Wybrałam się do Krakowa. Przyjemne złączyłam z pożytecznym. Najpierw wizyta w Bibliotece PAU I PAN, gdzie szukałam źródeł do mojej nowej opowieści, a potem już tylko lato w Krakowie.
Powitały mnie piękne róże przy Teatrze Słowackiego.
Wizyta na ulicy Gołębiej to sentyment do UJ, a szczególnie do Wydziału Polonistyki, gdzie spędziłam kilka studenckich lat. Teraz było cicho, pusto, a na dziedzińcu kwitły różowe hortensje. Czy były tu wówczas, gdy studiowałam? Nie pamiętam.
Wystawa w Collegium Maius. Tym razem "Piękno darowane" - dzieła ofiarowane Uniwersytetowi Jagiellońskiemu w zbiorach Collegium Maius. Wystawa potrwa do 6 sierpnia, wstęp wolny.
Chcąc zobaczyć jeszcze raz dość znany portret malowany przez Jana Matejkę, który przedstawia jednego z bohaterów mojej "piszącej się" książki zawędrowałam do Muzeum Narodowego w Sukiennicach. Po przechadzce po Galerii odpoczynek na tarasie widokowym. Upał nie był straszny, bo taras chronił się już w cieniu. Widoki bezcenne.
Po tylu wrażeniach i spacerach zasłużony odpoczynek przy musie malinowym i herbacie.
W lipcu do Krakowa jeszcze wrócę, bo wszystkie archiwa i biblioteki czynne, a ja mam do przejrzenia jeszcze sporo materiałów.
Jak zwykle postaram się złączyć pracę z przyjemnościami.
"Rób to, co lubisz, a nigdy nie będziesz musiał pracować" - miło czytać o osobie, która wciela tę zasadę w życie :)
OdpowiedzUsuńPo części... Tu miałam na myśli pracę, którą trzeba wykonać, by zebrać materiały do książki.
UsuńPraca, która wykonuję zawodowo rzadko umieszczam na półce "przyjemności" :))
Ojej, remont kamieniczek przy Mariackim już ukończony - jak pięknie wyglądają! Cudowny Kraków w słońcu, aż mi się zachciało pojechać choćby na jeden dzień! :)
OdpowiedzUsuńPogoda wymarzona, wygrzewałam się w słonku, bo w bibliotece zmarzłam. Piękny dzień! I znów mam dogodny i bardzo szybki dojazd do Krakowa. To bardzo cieszy.
UsuńMiło tak wędrować i wspominać, oglądać.
OdpowiedzUsuńPiękny jest Kraków. Co niektórzy europejczycy uważają, że jest najpiękniejszym miastem.
I coś w tym jest.
Kiedyś chciałam w nim mieszkać, ale mi przeszło.
Pozdrawiam serdecznie
Miła wędrówka, tym bardziej że teraz Kraków jak chyba nigdy dotąd będzie "bohaterem" mojej nowej opowieści. Wędruję śladem bohaterów.
UsuńA o kim będzie tym razem?
UsuńBohaterka złączy w klamrę opowieść o rodzinie Moszyńskich i Szembeków.
UsuńNiestety nic mi te nazwiska nie mówią, ale dlatego chętnie kiedyś przeczytam Twoja książkę.
UsuńMnie też niewiele mówiły, ale lubię poznawać nowe polskie rody, które zaznaczyły się w naszej historii. Poszukiwania są równie przyjemne jak samo pisanie.
UsuńTęsknię za Krakowem... Piękne zdjęcia robisz. Pewnie to już pisałam, ale wciąż tak myślę:)
OdpowiedzUsuńDo Krakowa to ja zawsze, o każdej porze roku i w każdym czasie. Sentyment mam od dziecka, gdy rodzice zabierali mnie w sobotę lub niedzielę na lekcje historii, by zwiedzać Wawel, muzea, zabytkowe kościoły. Potem studia - piękny czas, a teraz z sentymentu i miłości do miasta zjawiam się tu kilka razy w roku.
UsuńCzy były tu wówczas, gdy studiowałam? :) Uśmiecham się, jak zmienia się nasz sposób postrzegania. Kiedy dziś wędruję uliczkami mojego miasta, w którym mieszkam od ponad pół wieku spostrzegam detale, których nie widziałam (nie zauważałam nigdy wcześniej). A Kraków to moje najmilsze sercu (po rodzimym) miasto. I miło było pospacerować z Tobą.
OdpowiedzUsuńTak to właśnie jest. Inne rzeczy/sprawy wydają się ważne w rożnych okresach życia. Idąc przez uniwersytecki dziedziniec w czasach studiów zajęta byłam rozmowami z przyjaciółmi, planowaniem wolnego czasu, umawianiem się w kafejkach. Dziś, ponieważ tamtych przeżyć już nie ma, widzę to miejsce inaczej, patrzę na detale architektury, kwiaty, cieszy mnie cisza.
UsuńPanta rhei :)
Tydzień temu spacerowałam tymi samymi ścieżkami, co Ty!:) Mamy więc sentyment do tych samych miejsc. Dziś kilka fotek z Teatrem Słowackiego również wrzuciłam na bloga, tyle że z innej jego strony i z lawendą.
OdpowiedzUsuńMuszę się pośpieszyć z lekturą Twojej nowej książki, bo widzę, że szykujesz już kolejną!
Pozdrawiam.
Na lawendę spojrzę jeszcze raz w tym tygodniu, bo jeszcze wybieram się do Krakowa do archiwum na Wawelu.
UsuńCo do książki to dopiero zbieram materiały, także jeszcze ... sporo czasu zanim powstanie :)
A ja właśnie zabieram się do postu, w którym Teatr Słowackiego i część Krakowa będzie:) Choć nie w roli głównej:) Zapraszam za kilka dni.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe... na pewno zajrzę, by przeczytać i zobaczyć zdjęcia. Pozdrawiam.
UsuńPewnie portret hrabiego-zesłańca :)
OdpowiedzUsuńDla Znawczyni Krakowa nie ma tajemnic. Tak, chodziło o portret hrabiego-zesłańca. Matejko namalował też jego dwie córki, Marię (portret w Muzeum UJ) i Zofię (prawdopodobnie spalony w czasie I wojny).
UsuńDo Muzeum UJ jeszcze się nie wybrałam, ostatnio jedynie zdążyłam obejrzeć wystawę czasową.