Muzeum-Zamek w Łańcucie uraczyło czytelnika, który lubi zgłębiać historię sztuki, dzieje polskich rezydencji i rodów, które je zamieszkiwały, kolejną wspaniałą publikacją. Nakładem wydawnictwa Biblioteka dawnej Ordynacji Łańcuckiej ukazała się bowiem publikacja autorstwa Aldony Cholewianki-Kruszyńskiej "Portrety i wizerunki księżnej Marszałkowej".
Trwa właśnie w łańcuckim zamku wystawa konterfektów "Błękitnej Markizy" jak często księżnę nazywano, gdyż kolor błękitny miał być jej ulubionym. Książka ma za zadanie nie tylko przypomnieć postać Marszałkowej - kobiety nietuzinkowej, koneserki dzieł sztuki, wielkiej damy, kuzynki króla Stasia, najbogatszej Polki swych czasów, ale także zaprezentować w jednym miejscu jej wizerunki.
Dostała od losu wiele - urodę, wdzięk, fortunę. Potrafiła wykorzystać dary losu, choć czy była do końca szczęśliwa?
Ponoć nie kochała swych czterech córek, ale za to wielką macierzyńską miłością zapałała do wychowanka Henryka Lubomirskiego.
Męża - marszałka Stanisława Lubomirskiego nie kochała, a uczucia do królewskiego kuzyna przeszły ewolucję, od miłości do nienawiści.
Pozostawiła po sobie wspaniałe rezydencje, poza Łańcutem, którego panią była 33 lata, przez jej ręce przeszedł też Wilanów czy nieistniejący już wiedeński pałac na Bastajach.
Jest postacią kobiecą dość znaną - napisał o niej uroczy szkic przed laty Stanisław Wasylewski ("Romans prababki"), o jej mecenacie artystycznym pisała B. Majewska-Maszkowska. Pojawia się księżna marszałkowa w licznych pamiętnikach z epoki, a pisano o niej różnie...
IV strona okładki katalogu |
Prezentowana tu publikacja, której pojawienie się na rynku zasługuje na uwagę i rozpowszechnienie towarzyszy wspomnianej wystawie zorganizowanej w 200. rocznicę śmierci Lubomirskiej. Wstęp napisał dyrektor zamku pan Wit Karol Wojtowicz, a kolejne rozdziały Aldona Cholewianka-Kruszyńska znana choćby z takich publikacji jak "Panny Czartoryskie", "Pani Alfredowa", "Piękna i dobra".
Na katalog składają się cztery rozdziały: "Pani na Łańcucie", który jest esejem dotyczącym życia i działalności Marszałkowej, a także "Portrety księżnej Marszałkowej. Stan badań", 'Portrety i wizerunki. Kolekcje i rezydencje" oraz "Portrety i wizerunki. Pierwowzory i odwzorowania". Pozostałą część publikacji zajmuje katalog z reprodukcjami, opisami i bibliografią.
Na wielkie uznanie zasługuje koncepcja i przepiękne wydanie. Książka jest wydana niezwykle starannie, ilustracje w przeważającej większości są doskonałej jakości, a całość może zadowolić naprawdę wybrednego czytelnika. Okładka ze skrzydełkami kryje we wnętrzu widok łańcuckiego zamku, a poza znanymi portretami księżnej mamy też prawdziwą perłę, którą wydawca - czemu nie trudno się dziwić - umieścił na okładce.
To portret z dawnej łańcuckiej kolekcji, który do 1944 roku zdobił Salon Rokokowy, a dziś stanowi własność The Piniński Foundation. Malowany być może przez Aleksandra Roslina.
W swoich zbiorach posiadam także - podobnie wydany rok wcześniej - katalog "Jubileusz Jana Potockiego". Do pełnej kolekcji dotychczasowych wydań Biblioteki dawnej Ordynacji Łańcuckiej brakuje mi jeszcze nr 2 tych wydań, czyli "Biblioteki Julińskiej".
Ciekawa jestem ogromnie kolejnych wystaw i następnych publikacji, ponieważ tego rodzaju książki nie tylko znakomicie się czyta, co jest zasługą sprawnego pióra autorów, ale równie wspaniale się ogląda.
Jeszcze u mnie nie ma, czekam na dostarczenie przesyłki, obecnie już z niecierpliwością :))
OdpowiedzUsuńBędziesz zadowolona. Cena jak za takie wydanie bardzo atrakcyjna!
UsuńO Janie Potockim podobnie wydana, również warto.
Dotarła! Nie wiedziałam, że to taki format. Jestem bardzo i to mile zaskoczona. Graficznie super wydana :) Jana Potockiego pewnie w przyszłości też sobie zafunduję, jeżeli to "tak" wygląda:)
UsuńMożna być naprawdę bardzo mile zaskoczonym. Ja również byłam, choć po "Janie Potockim" spodziewałam się mniej więcej, czego można oczekiwać i tym razem.
UsuńTakie książki to uczta dla duszy i oczu.
Mam nadzieję, że będą kolejne katalogi...
Oj chcę. Mam nowe wydanie Pamiętnika z Saragossy, Potockiego. Książka zresztą dostała nagrodę literacką za nowe tłumaczenie. A marszałkowa miała fracuski gust - nosi "tete a la mouton" i "pompon"portret pewnie z lat 60 tych XVIII wieku.
OdpowiedzUsuńWprawne oko znawcy widzi wiele! Rzeczywiście portret datowany jest na 1760 rok. Przy większości wizerunków są także opisy stroju księżnej, co na pewno będzie ciekawe (choć może nie odkrywcze?) dla znawców ubiorów z epoki.
UsuńPozdrawiam :)
Książkę już zamówiłam.W Polsce brak jest opracowań ubiorów w XVIII wieku. Niestety. A można czym sie chwalic. Problem w tym, że im bardziej bada się dawne czasy to tym trudniej. XVIII wiek to dokumenty zazwyczaj pisane po francusku niz po polsku, fotografii nie było, wiele źródeł jest nieznanych lub zapomnianych nie to co z wiekiem XIX i XX który wydaje się łatwiejszy w "obróbce".
UsuńPrzesyłam gorące pozdrowienia z okolic Krakowa! Blog jest cudowny, niezwykły! Nieskromnie przyznam, iż jestem historykiem, powracającym na rynek pracy i do blogowania po kilkuletniej przerwie, restrukturyzującym swoją wiedzę. Będę więc tutaj zaglądać często, gdyż treści zamieszczone na Pani blogu są niezwykle wartościowe. Jeszcze raz pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam w takim razie do odwiedzin.
UsuńSerdecznie pozdrawiam!
Madziu,byłam pewna,że na mnie zaczekasz,na mój powrót w "domowe pielesze";wiedziałam o wystawie i już planowałam sprawić Ci miłą niespodziankę kolejną pozycją naszego wydawnictwa.Oj,Ty niecierpliwa:-(,byłaby i dedykacja:-)!Trudno,ubiegłaś mnie.O pozycji dotyczącej Biblioteki Julińskiej kiedyś Ci wspominałam,chyba nie byłaś zainteresowana!
OdpowiedzUsuńKatalog wystawy rzeczywiście pięknie wydany,podobnie jak i poprzednie pozycje:-),wreszcie mamy to ciekawe Wydawnictwo:-),pozdrawiam serdecznie po długiej przerwie:-),już JESTEM!
Marysiu, domyślam się i mam taką nadzieję, że Zamek i powołane przez niego wydawnictwo będą teraz - może co roku? - zaskakiwać nas wspaniałymi wystawami. A tym towarzyszyć będą kolejne katalogi. Może następny...?
Usuń"Biblioteka Julińska" stanowiłaby "całość kolekcji", wspomniałam o tym raczej dla innych czytelników, którzy może nie wiedzą o tej publikacji. Na razie wstrzymam się, bo nie jest w orbicie "zakupów koniecznych". Przede mną Targi Książki w Katowicach i Krakowie i już dwie listy "koniecznych" zakupów. A półki, zakamarki i krzesła w domu, gdzie ulokowane mam książki "nie są z gumy" :))
Pozdrawiam:)
Czy Marszałkową zobaczyłaś już "na żywo"?