impreza organizowana przez Muzeum. Z tego co wiem skierowana do muzealników i przyjaciół muzeum w Opinogórze. 
Nie jest więc to moje spotkanie autorskie, ja tylko jestem jednym z prelegentów.
Wejście jedynie na zaproszenie.

środa, 27 listopada 2013

Trochę o zapowiedziach wydawniczych

Nie wiem, czy moja lista życzeń do Mikołaja nie jest już zbyt długa? Zaczyna już powstawać druga lista "Gwiazdkowa". Nie można jednak niektórym tytułom się oprzeć.
A oto, co trafiło na moją listę:




Katarzyna z Sosnowskich Platerowa  " Moja podróż do Włoch. Dziennik z lat 1785-1786"
Wydawnictwo LTW


"Dziennik ten jest jednym z najciekawszych polskich opisów podróży do Italii w XVIII w. Oprócz podziwianych krajobrazów i zabytków, oglądanych manufaktur, sklepów, parków i ogrodów, można znaleźć bardzo interesujące opisy zwyczajów i mentalności mieszkańców Italii, ich wyglądu, rozrywek, kuchni, domów. Platerowa była doskonałą obserwatorką, często ironiczną i złośliwą, która pozostawiła na kartach dziennika wiele ciekawych charakterystyk. Niezwykle plastyczne opisy przemawiają do wyobraźni, budzą ciekawość, nostalgię, a niekiedy nawet zdziwienie współczesnego czytelnika."



Elżbieta Szczęsnowicz " Rufina Piotrowskiego przypadki"
Wydawnictwo Zysk i S-ka.

"Gdy kibitka z bohaterem powstania listopadowego – Rufinem Piotrowskim – w iście szatańskim pędzie ruszyła ku Syberii, poprzysiągł on, że nigdy nie da się uwięzić na całe życie...

Za zorganizowanie antycarskiej konspiracji w Kamieńcu Podolskim został skazany i osadzony w więzieniu w Kijowie, a następnie zesłany na dożywotnią katorgę pod Omskiem. Przez szesnaście miesięcy zbierał żywność, suszył chleb na suchary, rysował mapy i oszczędzał pieniądze.

W lutym 1846 roku porwał się na wręcz szalony wyczyn – uciekł z niewoli i ruszył w najdłuższą podróż swojego życia. W środku syberyjskiej zimy, unikając ludzkich siedzib, pieszo pokonał góry Ural, śpiąc w wykopanych w śniegu jamach.

Historia owej brawurowej ucieczki, doskonale opisana w tej książce, mogłaby zainspirować niejednego reżysera światowego formatu. Niezwykłe przygody i heroiczne postawy, przejmujące opisy życia codziennego na zesłaniu, funkcjonowania rosyjskiego aparatu represyjnego, unikatowe portrety ówczesnej Syberii, jej bogatej przyrody oraz ludów koczowniczych ją zamieszkujących to tylko niektóre fragmenty spotkania z tym patriotą pokornego serca i nieugiętego ducha."






Marek Rezler "Nie tylko orężem. Bohaterowie wielkopolskiej drogi do niepodległości"
Rebis


" Sylwetki wybitnych bohaterów wielkopolskiej drogi do wolności zaangażowanych w pracę społeczną, narodową i niepodległościową.Książka jest swoistą kontynuacją, rozwinięciem i zamknięciem problematyki związanej z zaangażowaniem Wielkopolan w walkę o niepodległość w czasach zaboru, podjętej we wcześniejszych publikacjach Marka Rezlera (...)

Główną część książki stanowi prezentacja sylwetek ludzi szczególnie zasłużonych w pracy organicznej i walce zbrojnej tego czasu, a także próba zaprezentowania biografii zbiorowej polskich działaczy w zaborze pruskim. Autor dokonuje też zupełnie nowej oceny przyjmowanych dotąd metod walki o wolność z punktu widzenia ich racjonalności i osiągniętych celów.
Marek Rezler jest historykiem zajmującym się m.in. dziejami Wielkopolski, a zwłaszcza udziałem mieszkańców tej części kraju w walkach narodowowyzwoleńczych, biografistyką i badaniami regionalnymi ..."


Krzysztof Penderecki "Pendereccy. Saga rodzinna"
Wydawnictwo Literackie

"Kiedy wysłał trzy utwory na Konkurs Młodych organizowany przez Związek Kompozytorów Polskich, zdobył wszystkie trzy nagrody.
Jest jednym z najważniejszych kompozytorów XX wieku. Całe życie poświęcił muzyce, ale, jak twierdzi, jego największą miłością są... drzewa.
Krzysztof Penderecki z okazji swoich 80. urodzin obdarowuje czytelników wyjątkowym prezentem: autobiografią, w której ukazuje się od bardziej prywatnej strony, dotychczas pozostającej w ukryciu. Oczywiście ci, którzy chcieliby prześledzić muzyczną drogę mistrza, również nie będą zawiedzeni, jednak ta książka to przede wszystkim Krzysztof Penderecki pośród rodziny, przyjaciół, w Lusławicach, wśród drzew i dźwięków.
Jego babcia była Ormianką, a dziadek Niemcem. Ojciec i dziadek fascynowali się grecką literaturą i kulturą, dlatego Penderecki przyznaje się do wychowania w tradycji śródziemnomorskiej. Autor wspomina młodość: studia, przyjaźnie, pierwsze sukcesy, początek drogi do międzynarodowej sławy. Książka zawiera też odpowiedzi na wiele pytań, które odkryją, jaki jest Krzysztof Penderecki dla bliskich i przyjaciół, uczniów i kolegów, co myśli o swoim życiu i drodze, jaką przebył, komu zawdzięcza sukces, co najbardziej w życiu ceni, jak i kiedy wypoczywa, czy lubi spotkania z ludźmi, a kiedy potrzebuje samotności."


poniedziałek, 25 listopada 2013

Mrok może ochraniać nasz spokój...

Listopad... dziś nawet było po raz pierwszy nieco zimowo. Śnieg poprószył, postraszył, nieśmiało przypomniał, że grudzień tuż, tuż...

25 listopada 2003 r. Ryszard Kapuściński pisał ("Lapidarium VI"):

"Polubić mrok. Jest koniec listopada, dni krótkie, słońce wstaje późno i wcześnie zachodzi. 
Z tego powodu ludzie czują się źle, to pora roku sprzyjająca stresom, rozdrażnieniom, podenerwowaniom, depresjom.
Ale można przecież oswoić bestię, a nawet ją polubić. Bo mrok może także ochraniać twój spokój. Tempo życia powolnieje, ludzie wolą siedzieć w domach, dają ci więcej czasu, abyś mógł w skupieniu pracować."



sobota, 23 listopada 2013

Podróż do Petersburga

Dziś post nietypowy, bo opiszę coś, co miało miejsce... 13 lat temu. Skuszona "zamówieniem Czytelników" postaram się odkurzyć w pamięci te kilkanaście dni  lipca 2000 roku. Tematem podroży będzie jedno z najpiękniejszych miast w Europie - Petersburg.
W tamtych czasach turystyka masowa nie była jeszcze tak masowa jak dziś, a grupa osób, która wybrała się w autokarową podróż nad Newę była ciekawa świata, historycznie oczytana i miło było niekiedy podzielić się rożnymi refleksjami z towarzyszami podroży.

Wyjazd z Warszawy, przejazd przez Litwę, Łotwę i wjazd do Rosji. 
Na granicy (nie pamiętam już gdzie była przekraczana) był tylko jeden autokar. Nasz.
Ale odstać swoje musieliśmy, kontrola szczegółowa, drobiazgowa, a potem już prosta jakby odrysowana linijką droga, tylko jedno skrzyżowanie z drogą na Psków, którego światła gdzieś w oddali były widoczne.
Kierunek - Petersburg.

Było to od zawsze miasto moich marzeń. Zbudowane z fantazji cara Piotra, przepięknie położone, kuszące historią, architekturą. Tołstoj, Puszkin, Anna Karenina, Carl Fabergé, koncerty Marii Szymanowskiej...
Skojarzeń mnóstwo, postacie realne mieszają się z literacką fikcją.



Mozaika z pamiątek - pocztówki, trochę zdjęć...
Droga długa, męcząca, ale w perspektywie zwiedzanie, wizyty w carskich pałacach i ... białe noce. Był początek lipca.
Przyjazd do hotelu - wielki gmach socrealistyczny, ale pokój przyjemny, wygodny, z łazienką. Wielkie korytarze, niezagospodarowane przestrzenie. Wszystko "balszoje".
Po przyjeździe telefon do domu. Duża już ze mnie była dziewczynka, ale jak to z rodzicami, trzeba się odmeldować.


- Dojechałaś szczęśliwie, to dobrze, co jeszcze? Ładny hotel?
- Ładny, z okien widać jakąś świątynie z kopułami jak cebulki. Złote, mienią się w słońcu...
- W słońcu? Przecież już noc!
- Jaka noc? U mnie świeci słońce.
- To która tam godzina?
- Jak to która... 23.00...
Tym sposobem naprawdę zauważyłam i zrozumiałam, co to białe noce.

Potem zaczęło się zwiedzanie. Mieliśmy poza naszym polskim przewodnikiem, jeszcze przewodniczkę miejscową, która była z nami od rana do końca wieczornego zwiedzania. Elegancka, starsza pani, mówiąca po polsku, podobno kiedyś studiowała w Polsce...

Ermitaż - bogactwo sztuki i wnętrz, w tym dwa arcydzieła Leonarda da Vinci.
Zejście schodami w Pałacu Zimowym było estetycznym doznaniem. Filmowa scena... Czerwony dywan, marmury, złocenia.


Pamiętny był wieczorny, a w zasadzie nocny wypad na tzw. podnoszenie mostów. Około 2 w nocy mosty Petersburga są podnoszone, mogą wówczas wpływać  statki, bo to w końcu jeden z największych portów Rosji. Widowisko warte obejrzenia. Jednak dobrze być po właściwej stronie rzeki, by potem wrócić do hotelu, w innym przypadku trzeba czekać kilka godzin, bo dopiero nad ranem mosty się opuszcza.


Jak wrócić z Petersburga bez książek?
To niemożliwe.
Petersburg może czarować. Jest tu wiele przepięknych miejsc, widoków stworzonych po to, by je utrwalić na kliszy lub po prostu już na zawsze - w pamięci. Miasto wybudowane jest z rozmachem, architektonicznie zachwyca i zdumiewa. Poza wielkimi placami i monumentami są też urocze zaułki, śliczne, romantyczne mostki,  z kutymi balustradami, latarenkami.

Rejs po Newie - owszem i taka atrakcja się trafiła. Wypożyczyliśmy kilkunastoosobową łódź i w drogę... Pamiętam, że było wesoło, "kapitan" był lekko zwariowany i z fantazją zakręcał po Newie. Oj, działo się...

Na koniec podróży  deser - pałace carskie pod Petersburgiem. Peterhof z bajecznymi ogrodami pełnymi fontann, które działały wyrzucając radośnie wodę do góry ku uciesze tłumów z całego świata. 
Peterhof - zdjęcie z książki
Można było zrobić sobie zdjęcie z XVIII-wiecznymi postaciami, pospacerować po alejkach, kupić bardzo drogie w tym miejscu, ale przepiękne, pamiątki. Malowane ręcznie tace, filiżanki, wszelkie "podróbki" słynnych jaj Faberge.
Tam właśnie widziałam spacerującą panią z niedźwiadkiem na złotej smyczy. Tak, to był niedźwiadek, mały, rozkoszny, brązowy miś. 
Takie rzeczy to chyba tylko w Rosji...


Carskie Sioło - zdjęcie z książki
Odwiedziliśmy także mniej znany pałac - Pawłowsk. Tu zwiedzaliśmy wnętrza - oszałamiające. 
Jak nasza grupa weszła do Carskiego Sioła nie wiem, najpierw nie było biletów, potem za dopłatą już były i w końcu znalazłam się w ulubionym pałacu carycy Katarzyny. Dziś słynna bursztynowa komnata jest już  zrekonstruowana, ale wówczas dopiero trwały nad tym prace. Pamiętam jedynie jedną ukończoną w całości ścianę. Piękno zaklęte w bursztynie.
Pałace carskie były zniszczone w czasie wojny, pozostały z nich ruiny... Rosjanie wszystko z pietyzmem odbudowali.

Były też inne miejsca znane, mniej znane, place, przepiękne cerkwie, krążownik Aurora stojący u nabrzeża, zakupy. Przez kilka lat chodziłam w cieplutkich chustach kupionych "u babci" na straganie ulicznym. Tkane z cieniutkiej wełny, lekkie jak mgiełka, dawały niesamowite ciepło w mroźne zimy. 
Jak z każdej podróży wracałam z Petersburga nie tylko z głową pełną wrażeń, ale też z książkami.



W tym samym roku, w którym byłam w Petersburgu, wydałam swoją pierwszą książkę o Teofili z Morawskich Radziwiłł. Jeden z rozdziałów zatytułowałam "Rosyjski epizod - nad Newą i Moskwą". Przywołuję tam m.in. wspomnienia francuskiej pisarki pani de 
de Staël, która pisała o Petersburgu:

"Budynki zachowały jeszcze olśniewającą biel i nocą, w księżycowej poświacie, wydaje się, że to olbrzymie białe zjawy wpatrują się, nieruchome, w nurt Newy."

wtorek, 19 listopada 2013

KONKURS z okazji urodzin bloga!

W grudniu 2012 roku założyłam blog "O biografiach i innych drobiazgach". Wszystkim, którzy mnie odwiedzają dziękuję, pozostawione komentarze z uwagą czytam.
Dziękuję za wszystkie maile, które otrzymałam.

W związku z miłymi urodzinami ogłaszam konkurs.
Do wygrania jest moja książka  wydana  w Wydawnictwie LTW
 "Pani na Złotym Potoku".
To biograficzna opowieść o córce poety Zygmunta Krasińskiego - Marii Beatrix z Krasińskich Raczyńskiej.





Proszę o odpowiedź na jedno pytanie związane oczywiście z biografiami. O kim przeczytalibyście książkę? 
Proszę o  dokończenie zdania i jego uzasadnienie.

Czekam, aż ktoś napisze biografię...

Odpowiedzi proszę kierować na mój adres e-mail: bioggraff40@gmail.com
Na odpowiedzi czekam do 7 grudnia.
Ogłoszenie wyników: 8 grudnia, w niedzielę.

Komisja konkursowa jest jednoosobowa i  całkowicie subiektywna :)
Chętnych zapraszam!

sobota, 16 listopada 2013

Ratujmy Muzeum Polskie w Szwajcarii!

Jest w Szwajcarii miasto Rapperswil...
W 1870 roku hrabia Władysław Plater - popowstaniowy emigrant, społecznik i patriota założył w średniowiecznym zamku położonym malowniczo nad Jeziorem Zuryskim, Muzeum Polskie. Nietrudno policzyć, muzeum przetrwało ponad 140 lat... promując polską kulturę, opiekując się cennymi zbiorami, troszcząc się o zamek. 
Jednak dziś losy Muzeum Polskiego w Rapperswilu są zagrożone. 
Instytucja może po prostu przestać istnieć!


W liście będącym  "Oficjalnym stanowiskiem Muzeum Polskiego w Rapperswilu wobec zamiaru jego likwidacji przez miasto i Gminę Grodzką Rapperswil" możemy przeczytać:
"Zamiar likwidacji Muzeum na zamku jest aktem pokory władz miasta i gminy wobec ambicji lokalnego oligarchy, który posługując się niegodnymi uczciwego obywatela metodami, od lat szykanuje Muzeum Polskie."

Komuś z lokalnych obywateli, mających w dodatku wpływy i pieniądze, po prostu przeszkadza, że w Rapperswilu znajduje się zasłużona, cenna polska placówka. Od kilku lat zrzeszenie "Pro Schloss" wraz z lokalną prasą agituje na rzecz "wyprowadzki" muzeum z zamku.
Jeszcze na początku tego roku władze miasta były przychylne Muzeum Polskiemu, ale obecnie sytuacja się zmieniła. Prezydent miasta miał ostatnio wyraźnie powiedzieć, że Muzeum Polskiego w Rapperswilu niedługo już nie będzie. 



























Właścicielem zamku jest gmina, Muzeum ma umowę na wynajem sal muzealnych (przedłużaną co 5 lat), ale ważne jest w tej całej sprawie także to, że choć Szwajcarzy pomagali,  to jednak Polacy utrzymywali zamek, pokrywali przez lata koszty remontów.
A utrzymywać naprawdę jest co. Zamek to okazała budowla, a w środku prawdziwe polskie skarby. 
Obrazy malowane przez Michałowskiego, Axentowicza, Brandta, Kossaków, Fałata... Przepiękne miniatury portretowe z dawnej kolekcji Tarnowskich w Dzikowie. Przekazane przez Artura Tarnowskiego, który po wojnie wyemigrował do Montrealu, a miniatury, które zabrał ze sobą były w zasadzie jedyną cenną rzeczą jaką zabrał z Polski. Rodzinne pamiątki i jednocześnie skarby kultury narodowej podarował Muzeum Polskiemu w Rapperswilu.
Poza tym są tam zegarki słynnej firmy Patek, tabakiery, popiersia, porcelana, biblioteka wraz z archiwum. 



























Jak potoczą się losy Muzeum, którego bibliotekarzem przez kilka lat był Stefan Żeromski? Czy polski MSZ szykuje się do rozmów, negocjacji? 


Wszystkim zatroskanych sytuacją Muzeum polecam jego stronę internetową 
http://www.muzeum-polskie.org/mpr/polski/index.html


Zagłosujmy, możemy wesprzeć Muzeum swoim głosem, petycję poparło już ponad 6200 osób i instytucji!
Swój protest możemy wyrazić także wysyłając bezpośrednio maila do Miasta Rapperswil.

*****


O zamku w Rapperswil pisałam już 1 kwietnia tutaj.

Wszystkich zainteresowanych tematem odsyłam do artykułów:




http://wpolityce.pl/artykuly/65879-czy-minister-sikorski-zareaguje-w-obronie-muzeum-polskiego-w-rapperswilu-tylko-msz-moze-powstrzymac-likwidacje-tej-placowki


Za udostępnienie zdjęć zamku, które zamieściłam w tym poście, dziękuję Pani Annie Piotrowskiej z Biblioteki Muzeum Polskiego w Rapperswil.

wtorek, 12 listopada 2013

Co nowego w tematyce biografii?

Staram się monitorować, co się ukazuje w tematyce biografii. Niby sporo, ale o aktorach, muzykach, piłkarzach, niby-gwiazdach nie muszę czytać. 
A poza tym? Kilka książek mnie zainteresowało. Oto one.
Nie wszystkie są klasycznymi biografiami - są tu też pamiętniki i monografia znanego rodu.


 
Ryszard Wolański "Tola Mankiewiczówna. Jak za dawnych lat".
W starym kinie... pamiętam ten cykl z dzieciństwa.


Jarosław Molenda "Krystyna Skarbek - królowa podziemia czy zdrajczyni?"
Czytałam o Krystynie Skarbek fabularyzowaną opowieść Marii Nurowskiej "Miłośnica".
Nie znam książek tego autora, więc kompletnie nie wiem, czego się spodziewać. Mam jednak ochotę zapoznać się z książką. Może dowiem się czegoś więcej?



Wydawnictwo Literackie prezentuje "Moje Bronowice, mój Kraków" Marii Rydlowej.
To wspomnienia o niezwykłej wsi, którą znamy z literatury. Czasy przedwojenne, okupacja i lata powojenne... Zapowiada się smakowicie!





















Stanisław Jan Rostworowski "Monografia rodziny Rostworowskich. Lata 1386 - 2012."
Tej książki jestem bardzo ciekawa! W dodatku kilkaset lat trwania rodziny zapisane zostało na ... 2600 stronach. W dwóch tomach!


sobota, 9 listopada 2013

Wokół 11 listopada ( z "Tygodnika Ilustrowanego", 1918)

Pomysł tego posta powstał, gdy przeglądałam roczniki dawnych gazet. Z ciekawości zajrzałam do numerów z 1918 roku. Co znalazłam? Wiele... Poniżej jedynie próbka.
"Tygodnik Ilustrowany" w październikowych numerach analizuje w artykułach przyczyny niegdysiejszego upadku Państwa i zadaje pytanie dleczego, które "W chwili odrodzenia jest palące" (nr 41, 12 X 1918).
Okładka numeru 41 jest symbolicznie prosta.  


W dalszych numerach mnóstwo fotografii, jest o Piłsudskim, Dmowskim, Paderewskim, wodzach zwycięskiej koalicji, Lwowie, pochodach narodowych w Warszawie czy Krakowie. 
2 listopada poznajemy skład rządu.



16 listopada okładka "Tygodnika Ilustrowanego" wyglądała już tak... Fragment rzeźby z paryskiego Łuku Triumfalnego.



Warto przejrzeć, tym bardziej, że dziś roczniki "starych" gazet mamy w ogromnej ilości w bibliotekach cyfrowych. Nie ruszając się z domu możemy przenieść się w listopadowe dni 1918 roku...

sobota, 2 listopada 2013

Arystokracja...

Książka, której ja, od lat pozostająca w tej tematyce, nie mogłam sobie odmówić. Arystokracja. Życie codzienne warstwy społecznej, mającej absolutnie wszystko i to w wymiarach, o których dzisiejszym nowobogackim nawet się nie śniło. Dodatkowo arystokracja posiadała jeszcze coś, co odróżnia ją od dzisiejszych pseudoelit - styl i tradycje pielęgnowane od pokoleń. 
O czym mówię? O książce "Życie codzienne arystokracji" napisanej przez Maję i Jana Łozińskich.



Książka pięknie wydana, jak większość pozycji PWN, starannie, można nawet powiedzieć wytwornie. Dobry papier, jakość ilustracji -  wszystko to na odpowiednim poziomie. 
Autorzy podzielili książkę na rozdziały. Obyczaje w salonie, sali balowej, pokoju dziecinnym. Jest o koniach, dworach, sukniach, balach, odwiedzinach.
Wszystko okraszone piękną porcją ilustracji. Elegancja, jak przystało na temat z okładki.
We wstępie autorzy zaznaczają, że to książka, w której przyjrzymy się dziejom tej klasy społecznej "w największym skrócie i uroszczeniu" (s. 9).
Wydaje mi się, że nawet skrót, a szczególnie w wydawnictwie PWN, nie powinien prowadzić do tego, by taka pozycja pozbawiona była przypisów.
Tu, moje wielkie zastrzeżenie. Tego rodzaju książki to nie literacka fikcja wymyślana w głowie autora, lecz historie autentyczne, oparte na źródłach - drukowanych lub rękopiśmiennych.
Na końcu zamieszczono wprawdzie bibliografię, ale przypisów nie ma. A mamy tu do czynienia z licznymi cytatami.
O ile w wielu momentach mamy zaznaczone, że np. o cytowanej sprawie "donosiła w swych wspomnieniach Wirginia Jezierska" (s. 73), to w oparciu o bibliografię czytelnik dojdzie do tego, że autorzy powołują się na wydaną w 1924 roku pozycję "Z życia dworów i zamków na Kresach" tejże autorki. W wielu przypadkach mamy odwołania do pamiętników i wspomnień rożnych osób. Tu nie będzie większego problemu ze znalezieniem źródła.  Ale w innych miejscach nie wiemy skąd zaczerpnięto cytat. A to wielka szkoda, bo ja akurat chciałabym wiedzieć!
Dotyczy to listów rożnych znanych osób, np. list Fryderyka Chopina na stronie 17, list Heleny Sanguszkówny na stronie 141, list Zygmunta Krasińskiego na stronie 148...

Dla wielu czytelników będą to nieistotnie detale, ja jednak, szczególnie zainteresowana tym tematem, "zakochana" w przypisach, będących często wskazówką dla tych, co chcą więcej, zwróciłam na to uwagę.

Moje dygresje w temacie przypisów powinny znaleźć się w zasadzie na marginesie dzisiejszych refleksji nad książką. Nie zmienia bowiem nic faktu, że to książka napisana z pomysłem i przede wszystkim smakowicie wydana. Warta przeczytania, napisana lekko, ciekawie, okraszona pięknymi ilustracjami. Miła dla oka. U mnie pozostawiła pewien niedosyt, ale miałam nadzieję przeczytać o czymś nowym, czego jeszcze nie znam. Materiał zebrany do książki wprawdzie bardzo ciekawy, ale w przeważającej większości już publikowany. A szkoda, bo nasze archiwa mimo wojennych zniszczeń, wciąż pełne i bogate...
Zamykając książkę miałam uczucie wędrowania po pięknie wyeksponowanym estetycznie świecie arystokracji. Jednocześnie nie opuszczało mnie wrażenie, że te wszystkie opowieści już znam...