sobota, 3 lutego 2018

197. rocznica śmierci pułkownika Jana Kozietulskiego


3 lutego 1821 roku w Warszawie, godzinę przed północą zmarł Jan Kozietulski. 197 lat temu. Dziś kolejna rocznica, stąd też i ten post.
Poświęciłam Kozietulskiemu sporo miejsca w mojej ostatniej książce, będącej biografią jego siostry - powabnej Klementyny z Kozietulskich Walickiej. 
"Portret Klementyny" to nie tylko opowieść o pięknej i mądrej dziedziczce Małej Wsi, ale to także historia jej rodziny, w tym  familii Kozietulskich.


Ojciec Kozietulskiego był starostą będzińskim. Czy sylwetka gotyckiego zamku położonego na będzińskim wzgórzu nad Czarną Przemszą jest Wam znana? To tu przyjeżdżał Kozietulski-senior piastując  przez 10 lat urząd starosty.

Będzin, październik, 2016 r.
Będzin, październik, 2016 r.

Dzieci Antoniego i Marianny z Grotowskich - zarówno starszy Jan, jak i młodsza Klementyna, urodziły się w Skierniewicach, w pałacu krewnego - prymasa Ostrowskiego.

Skierniewice, luty, 2017 r.

Jan Kozietulski związał się z Napoleonem. Gdy cesarz przybył do Warszawy brat Klemntyny znalazł się w Gwardii Honorowej Polskiej, potem wstąpił do pułku szwoleżerów. Tam zyskał przyjaciół i sławę. Zapisał się dzięki swej odwadze i brawurze w historii polskiej wojskowości.
Z pól bitewnych Europy słał listy do ukochanej siostry Klementyny do Małej Wsi. Pisał o tęsknocie za domem, opisywał obozowe życie, stan zdrowia...

Pałac w Małej Wsi, gdzie mieszkała siostra szwoleżera,  a on sam
często przyjeżdżał do niej w odwiedziny.
Kwiecień, 2017 r.

W listopadzie 1808 roku Kozietulski dowodził w zastępstwie szwadronem, który jako pierwszy ruszył, by zdobyć baterie hiszpańskie  pod Somosierrą. Kozietulski już na początku szarży kontuzjowany, nie dokończył jej, ale jego zasług jako tego, który poprowadził współtowarzyszy do zwycięstwa nikt na początku nie kwestionował. Potem było już różnie...
Słynna szarża przeszła do historii wojskowości, tym bardziej, że wielu francuskich dowódców było zdania, że jest to zadanie nie do wykonania!

Portret Jana Kozietulskiego, mal. Antoni Brodowski?
Zbiory Muzeum Narodwego w Warszawie.

Kozietulski przeszedł cały szlak bitewny z Napoleonem, bił się pod Wagram, wyruszył na Moskwę, pod Horodnią uratował w utarczce z Kozakami samego cesarza. Wielokrotnie kontuzjowany i ranny, odznaczony Legią Honorową i Virtuti Militari, a nawet tytułem barona Cesarstwa Francuskiego.
Przy cesarzu został do końca, a potem wraz z polskim wojskiem wrócił do Warszawy. Przydzielony został do 4. pułku ułanów początkowo niedaleko Augustowa, potem Krasnegostawu.
Afera w pułku, którego był dowódcą, związana z defraudacją pieniędzy dokonaną przez jego "zaufanego" podwładnego podkopała mu zdrowie. Braki w kasie zostały uzupełnione dzięki zabiegom operatywnej siostry Klementyny, ale Jan Kozietulski bardzo przeżył całą sprawę. Jego jedyną winą było to, że zaufał człowiekowi, któremu ufać nie powinien. Po tych ciężkich chwilach już się nie podniósł, do wojska i zdrowia nie powrócił. 

Zmarł w Warszawie, siostra sprowadziła trumnę brata do Belska Dużego i pochowała w krypcie tamtejszego kościoła, w grobach rodzinnych.

Kościół w Belsku Dużym

Tablice epitafijne w kościele Belsku.
U góry po prawej - poświęcona Janowi Kozietulskiemu, po lewej
jego siostrze Klementynie.

Jeśli chcecie więcej dowiedzieć się o dzielnym szwoleżerze, o którym Leon Sapieha pisał, że był jednym "z najdzielniejszych oficerów nie tylko naszego wojska, ale i całej armii Napoleona", a także prześledzić życie codzienne burzliwej epoki, poznać biały polski pałac niedaleko Grójca i losy jednej z najpiękniejszych kobiet tamtych czasów,   sięgnijcie po "Portret Klementyny".

Okładkę książki zdobi portret Klementyny Walickiej, pędzla Grassiego, ze zbiorów
Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Przed II wojną światową portret wisiał w Małej Wsi.

Pałac w Małej Wsi, przechowuje pamięć o dzielnym szwoleżerze i jego  siostrze Klementynie,
Fot. kwiecień, 2017 r.

***
Wszystkie fotografie ilustrujące tekst objęte prawem autorskim (bez zgody na dalsze rozpowszechnianie),  poza portretem Jana Kozietulskiego (zbiory MNW, domena publiczna)




3 komentarze:

  1. Portret Klementyny podziwiam odkąd poznałam książkę i historię tej wspaniałej damy.Urodą mogłaby rywalizować z bardzo znaną Zofią Zamoyską.Choć przyznam, ze żaden portret Zofii nie urzeka mnie tak,jak właśnie ten Klementyny Kozietulskiej.
    Podziwiam Pani pisarską pasję i życzę kolejnej wspaniałej książki.Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno jeden z piękniejszych portretów Grassiego, który zresztą Zofię również malował, także w Dreźnie.
      Klementyna jest tu przedstawiona jako niezwykle powabna dama i taką, jak mówią zapiski pamiętnikarzy, była. Także portrecista nie musiał chyba zbytnio się starć, by "retuszować" jej urodę. Była po prostu piękna.

      Usuń
    2. To mnie niekiedy zastanawia, na ile portrety z dawnych lat przedstawiają prawdę o malowanych osobach?Jak bardzo malarz poprawił urodę,ile dodał uroku,ile niedociągnięć natury ujął? B.

      Usuń