czwartek, 27 lutego 2014

Parę słów o przedwiosennych planach...

Z planowaniem różnie bywa, ale bez niego trudno czasem cokolwiek zdziałać. Pierwsze powiewy przedwiośnia wprowadzają lepsze nastroje, rozbudzają nadzieje...

Pisanie zakończone i moja najnowsza opowieść biograficzna weszła w kolejną fazę przygotowań do tego, by stać się KSIĄŻKĄ.


Bohaterkami są trzy siostry, z domu Lachmanówny: Laura, Liza i Konstancja.
Za parę miesięcy książka powinna być gotowa i trafić do Czytelników.


sobota, 22 lutego 2014

"Historia całkiem możliwa" Marii Rostworowskiej



Nie tak dawno odkryłam w internecie książkę Marii Rostworowskiej, tłumaczki i pisarki, pod tytułem"Historia całkiem możliwa". Książka wydana w Krakowie w 2009 roku przez Wydawnictwo Lexis.
Na okładce wykorzystano malowany współcześnie przez Andrzeja Kapustę portret Heleny Moszyńskiej. Na czwartej stronie okładki widnieje fotografia jej siostry - Marii Moszyńskiej.


                 


Stwierdzenie "nie oceniaj książki po okładce" u mnie się absolutnie nie sprawdza. Okładka zachęciła mnie do kupna. Portrety, stare fotografie, wiek XIX i kobiece bohaterki to dla mnie wystarczający powód, by ulec pokusie...
Uległam i nie żałuję.  W ocenie książki chyba nie jestem obiektywna, bo jest to ten typ literatury, który najbardziej lubię. Opowieść rodzinna w XIX-wiecznym Krakowie.  Bohaterki to córki zesłańca Piotra Moszyńskiego, którego piękny portret wisi do dziś w krakowskich Sukiennicach malowany przez Matejkę. 
Codzienne kłopoty, radości i smutki, wyjazdy na dalekie Kresy do przyrodniej siostry Józi, bale, zaręczyny, konwenanse i ograniczenia, którym młode damy musiały się podporządkować, to jedynie część treści tej interesującej książki. 

Ale to nie wszystko, bo narracja przebiega tu w czasie dziewiętnastowiecznym (dziennik Heleny) i współczesnym (maile dwóch sióstr zafascynowanych historią i rodziną Moszyńskich).

Co ważne autorka jest prawnuczką damy z okładki. Pisała więc o swych przodkach, mając nie tylko rodzinną wiedzę, ale przeglądając dokumenty w Bibliotece Jagiellońskiej. Dziennik Heleny został skomponowany z fragmentów jej korespondencji, a także innych źródeł, do których dotarła autorka. Nie jest więc ta opowieść dokumentem, ale fabularyzowaną historią.

Czas miniony styka się tu ze współczesnością. Przyglądamy się powstawaniu pięknego portretu Marii Moszyńskiej, wówczas już Pusłowskiej,  w atelier Jana Matejki, by za chwilę czytać w mailach współczesnych bohaterek o odwiedzinach w Muzeum UJ, gdzie portret ten wisi na jednej ze ścian.

Wydawało mi się początkowo, że taka przeplatanka czasów będzie mi przeszkadzać, ale nie, zabieg okazał się udany, co więcej świetnie pokazał, że historia to fascynująca dziedzina, a losy naszych przodków mają niejednokrotnie wpływ na nasze współczesne życie. 

Książka pisana jest językiem przystępnym. W dzienniku Heleny wykorzystywane są niekiedy francuskie wtrącenia, zgodnie z panującą wówczas modą. W części współczesnej, czyli listach-mailach dwóch sióstr, autorka dostosowała język do naszych czasów. Na końcu książki zamieszczono ilustracje głównych bohaterów. Okładka miękka, ze skrzydełkami.


"Historia całkiem możliwa" to wciągająca opowieść pisana przez pasjonatkę, która spędziła godziny  wśród szelestu starych papierów i fotografii w korze sepii, by opisać dawny świat. 
To ciekawa i sympatyczna książka, szczególnie może być interesująca dla osób pasjonujących się historią Krakowa. 


*****

Gdy z Dworca Głównego w Krakowie wychodzimy na wybetonowany dziś plac po prawej mamy nieciekawy, typowy dla obecnej architektury "handlowej", budynek galerii. 
Za to po prawej mamy śliczną perełkę - kameralny pałacyk znany jako pałac Wołodkowiczów. Przez pewien czas zamieszkiwany był przez rodzinę Moszyńskich. Tu dzieje się część akcji książki. Co ciekawe, właśnie tu, w historycznych wnętrzach, miała miejsce promocja książki Marii Rostworowskiej.  W pałacyku ma siedzibę obecnie Poczta Polska.


Foto: Zygmunt Put /Wikipedia/

Cieszę się, że poznałam twórczość Marii Rostworowskiej i mam  nadzieję, że moje czytelnicze ścieżki zaprowadzą mnie do wcześniejszych jej książek:




Czas nie stracony : życie i dzieło Xawerego Pusłowskiego




Portret za mgłą. Opowieść o Oldze Boznańskiej



piątek, 14 lutego 2014

Książki, które czekają... i "ostatnia kropka".

Ilość czerwieni i kiczowatych upominków doprowadza mnie w połowie lutego do dość  przykrych wniosków. 
Ja akurat nie lubię, ale wiem, że inni nawet bardzo. 
Importowane święta jakoś do mnie nie przemawiają. 

Za to przemawiają do mnie bardzo prezenty-paczki, które wczoraj i dziś otrzymałam. Trochę mi smutno, bo patrzę na nie pożądliwym okiem, ciesząc się na lekturę... Ale pewnie jeszcze nie w ten weekend. Zapowiada się bowiem bardzo pracowity.

Zamiast czytać -  piszę.
Czasem po prostu trzeba coś skończyć, by głowa była wolna i otwarta na nowe pomysły. Nie ma to nic wspólnego z udręką, ale z trudną decyzją o finale, pewnym końcu - nieuchronnym i w gruncie rzeczy wyczekiwanym. 
Ostatnia kropka, to ta najważniejsza, którą autor musi postawić. 
Zamyka ona coś więcej niż zdanie.
Ta ostatnia właśnie przede mną... 

*****
To na koniec jeszcze zdjęcie moich zdobyczy. 
"Lepiej przemilczeć" Daisy von Pless i "Historia całkiem możliwa" Marii Rostworowskiej.
Pierwsza to pamiętniki, druga opowieść w formie literackiej korespondencji.


niedziela, 9 lutego 2014

Co do mnie już jedzie i na co czekam?

Biografie to mój ulubiony gatunek literacki. Wyczekuję niektórych książek, sprawdzam nowości i zapowiedzi.Czasem wyławiam perły, którym trudno mi się oprzeć.
Dzięki blogowi i zaglądaniu na FB odkrywam często na profilach Znajomych książki, obok których nie mogę przejść obojętnie. 
Dzięki Marcie wiem, że już niedługo ukaże się biografia pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej. Czekam niecierpliwie...




Z kolei na FB dzięki Beacie namierzyłam w sklepiku zamkowym w Książu taką oto pozycję. Pamiętniki księżnej Daisy. Mam jej "Taniec na wulkanie" wydany jakiś czas temu przez Arcana. Ta część pamiętników pt. "Lepiej przemilczeć" jeszcze w Polsce nie była publikowana. 

Zamówiłam i czekam...



Wreszcie moje odkrycie podczas "szperania" po internecie. 

"Historia całkiem możliwa" Marii Rostworowskiej. Wydana w 2009 roku przez Lexis. Autorka wydała m.in. biografię Olgi Boznańskiej "Portret za mgłą". Prezentowana książka to, według tego, co znalazłam w internecie, fabularyzowany dokument pisany na podstawie autentycznych listów z XIX stulecia.  Jedna z bohaterek tej opowieści jest prababką autorki.
Lektura przede mną. Mam nadzieję, że za kilka dni.




sobota, 8 lutego 2014

"Napoleon i Eugenia" - powieść biograficzna z 1937 roku.

Dziś o książce E.A. Rheinhardta "Napoleon i Eugenia. Powieść biograficzna". 
Płócienna oprawa, pożółkłe kartki, specyficzny zapach... 
Książka ma swój wiek. Wydana przez Powszechną Spółkę Wydawniczą "Płomień" w Warszawie w 1937 roku.

Otrzymałam niedawno, zakupioną na Allegro za niewielkie pieniądze. Jak na swoje 77 lat książka prezentuje się niczym zadbana, elegancka pani w starszym wieku.
Polowałam na nią już od jakiegoś czasu i wreszcie ... jest!

Przeczytałam dosłownie w jeden wieczór, a to zaleta znakomitego pióra autora, który opowiada historię inteligentnie i lekko. Czasy Drugiego Cesarstwa interesują mnie obecnie szczególnie, więc wszystko, co napisano na ten temat i jest dostępne, czytam z nieukrywanym zainteresowaniem.

To czas wielkich zmian we Francji, burzenia starego i budowania nowego Paryża. To czas dam w krynolinach, walca, czas intryg i wielkiej polityki.
Napoleon III zawarł małżeństwo z miłości, po raz pierwszy zabiegał tak długo o kobietę, a urodziwa Hiszpanka nie miała zamiaru zostać jedną z cesarskich kochanek, mogła być tylko żoną, cesarzową. Tak się stało.



Para cesarska stoi na szczycie dworu, który nadaje ton całej Europie. Choć stara, burbońska arystokracja omija dwór Napoleona. Ale Eugenia tworzy swój świat piękna i zabaw, ostatniego wielkiego przepychu we Francji. 
Jej portrety poświadczają wielką urodę władczyni, tak pięknie malowanej przez malarza dworu - Winterhaltera. 




Bale, kotyliony, szarady, polowania. Urodzenie następcy tronu. Wielka polityka. Ostatni tryumf cesarzowej w Egipcie, gdy piękna niczym Kleopatra przygląda się otwarciu Kanału Sueskiego. A potem rok 1870... Wojna i  klęska. Wraz z szablą Napoleon III utracił koronę.
Eugenia była wówczas sama w Paryżu, tłum żądał abdykacji... Ulica paryska wrzała. Komendant straży pałacowej zadał pytanie, czy strzelać do tłumu.
Eugenia rozkazuje zejść strażnikom z warty. Lokaje zdjęli liberie, uciekając zabierali drogocenne pamiątki poustawiane w pałacowych pokojach... Eugenia w ostatniej chwili ratuje się ucieczką, bocznym wyjściem wychodzi na ulicę, zatrzymuje przejeżdżającą wolną dorożkę. Gdzie jedzie? Do swojego dentysty dr Evansa, tam jest bezpieczna. Z angielskim paszportem dociera do Anglii.

We Francji nastaje Republika, a była para cesarska zadomowiła się w Anglii. Tam Eugenia przeżywa śmierć męża, a potem syna, który ginie w Afryce.
Była już starą kobietą, gdy pozwolono jej wrócić do Francji, do Paryża. Mieszkała w Hotelu Continental, zmarła mając 94 lata. Przeżyła wszystkich, łącznie ze swoją epoką. 
Gdy umierała  był rok 1920.



niedziela, 2 lutego 2014

Emilia Wojtyłowa, czyli książka o życiu Matki Papieża

Gdy Milena Kindziuk zaczynała zbierać materiały do książki  "Matka Papieża. Poruszająca opowieść o Emilii Wojtyłowej" dr Półtawska, od kilkudziesięciu lat zaprzyjaźniona z Papieżem, skwitowała to krótko: "O matce? Nie ma sensu! Nic pani nie znajdzie, nikt jej nie pamięta." (s. 11)
Książka jednak powstała. Bohaterka to usunięta lata całe w cień, w zasadzie nieznana, wielka nieobecna... Emilia z Kaczorowskich Wojtyłowa. 
Nie była postacią  prowadzącą niezwykłe życie. Wręcz przeciwnie. Jej życie na przełomie XIX i XX stulecia można uznać za typowe. Panienka z dobrego domu, żona, matka. Tylko tyle? To, że postać Emilii nas zaciekawia, spowodowane jest faktem, że była matką Wielkiego Człowieka. Stąd ta książka.




Autorka - dr Milena Kindziuk to publicystka, dziennikarka, autorka książek o ks. Jerzym Popiełuszce i kard. Józefie Glempie. Reporterska ciekawość  prowadzi autorkę do  różnych miejsc, wertuje stare dokumenty, archiwalne spisy ludności, rozmawia z ludźmi, przegląda fotografie. Trud dokumentalistki widać tutaj ogromny. Rzeczywiście przy tak niewielu informacjach o matce Karola Wojtyły trzeba było znaleźć na taką opowieść sposób. Milena Kindziuk znalazła.

Książka jest mocno osadzona w realiach epoki. Zakreślone zostało tło polityczne, kulturowe, historyczne. Bohaterka nie znika nam jednak z oczu. Jest stale obecna. Jednak jej portret przypomina raczej szkic lub delikatny pastel. Ciekawe jest to, że w rodzinie nie zachowały się zupełnie żadne o niej wspomnienia, o Emilii się nie mówiło, ona po prostu była. Nie zachowały się żadne listy, zapiski, pamiętnik. 

Autorka stara się czasem te luki dopełnić domysłem, sugestią. Niekiedy jest pewna, co Emila czuła. Na jakie spoglądała obrazy wchodząc do wadowickiej świątyni. Oczywiście tak mogło być. Mogło.  
Autorka przygląda się starannie fotografiom. Emilia jawi się jako elegancka kobieta tamtych czasów w strojnych kapeluszach, ze srebrną torebką. Taką zresztą opinię miała w Wadowicach - damy. Nie spoufalała się z sąsiadami, nie plotkowała, była raczej zamknięta w sobie. W rodzinie męża w Czańcu, niedaleko Krakowa, też miała opinię "pani z miasta".
Torebka Emilii - taki mały detal - to "koronkowa robota w srebrze". Rzeczywiście piękna, srebro oksydowane, delikatny zamek. Torebka ta była przechowywana przez ciotkę Papieża, podarowana mu później, gdy został arcybiskupem Krakowa. Przyszły Papież schował ją do szafy w krakowskiej kurii. Tam została odnaleziona dopiero po jego śmierci. 

Gdy Emila po raz trzeci zaszła w ciążę lekarz nie dawał jej szans. Ciąży nie donosi, może przypłacić to życiem.  A jednak urodził się zdrowy, duży chłopczyk, matka zawsze mówiła na niego Loluś, gdy był starszy Lolek.
Zdrowie wątłej Emilii zaczęło się szybko psuć - serce, nerki. Gdy zmarła Lolek był w szkole. Ojciec poprosił nauczycielkę, by przekazała mu informację o śmierci matki. 

Książka Mileny Kindziuk nie kończy się śmiercią głównej bohaterki. Śledzimy dalsze losy rodziny. Autorka dociera do włoskich książek poświęconych mamie Wojtyły, a potem śledzi mazowiecki szlak przodków Papieża. Jedzie także do Czańca, gdzie przeprowadza wiele rozmów. To niewielka miejscowość, ale to właśnie tu 180 osób nosi nazwisko Wojtyła.
Książka "Matka Papieża" to ciekawa pozycja, ale nie spodziewajmy się drobiazgowej biografii. To opowieść przeplatana reporterską relacją. W podziękowaniu zamieszczonym na końcu książki autorka zamieszcza zdanie "...trochę mi żal, iż już skończyła się wielka przygoda z panią Emilią, ta wspaniała wędrówka śladami matki Papieża." (s. 330)
Wiem jak czasem trudno rozstać się z bohaterem powstającej książki, z postacią której życie się odtwarzało. Ale nadchodzi taki moment, gdy wiemy, że bohater musi nas opuścić i zacząć żyć na kartach książki. Pytania, wątpliwości zostają jednak z autorem na zawsze.
Stąd może ostatnie zdanie w książce: : "Zastawiam się jeszcze: czy pani Emilia też lubiła kwiaty?" 

*****
Opowieść napisana jest językiem przystępnym. Czcionka duża, co stanowi dla mnie zawsze plus, bo lepiej się czyta. Okładka wprawdzie miękka, ale w środku mamy trzy wkładki z kolorowymi zdjęciami (nieliczne są czarno-białe), a materiał ilustracyjny jest bardzo ciekawy, częściowo w ogóle do tej pory nieznany.