W niedzielę, 1 października, miałam przyjemność uczestniczyć jako autorka w promocji mojej książki "Portret Klementyny" w Pałacu w Małej Wsi. To tutaj spędziła (z przerwami) ponad 60 lat życia bohaterka mojej książki. To był niegdyś dom Klementyny z Kozietulskich Walickiej. Dom ukochany, do którego zawsze tęskniła, o który dbała, o którym w czasie podroży zawsze myślała.
Do męża Józefa Walickiego pisała w 1804 roku z Małej Wsi: "czas przepędzamy jak zwyczajnie: książka, robota, spacer i wieczorem kominek, kiedy zimno; zatrudnienia domowe zwyczajnym idą trybem, wszystko porządnie i spokojnie i wierzaj mój Mężu, że nie masz nad życie na wsi."
Przyjechałam na tyle wcześnie, że miałam jeszcze czas na spokojny spacer po małowiejskich ogrodach. Jesienna cisza, ogród francuski, ogród różany, spacerujący alejkami członkowie Towarzystwa Stanisławowskiego w strojach z epoki...
I ja, taka trochę współczesna, trochę dawna, chwilę przed spotkaniem, w czasie którego miałam opowiadać o Klementynie.
"Ogród jak zawsze dobrze utrzymany, drzewa się porozrastały, trawniki piękne, chociaż sucho" - pisała Klementyna do córki Józefy w lipcu 1834 roku
Gdy byłam w Małej Wsi ostatnim razem (1/2 kwietnia) ten fragment ogrodu był jeszcze tworzony. Teraz powstała tam piękna glorieta, ale wrażenie robi też wspaniały kasztan jadalny rosnący nieopodal.
Podpatruję róże w ogrodzie różanym. Klementyna sprowadzała często z zagranicy różne odmiany. Czy podobne do tych, które rosną dziś w Małej Wsi? |
Chwila w pałacowej herbaciarni, a potem ciąg dalszy - dla mnie najważniejszy - czyli spotkanie z Czytelnikami i opowieść o Klementynie. Także o pracy nad książką, gromadzeniem materiałów, inspiracjach, portretach, starych dokumentach kryjących tajemnice...
Miłe chwile dla autora - dedykacje i podpisy |
Po spotkaniu autorskim wzięłam udział w grupowym zwiedzaniu pałacu i pokazie XVIII-wiecznej mody, którą zaprezentowało goszczące też tego dnia w pałacu Towarzystwo Stanisławowskie.
Jeśli jeszcze nie nabraliście ochoty do odwiedzin tego pięknego miejsca położonego wśród owocowych sadów Grójecczyzny to jeszcze kilka zdjęć. Tu naprawdę warto przyjechać.
Klementyna w 1834 roku pisała do córki przebywającej od dawna zagranicą "wonność łąki pociętej, którą wracałam, widok tego ogrodu, który zawsze tyle drogich pamiątek wznawia i Twój wiek dziecinny moja Józiu, te lata tak szczęśliwe, ten dom tak prosty i tak bez was osierocony."
Czerwony pomost na Stawie Wielkim |
O moim pobycie w Małej Wsi w kwietniu podczas zbierania materiałów do będącej na ukończeniu książki pisałam w artykule - Pałac w Małej Wsi, czyli śladem bohaterki książki.
O książce, biografii Klementyny z Kozietulskich Walickiej przeczytacie m.in. :
Jak tu pięknie,pani Magdaleno.Wybiorę się kiedyś, na pewno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panią życząc jeszcze wielu niesamowitych książek, które przed Panią.Basia
Właśnie przed chwilą jeszcze dołączyłam kilka zdjęć z ogrodu różanego. Piękne miejsce, to zresztą chyba widać na zdjęciach :)
UsuńPrzepiękne zdjęcia. Miejsce mnie zachwyca. Zdecydowanie chciałabym tam pojechać i na własnej skórze poczuć tę atmosferę. Gratuluję nowej książki. Chętnie z Tobą zostanę. Bardzo przyjemny blog. Pozdrawiam serdecznie, Aga. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Moja przestrzeń blogowa otwarta, zapraszam :)
UsuńWarto wygospodarować czas na wyjazd do Małej Wsi. Pałac był nieudostępniany przez długie lata po II wojnie, bo mieścił ośrodek wypoczynkowy Rady Ministrów. Teraz, nowi właściciele, po długo trwającym remoncie, udostępniają to przepiękne miejsce do zwiedzania, jest też herbaciarnia, restauracja...
Oooo, jakie piękne miejsce! jakie piękne spotkanie w salonie! Żal, że mnie tam nie było. Uwielbiam takie klimaty!
OdpowiedzUsuń"Nie masz mój Mężu, nad życie na wsi" :))) Zwłaszcza jak sie żyje na wsi w pałacu i służba nas obsługuje. Tez bym tak chciała!
Gratuluję udanego spotkania z czytelnikami, Magdaleno! W takim miejscu na pewno były odpowiednie fluidy...
O tak, miejsce szczególne. Dom bohaterki i możliwość opowiadania o niej w takim miejscu to szczególne doświadczenie.
UsuńMoże duch Klementyny gdzieś tam przysłuchiwał się temu spotkaniu? :)
Może?
To był dla Ciebie dzień pełen wrażeń, promocja w takim urokliwym miejscu ...:)
OdpowiedzUsuńPiękny, dobry dzień, pełen emocji.
UsuńTakie spotkania to bardzo ważne, swoiste postscriptum do książki.
I to miejsce tak czarowne, tak urokliwe, pewnie nie jestem obiektywna, ale tak to widzę :)
O tak, takie zwyczajne życie jakże by mi odpowiadało. Spacery, czytanie, wieczory przy kominku, bez radia, telewizji, zalewu medialnych informacji. Tylko skąd bym czerpała wiedzę o takich wydarzeniach bez internetu? :) Pozdrawiam
UsuńTo prawda, też tęsknię czasem za tym wolniejszym, innym, dawnym życiem, ale...siła internetu i moc możliwości, które daje powoduje, że mimo całej tęsknoty za dawnym, wolę jednak współczesność.
UsuńSerdeczności posyłam.