Nie tak dawno odkryłam w internecie książkę Marii Rostworowskiej, tłumaczki i pisarki, pod tytułem"Historia całkiem możliwa". Książka wydana w Krakowie w 2009 roku przez Wydawnictwo Lexis.
Na okładce wykorzystano malowany współcześnie przez Andrzeja Kapustę portret Heleny Moszyńskiej. Na czwartej stronie okładki widnieje fotografia jej siostry - Marii Moszyńskiej.
Stwierdzenie "nie oceniaj książki po okładce" u mnie się absolutnie nie sprawdza. Okładka zachęciła mnie do kupna. Portrety, stare fotografie, wiek XIX i kobiece bohaterki to dla mnie wystarczający powód, by ulec pokusie...
Uległam i nie żałuję. W ocenie książki chyba nie jestem obiektywna, bo jest to ten typ literatury, który najbardziej lubię. Opowieść rodzinna w XIX-wiecznym Krakowie. Bohaterki to córki zesłańca Piotra Moszyńskiego, którego piękny portret wisi do dziś w krakowskich Sukiennicach malowany przez Matejkę.
Codzienne kłopoty, radości i smutki, wyjazdy na dalekie Kresy do przyrodniej siostry Józi, bale, zaręczyny, konwenanse i ograniczenia, którym młode damy musiały się podporządkować, to jedynie część treści tej interesującej książki.
Ale to nie wszystko, bo narracja przebiega tu w czasie dziewiętnastowiecznym (dziennik Heleny) i współczesnym (maile dwóch sióstr zafascynowanych historią i rodziną Moszyńskich).
Co ważne autorka jest prawnuczką damy z okładki. Pisała więc o swych przodkach, mając nie tylko rodzinną wiedzę, ale przeglądając dokumenty w Bibliotece Jagiellońskiej. Dziennik Heleny został skomponowany z fragmentów jej korespondencji, a także innych źródeł, do których dotarła autorka. Nie jest więc ta opowieść dokumentem, ale fabularyzowaną historią.
Czas miniony styka się tu ze współczesnością. Przyglądamy się powstawaniu pięknego portretu Marii Moszyńskiej, wówczas już Pusłowskiej, w atelier Jana Matejki, by za chwilę czytać w mailach współczesnych bohaterek o odwiedzinach w Muzeum UJ, gdzie portret ten wisi na jednej ze ścian.
Wydawało mi się początkowo, że taka przeplatanka czasów będzie mi przeszkadzać, ale nie, zabieg okazał się udany, co więcej świetnie pokazał, że historia to fascynująca dziedzina, a losy naszych przodków mają niejednokrotnie wpływ na nasze współczesne życie.
Książka pisana jest językiem przystępnym. W dzienniku Heleny wykorzystywane są niekiedy francuskie wtrącenia, zgodnie z panującą wówczas modą. W części współczesnej, czyli listach-mailach dwóch sióstr, autorka dostosowała język do naszych czasów. Na końcu książki zamieszczono ilustracje głównych bohaterów. Okładka miękka, ze skrzydełkami.
"Historia całkiem możliwa" to wciągająca opowieść pisana przez pasjonatkę, która spędziła godziny wśród szelestu starych papierów i fotografii w korze sepii, by opisać dawny świat.
To ciekawa i sympatyczna książka, szczególnie może być interesująca dla osób pasjonujących się historią Krakowa.
Stwierdzenie "nie oceniaj książki po okładce" u mnie się absolutnie nie sprawdza. Okładka zachęciła mnie do kupna. Portrety, stare fotografie, wiek XIX i kobiece bohaterki to dla mnie wystarczający powód, by ulec pokusie...
Uległam i nie żałuję. W ocenie książki chyba nie jestem obiektywna, bo jest to ten typ literatury, który najbardziej lubię. Opowieść rodzinna w XIX-wiecznym Krakowie. Bohaterki to córki zesłańca Piotra Moszyńskiego, którego piękny portret wisi do dziś w krakowskich Sukiennicach malowany przez Matejkę.
Codzienne kłopoty, radości i smutki, wyjazdy na dalekie Kresy do przyrodniej siostry Józi, bale, zaręczyny, konwenanse i ograniczenia, którym młode damy musiały się podporządkować, to jedynie część treści tej interesującej książki.
Ale to nie wszystko, bo narracja przebiega tu w czasie dziewiętnastowiecznym (dziennik Heleny) i współczesnym (maile dwóch sióstr zafascynowanych historią i rodziną Moszyńskich).
Co ważne autorka jest prawnuczką damy z okładki. Pisała więc o swych przodkach, mając nie tylko rodzinną wiedzę, ale przeglądając dokumenty w Bibliotece Jagiellońskiej. Dziennik Heleny został skomponowany z fragmentów jej korespondencji, a także innych źródeł, do których dotarła autorka. Nie jest więc ta opowieść dokumentem, ale fabularyzowaną historią.
Czas miniony styka się tu ze współczesnością. Przyglądamy się powstawaniu pięknego portretu Marii Moszyńskiej, wówczas już Pusłowskiej, w atelier Jana Matejki, by za chwilę czytać w mailach współczesnych bohaterek o odwiedzinach w Muzeum UJ, gdzie portret ten wisi na jednej ze ścian.
Wydawało mi się początkowo, że taka przeplatanka czasów będzie mi przeszkadzać, ale nie, zabieg okazał się udany, co więcej świetnie pokazał, że historia to fascynująca dziedzina, a losy naszych przodków mają niejednokrotnie wpływ na nasze współczesne życie.
Książka pisana jest językiem przystępnym. W dzienniku Heleny wykorzystywane są niekiedy francuskie wtrącenia, zgodnie z panującą wówczas modą. W części współczesnej, czyli listach-mailach dwóch sióstr, autorka dostosowała język do naszych czasów. Na końcu książki zamieszczono ilustracje głównych bohaterów. Okładka miękka, ze skrzydełkami.
"Historia całkiem możliwa" to wciągająca opowieść pisana przez pasjonatkę, która spędziła godziny wśród szelestu starych papierów i fotografii w korze sepii, by opisać dawny świat.
To ciekawa i sympatyczna książka, szczególnie może być interesująca dla osób pasjonujących się historią Krakowa.
*****
Gdy z Dworca Głównego w Krakowie wychodzimy na wybetonowany dziś plac po prawej mamy nieciekawy, typowy dla obecnej architektury "handlowej", budynek galerii.
Za to po prawej mamy śliczną perełkę - kameralny pałacyk znany jako pałac Wołodkowiczów. Przez pewien czas zamieszkiwany był przez rodzinę Moszyńskich. Tu dzieje się część akcji książki. Co ciekawe, właśnie tu, w historycznych wnętrzach, miała miejsce promocja książki Marii Rostworowskiej. W pałacyku ma siedzibę obecnie Poczta Polska.
Foto: Zygmunt Put /Wikipedia/ |
Cieszę się, że poznałam twórczość Marii Rostworowskiej i mam nadzieję, że moje czytelnicze ścieżki zaprowadzą mnie do wcześniejszych jej książek:
Portret za mgłą. Opowieść o Oldze Boznańskiej
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż mam pudełeczko z rodzinnymi fotografiami w sepii, choć niewiele ich przetrwało. Ile z nich można się dowiedzieć! Dziadek na zdjęciu ślubnym jest łysy, okazało się, że to wynik ówczesnej mody. Generał Edward Śmigły-Rydz będący wówczas dla wielu panów wzorem też nie miał włosów...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo prawda, kiedyś fotografia była wydarzeniem. Nawet opisane w książce panny Moszyńskie nie fotografowały się ot tak, dla kaprysu. Helena odkładała sobie pieniądze na fotografie.
UsuńMijam ten pałac ile razy przyjadę do Krakowa, bo ja zawsze pociągiem. Zawsze zastanawiałam się jaką to historię miał ten budynek. Teraz już wiem z jaką rodziną go kojarzyć. O książce nie słyszałam, może bardziej nagłośniona była w Krakowie?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Pani Magdo.
Basia
Ja odkryłam książkę nie tak dawno, ma ja w ofercie tylko jedna księgarnia internetowa.
UsuńWarto przeczytać.
Tak jak przedmówczyni zupełnie nie znałam historii tego krakowskiego pałacyku! Choć wiele razy zastanawiałam się nad tym, będąc w nim lub przechodząc niedaleko. Zatem dziękuję za jej przybliżenie. A książka M. Rostworowskiej jest już na mojej liście marzeń lekturowych.
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w środku, na poczcie. Nie pamiętam wnętrz, zresztą te najpiękniejsze są podobno na piętrze.
UsuńJakże inaczej wyglądało otoczenie pałacyku w XIX wieku, był tam nawet ogród! A dziś? Betonowy plac...
Czytanie Twego bloga sprawia mi wielką przyjemność... Niedawno założyłam swój, nieco inny, ale klimat chyba podobny. Serdecznie zapraszam: http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZa zaproszenie dziękuję, byłam i jeszcze będę nie jeden raz. Podróże literackie to także i moje pasja.
UsuńTen zabieg z wymieszaniem współczesności i XIX wieku musiał sprawić, że książka była podwójnie interesująca :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Wiadomości dzięki temu się uzupełniają, ciekawie skomponowana książka.
UsuńDo historii pałacyku dorzuciłabym jego związki z Sienkiewiczem, który tu bywał, będąc ożenionym z Marią Wołodkowiczówną.
OdpowiedzUsuńKsiążka przedstawia się bardzo interesująco. Tę o Pusłowskim też bym chętnie przeczytała (miała). Podejrzewam, że to rzecz związana z wystawą, która kiedyś tam miała miejsce.
Wyjątkowo sympatyczna książka!
UsuńTeraz na UJ ma być wystawa „Arystokrata u wód. Karlsbadzkie zakupy hrabiego Zygmunta Pusłowskiego” (3.03. do 17.04).
Te książkę o Boznańskiej chętnie bym przeczytała, bardzo chętnie.
OdpowiedzUsuńAle to smutna biografia.
Och,Madziu,zamówiłam,otrzymałam i...przez trzy wieczory byłam nieosiągalna dla nikogo!
OdpowiedzUsuńDosłownie pochłaniałam opowieść Rostworowskiej o urodziwych siostrach Moszyńskich,byłam z nimi i w Krakowie,i we Wiedniu,i wszędzie tam,gdzie je los rzucił!Kopalnia wiedzy o tamtych czasach,świetnie,z zacięciem napisana,podoba mi się ta "dwupłaszczyznowość" czasowa zastosowana przez pisarkę;lubię tego typu "chwyty" pisarskie.Jednym słowem,jestem pod ogromnym wrażeniem,miła przygoda na przedwiośniu...I,co jeszcze...Kraków znów ma coś nowego do zaoferowania,znów kusi...Tyle lat przechodziłam koło pałacyku,bywałam nawet tam "na poczcie":-),a tu taka historia!
Portret Maryni namalowany przez Matejkę,jakże piękny!
Cieszę się Marysiu, że to przypadkowe odkrycie w internecie zaowocowało i Twoją lekturą. Prawda?- jaka to sympatyczna książka!
UsuńA pałacyk-poczta niedaleko dworca zawsze taki znajomy, przechodziłam latami koło niego i nie sądziłam, że ma taką historię!
Dzień dobry, szukam książki o Oldze Boznańskej ,, Portret za mgłą" Marii Roztworowskiej. Nigdzie nie mozna jej kupić, a chcialabym ją mieć na własność. Czy może Pani mi pomóc!!! Bardzo proszę. mój e- mail arvena65@wp.pl pozdrawiam
OdpowiedzUsuń