sobota, 31 sierpnia 2013

Na wakacyjnym szlaku...

Koniec sierpnia, dla mnie zawsze łączy się z jakimś symbolicznym końcem lata. Dni coraz krótsze, spadają już liście z drzew, wieczory chłodne, ranki zimne. Idzie jesień. Wakacje zostały na zdjęciach. 
Spędziłam je w tym roku w naszym kraju, zwiedzając ciekawe miejsca, o niektórych już wcześniej pisałam.
Kilka zdjęć z mojego wakacyjnego szlaku zamieszczam poniżej. 

Zamek w Lidzbarku Warmińskim

Architektoniczne skarby Fromborka

Las... gdzieś w Borach Tucholskich

Na poznańskim rynku ktoś zgubił pantofelek...

W podróży

Ławeczka z kotem naszej Noblistki Wisławy Szymborskiej w Kórniku

Udana podróż to także udane jedzenie. Wspomnienia kulinarne, o których do dziś pamiętam:)



Szkoda, że następne wakacje dopiero za rok.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Na Zamku Królewskim

17 września 1939 roku o godz 11.15 zatrzymał się zegar na zamkowej, płonącej wieży bombardowanego Zamku Królewskiego w Warszawie. 
Obecnie, pamiętając o tych wydarzeniach, co dzień o tej godzinie rozlega się z zamkowego okna hejnał. Punktualnie o 11.15. Wysłuchałam go stojąc na Placu Zamkowym. Hejnał radosny,  jakby w odpowiedzi na te tragiczne wydarzenia, niosący swe dźwięki daleko. Radosny tak jak przywrócone zniszczonej stolicy życie.


Pożar zamku 17 IX 1939, zdjęcie archiwalne
Zamek - symbol, świadek historii, bezcenny klejnot narodowy o olśniewających wnętrzach. Gdy zamek płonął muzealnicy, pracownicy zamku, mieszkańcy Starego Miasta z narażeniem życia ratowali historyczne zbiory wynosząc, demontując najcenniejsze elementy, które przetrwały wojnę w piwnicach Muzeum Narodowego, inne poukrywane w prywatnych domach pod Warszawą też ocalały. 
Cokoł poświęcony kustoszowi zamkowemu,
Kazimierzowi Brokl, który zginął na dziedzińcu zamku
17 IX 1939 r. ratując zbiory...
Sejm już w 1949 r. podjął decyzję o odbudowie zamku, ale władze nie śpieszyły się. Gomułka widział tu jeszcze cień sanacyjnego prezydenta. Przełom nastąpił za Gierka. Zabiegi niestrudzonego prof. Stanisława Lorentza dały rezultat. W 1971 roku rozpoczęto odbudowę zamku, było to wydarzenie bez precedensu. W sierpniu 1984 roku zamek otwarto dla publiczności.  Zrekonstruowany został i odbudowany ze składek społeczeństwa, darów Polonii i rządów obcych państw. Odbudowa trwała 13 lat i 7 miesięcy. 

  *****
Od dziecka byłam typem chomika, gromadzącego, wycinającego w gazet wszelkie historyczne ciekawostki. Wklejając je potem do grubych zeszytów tzw. "brulionów biurowych" o niebieskich okładkach zachowałam do dziś prasowe doniesienia z tamtych lat. Niestety, jako 15-latka nie zawsze zapisywałam tytuły gazet, z których czerpałam wycinki, ale z tego, co pamiętam był to "Przekrój", "Płomyk", "Panorama".
Poniżej kilka zdjęć z mojego albumu sprzed wielu, wielu lat. Wszystkie dotyczą odbudowy i zdobienia i wreszcie otwarcia  zamku.



Zorganizowana w Muzeum Narodowym wystawa ocalonych
dzieł sztuki, które czekały na dokończenie odbudowy
zamku, by zająć swe dawne miejsce

Dziś Zamek Królewski olśniewa turystów z całego świata. Każda z sal zasługuje na dłuższy przystanek, podziwianie detali, wspaniałych parkietów, mebli, obrazów, złoceń.
Jego charakterystyczna sylwetka stanowi jedną z ulubionych pamiątek fotograficznych Warszawy.
Dziś jest Pomnikiem Historii.  Historii niełatwej, na przeciągu stuleci grabiony i dewastowany przez Szwedów, Rosjan, Niemców, na przekór niszczycielskim rozkazom, które zrównały go z ziemią - istnieje.
W 1980 Zamek Królewski wraz z zabudowaniami Starego Miasta został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Odbyłam już trzeci spacer po jego komnatach.

Spacer po salach zakończyłam w zamkowej księgarni, gdzie kupiłam pięknie wydany Przewodnik. Jego lektura zajmuje mi ostatnie sierpniowe wieczory...



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zapowiedzi, które mnie zaciekawiły.

Ostatnio porozglądałam się w internecie po książkowych zapowiedziach i odkryłam kilka, które mnie zainteresowały.


W znanej serii PIW "Biografie Sławnych Ludzi", tym razem "Anna Austriacka" - królowa Francji, żona Ludwika XIII i matka twórcy Wersalu. 
Kto czytał lub oglądał "Trzech muszkieterów" (pewnie wszyscy) ten pamięta królową zakochaną w księciu Buckingham i dzielnego muszkietera (kawaler D'Artagnan) gotowego bronić honoru królowej przed spiskującym kardynałem Richelieu.
Wojciech S. Magdziarz przed laty wydał biografię Ludwika XIV, więc prezentowana tu książka nie jest z gatunku płaszcza i szpady, lecz będzie - mam nadzieję - ciekawie poprowadzoną historią królowej opartą na gruntownej wiedzy historycznej.
Kupię na pewno! 






Tego samego autora książka "Uwodziciele władzy. Geneza i organizacja dworu Ludwika XIV".
Wyd. PWN

Jeszcze trochę wiedzy o dworze i królu,  który miał odwagę powiedzieć i uwierzyć w słowa:
 "Państwo - to ja!". 










Znów historia, ale tym razem Rosji.
Richard Pipes "Rosja carów" - pierwsza część trylogii prezentująca historię Rosji od IX do XIX stulecia. 
Ponoć znakomite studium wladzy.
Wyd. Magnum.










Wreszcie biografia kreatora mody "Christian Dior" pióra Marie France Pochna.
W zapowiedziach o książce można przeczytać: "Styl w modzie, będący ucieleśnieniem kobiecości zmysłowym połączeniem szaleństwa i elegancji, w jednej chwili przyniósł Diorowi sławę, tchnął nowego ducha w epokę, która grzęzła w powojennym marazmie, a także wskrzesił sztukę życia, gdy wszyscy przestali już w nią wierzyć. Pierwsza i najpełniejsza dotąd biografia Christiana Diora ukazuje go jako człowieka niedocenianego, który stworzył najsłynniejsze logo na świecie."

Wyd. Bukowy Las
Okładka skórzana.

sobota, 24 sierpnia 2013

"Dar miłowania", czyli jaka była Maria Leszczyńska?

Książkę "Dar miłowania" Geneviève Chauvel (Bellona, 2012) kupiłam jeszcze w lipcu, ale czytałam z przerwami zachęcona innymi książkami, a przede wszystkim podróżowaniem i zwiedzaniem, w czasie którego często nie mam już czasu na sam na sam z książką.
To zbeletryzowana biografia-opowieść o królowej, w zasadzie jej wspomnienie o swym długim, rzadko szczęśliwym życiu. Maria Leszczyńska jest tu narratorką.
Na okładce wydawca uczynił jeszcze dopisek "Barwna opowieść o niezwykłym życiu Marii Leszczyńskiej". Czy niezwykłym?
Niezwykła była historia wyniesienia skromnej córki zdetronizowanego króla Polski do rangi pierwszej królowej w Europie! Później życie Marii, pomijając kilka pierwszych, szczęśliwych lat miłości z królem Ludwikiem XV, było już jedynie pasmem rozczarowań, nieszczęść i wersalskiej rutyny. Nie miała łatwego życia panna Leszczyńska - świetnie wykształcona, władająca językami, muzykalna, lubiąca malować. Ta skromna, religijna dziewczyna zostaje dzięki intrygom wybrana spośród kilkudziesięciu księżniczek na żonę największego władcy ówczesnej Europy. Zostaje królową Francji. 


Cieszą ją prezenty, które dostaje, śliczne cacka, bajkowe apartamenty, ogrody wersalskie. Kocha króla (młodszego o 7 lat) i chce być kochana.
Łagodna, podporządkowująca się zbyt łatwo i szybko, na dworze w gruncie rzeczy osamotniona, długo szukała zaufanych, prawdziwych przyjaciół. Jej rolę wzmacniają rodzące się dzieci - pierwsze są bliźniaczki!  Wielkie święto następuje w dniu urodzin delfina - następcy tronu. A potem przychodzą królewskie zdrady, z tą najsłynniejszą - markizą de Pompadour. Maria usunięta w cień ma swoje życie, jakby obok królewskich splendorów.  Prowadzi  szeroko zakrojoną działalność charytatywną, ma też jednak swoje słabostki - zdarza się jej przegrywać w karty!

Wszystkie te informacje o życiu królowej znane są z wcześniejszych publikacji, choćby książki Ryszarda Zielińskiego "Polka na francuskim tronie". Nie ma tu żadnych epokowych odkryć, nowego spojrzenia na postać Leszczyńskiej. I chyba nie o to chodziło. To zgrabnie poprowadzona historia życia Marii, ale nie ukrywam, że może też irytować.
W "Darze miłowania" Leszczyńska ukazana jest jako kobieta bardzo łakoma na miłość fizyczną ze swym uwielbianym królem. Dotąd przedstawiana była w literaturze biograficznej raczej jako kobieta niespecjalnie zainteresowana tym aspektem życia, a nawet po wielu ciążach i porodach wyraźnie tym zniechęcona. Jak było naprawdę już pewnie się nie dowiemy. Ale to właśnie niechęci Marii do dzielenia łoża z królem przypisywano późniejsze pojawienie się licznych kochanek. 
W niektórych miejscach książki nastąpiły też chyba niezbyt najszczęśliwsze tłumaczenia, bo Ludwik XV nazywa Marię "Mareszka" (nigdzie nie spotkałam się z taka formą), a oficjalne obiady w Wersalu według Marii do "duży serwis". Niektóre wypowiedzi Leszczyńskiej, szczególnie tyczące się miłości do króla są tak egzaltowane, że trudno wierzyć, by dobrze wychowana panna tamtych czasów tak się zachowywała. Książkę warto przeczytać choćby z faktu, że przypomina postać w historii stosunków polsko -francuskich ważną. Przypomina w sposób sympatyczny, a druga część książki (po rozstaniu fizycznym i emocjonalnym z królem) jest znacznie lepsza. Szkoda, że wydawca nie pomyślał o ilustracjach, które byłyby znakomitym uzupełnieniem "Daru miłowania".
                                                                                 *****
Często traktowano Marię Leszczyńska jako ubogą polską królewnę. A przecież wniosła posag niczym Anna Bretońska. Po śmierci swego ojca, władcy Lotaryngii, ta prowincja została wcielona do Francji. 
Marię Leszczyńską można polubić. W jej historii jest nieco bajki o Kopciuszku, o zapowiadanym wielkim szczęściu. Ale potem wzbudza nasze współczucie - zdradzana, odsunięta, ale zawsze w majestacie królowej, do końca na tronie. Nie miała stalowego charakteru, nie potrafiła stać się kobietą numer jeden we Francji. Nie potrafiła, nie chciała? Pozostała sobą do końca, u schyłku życia popadając w dziwactwa, w gruncie rzeczy nieszkodliwe.
Czytając książkę G.Chauvel sięgnęłam od razu po dostępne w mojej biblioteczce inne książki o Marii czy markizie de Pompadour.

Zwiedzając nie tak dawno warszawski zamek królewski i rezydencję w Wilanowie jeszcze raz przyjrzałam się jej portretom. Była częstym i wdzięcznym modelem dla ówczesnych malarzy. Pozostały po niej bowiem niezliczone wizerunki. 
Dziś patrzy z portretów sympatyczna, młoda, lekko uśmiechająca się kobieta - jeszcze wierząca w swe szczęście, które spadło na nią jak złoty deszcz. 

*****
Francuska pisarka G.Chauvel (jej strona internetowa http://www.genevievechauvel.fr/) napisała jeszcze inne książki o znanych postaciach z historii Francji, Polski, Włoch. Chyba nie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski. Może kiedyś przeczytamy w jej ujęciu historię Marysieńki Sobieskiej, Lukrecji Borgia, cesarzowej Eugenii czy malarki Vigee - Lebrun?

czwartek, 22 sierpnia 2013

W królewskim Wilanowie

Wilanów - jedna z nielicznych ocalałych z pożogi wojennej polskich rezydencji. 
Pałac wielkiego króla. 

Jego historia dostępna jest dziś na dziesiątkach stron internetowych, więc nie będę jej powtarzać. Chcę napisać o swoich wrażeniach. Spędziłam w Wilanowie pół soboty i była ta jedna z najprzyjemniejszych części mojej warszawskiej wędrówki śladami historii i piękna.
Wilanów może zachwycać. Odrestaurowana fasada mieniła się w słońcu, detale błyszczały złotem na tle lazurowego nieba. Kilka minut po otwarciu bram nie było tu jeszcze tłumów, można było przez chwilkę poczuć się sam na sam z pałacem i jego dziejami.




















































We wnętrzach urządzono wystawę „Primus inter pares” o Janie III Sobieskim. Jej twórcy zaznaczyli już na stronie internetowej, że odważyli się wprowadzić w pałacu duże zmiany, to dzięki nim mielibyśmy lepiej poznać króla, jego życie i dzieło.

Zamiast olśniewających wnętrz z czasów króla Jana i Marysieńki mamy ciemne pomieszczenia, w części zasłonięte, a wyeksponowane zaledwie pojedyncze elementy - obrazy czy jakiś mebel. Trochę multimediów, które kompletnie mi tam nie pasowały. 
Reszta pomieszczeń - na szczęście - już bez udziwnień. 

Po wyjściu z pałacu i skorzystaniu z kulinarnej oferty kawiarni z widokiem na dziedziniec i pałac, wybrałam się do ogrodów. Ich olśniewającego piękna nie oddają żadne fotografie, a zapach cudnych róż z Ogrodu Różanego pamiętam do dziś...



W Ogrodzie Różanym

wtorek, 20 sierpnia 2013

Warszawskie tablice...

Warszawa jest miastem, w którym trudno nie zauważyć pamiątkowych tablic. Jest ich bardzo dużo, w zasadzie w obrębie Starego Miasta i Śródmieścia na każdym kroku, a upamiętniają ludzi, wydarzenia, postacie fikcyjne, wielkie zrywy, bohaterów, pamiętne chwile w naszej historii... 
Ostatni długi weekend spędziłam w stolicy realizując wreszcie swe wieloletnie marzenie, by  pojechać i jeszcze raz wszystko sobie przypomnieć, odświeżyć,  zobaczyć z innej, nowej perspektywy,  zauważyć zmiany, przyjrzeć się nowościom, ale przede wszystkim skupić się na tym, co w Warszawie bezcenne - na królewskich rezydencjach, zabytkowych parkach i Starówce.

Wracając do pamiątkowych tablic fotorelację zamieszczam poniżej.






Wtopiona w chodnik żeliwna płyta

środa, 14 sierpnia 2013

Frombork - tam patrzy się w gwiazdy...

Niewielki, kameralny Frombork położony nad Zalewem Wiślanym. Miasto Kopernika. Na wzgórzu zespół katedralny - pięknie prezentujący się w popołudniowym słońcu. 
Turystów nie ma tu zbyt wielu, miasto znacząco ożywia się, gdy do portu przybija statek wycieczkowy z Krynicy Morskiej. Wówczas wysypują się z niego kolorowi turyści i idą w stronę wzgórza znaczonego historią wielkich odkryć.






























Wita ich Mikołaj Kopernik - gospodarz tego miasteczka. Astronom spędził tu jako kanonik wiele lat, tu prowadził obserwacje i tu napisał epokowe dzieło " De revolutionibus orbium coelestium" (O obrotach sfer niebieskich).

Miasto żyje Kopernikiem.
Ciekawostką jest fakt odkrycia kilka lat temu grobu wielkiego astronoma. Pochowany został anonimowo, w zupełnie innym miejscu niż sądzono (choć w katedrze).  Dzięki determinacji i zaangażowaniu wielu naukowców odnaleziono grób, przeprowadzono wnikliwe i bardzo drogie badania DNA. W szwedzkiej  bibliotece w Uppsali zachowały się - skradzione nam przez Szwedów w czasie potopu - księgi Kopernika. W nich odnaleziono jego włosy, które przydały się w badaniach genetycznych. W maju 2010 roku  miał miejsce kolejny, uroczysty (a więc wbrew woli Kopernika!) pogrzeb we fromborskiej katedrze.


Odświeżyłam sobie nieco wiedzę o Koperniku...
Frombork w czasie II wojny światowej był bardzo zniszczony. Na długie lata o tym mieście zapomniano. Wielka akcja harcerzy być może ocaliła miasto.

W latach 1966-1973  Związek Harcerstwa Polskiego przeprowadził tzw. "Operację Frombork 1001", podczas której harcerze usunęli z miasta tysiące ton gruzu.

Dziś kameralne miasteczko urzeka położeniem, zabytkami (choć na pewno jest tu jeszcze wiele do zrobienia). Warto zwiedzić też wieżę wodną, w której znajduje się kawiarnia, a z góry roztacza się piękny widok. 
W dzień patrzy się tu w niebo, nocą... w gwiazdy. 
Historia zobowiązuje.

Zalew Wiślany widziany z maleńkiego portu

Wnętrze Wieży Wodnej
Widok z wieży na Zalew Wiślany


niedziela, 11 sierpnia 2013

Szafarnia - wakacje z Fryderykiem Chopinem

Są miejsca, do których trafia się czasem przypadkowo. Podczas zwiedzania zamku w Golubiu-Dobrzyniu zahaczyłam jeszcze o miejscowe Centrum Informacji i tam właśnie dowiedziałam się, że niedaleko znajduje się Szafarnia. Niewielka wieś w kujawsko-pomorskim. Taka jakich wiele? Zwykła? Nie, niezwykła.
Tu dwukrotnie (1824-1825) przebywał na wakacjach młody Fryderyk Chopin. Przyjeżdżał do majątku rodzinnego swego kolegi, Dominika Dziewanowskiego. Jeździł konno, grał, wypoczywał, pisał listy do rodziny, zwiedzał okolicę. Dziś w Szafarni w przebudowanym pałacyku mieści się Ośrodek Chopinowski.



Park zachwyca pomysłami kompozycyjnymi, mnóstwo tu detali muzycznych, pięknych zakątków,  krajobrazowych niespodzianek. Żałowałam, że do Szafarni "wpadłam" jedynie na chwilę, w drodze, a w zasadzie po drodze do zupełnie innego miejsca.
Jednak sama niespodzianka, jaką było odkrycie tego miejsca, stanowiła już piękny akcent tego dnia, a przede wszystkim inspirację do powrotu.




W sieni - zaraz po wejściu - siada się na stylizowanych fotelach lub kanapie i ... słucha przemawiającego do nas Fryderyka Chopina, który wita gości. To taka atrakcja multimedialna skierowana raczej do młodego odbiorcy, ale sympatyczna.



Jest tu sala koncertowa i wystawiennicza, gdzie prezentowane są dokumenty, grafiki, portrety osób dla Chopina ważnych. Jest niewielka kawiarnia, gdzie przy muzyce oczywiście naszego kompozytora można napić się kawy.
Szafarnia - piękny i  nieoczekiwany  przystanek podczas podroży. 



sobota, 10 sierpnia 2013

Stare Miasto w Elblągu

W czasie wakacyjnego wyjazdu odwiedziłam Elbląg, którego Starówka mnie oczarowała.
Miasto zniszczone w czasie II wojny prawie w 90% w ostatnich latach podjęło się unikalnej w skali światowej  rewitalizacji Starego Miasta. Puste dotąd place zapełniły się kamienicami z zachowaniem dawnego układu ulic.
Elbląg - to niegdyś bogate handlowe, portowe  miasto, w którym żyli Niemcy, Anglicy, Holendrzy, Polacy. Historia jego była zmienna i ciekawa, wznosiło się gospodarczo i podupadało. Kres położyły walki zimą 1945 roku. Miasto dosłownie przypominało gruzowisko. Po wojnie resztki kamienic rozebrano i wywieziono ocalałe cegły do Warszawy, by odbudowywać stolicę.
O Elblągu na długo zapomniano...

W latach 80. XX w. zaczęto myśleć o odbudowie Starówki. Niektóre z kamienic nawiązują do dawnego stylu, inne są wiernymi kopiami stojących tu niegdyś budynków. Zanim zaczęto budować, teren Starego Miasta dokładnie zbadali  archeolodzy, odnajdując tu prawdziwe skarby z przeszłości,  które dziś obejrzeć można w elbląskim muzeum.


Nowe kamienice i XIV - wieczna Brama Targowa
Oczywiście głosy niezadowolonych, krytykujących odbudowę można spotkać. Na opinie, że to kicz, fatalny styl itp. itd. można się natknąć. Nic to... Mnie się podobało!
A Stare/Nowe Miasto w Elblągu mnie zaczarowało. Tu, nowe miesza się ze starym, historia ze współczesnością, wielkie tragedie wojny z odwieczną chęcią życia.
Miasto pisze obecnie nowy rozdział swego istnienia.



Ścieżka kościelna - wąskie przejście pomiędzy kamienicami. 


Spędziłam w Elblągu uroczy dzień zaglądając do księgarni, kawiarni, przypatrując się ludziom, ale przede wszystkim miastu, którego kamieniczki uśmiechały się do słońca, chwaląc się swą urodą na przekór wszystkim malkontentom. 


Nad miastem góruje katedra św. Mikołaja, której wieżę widać z wielu miejsc.