Przegląd własnej biblioteczki czasem kończy się niezwykłymi odkryciami. Całkiem przypadkiem znalazłam parę dni temu schowaną pośród grubych tomów "Komedii ludzkiej" Balzaca, wciśniętą w kącik bibliotecznego regału, niewielką książeczkę pisaną przez Annę German "Wrócić do Sorrento?..."
Ucieszyłam się z tego odkrycia, bo po pierwsze byłam zaskoczona, że taka książka jest w domu, po drugie oglądałam nie tak dawno temu serial o Annie German, który przybliżył mi postać tej znakomitej piosenkarki.
Książeczka zawiera 135 stron, wydana była przez ISKRY w 1970 roku, w serii "Autentyk". Wydawca na skrzydełku obwoluty wyjaśnia, że jest to seria "książek ludzi ciekawego życiorysu."
Anna German poświęciła swe wspomnienia matce, a treść otwiera list do czytelników, pisany już po włoskim wypadku samochodowym, który dramatycznie przerwał jej karierę.
Pisanie miało na pewno w pewien sposób oczyścić wspomnienia, miało być terapią. Anna German we wstępie pisze szczerze, że nieco boi się tego pisarskiego sprawdzianu, bo kontakt z piórem miała sporadyczny. Boi się także, że "nawet poczucie humoru zostało we mnie zagipsowane".
Tak się jednak nie stało...
Gdy wzięłam do ręki tę niewielką książeczkę chciałam jedynie przejrzeć i za chwilkę znów włożyć ją na dawne miejsce. Ale pozostała ze mną od pierwszej do ostatniej strony. To już siła opowieści autorki, jej szczerości i emocji.
Pamiętam w domu czarne winylowe płyty z piosenkami Anny German, które mama słuchała na adapterze Bambino, potem na lepszej klasy sprzęcie, czyli Emanuelu. Byłam zbyt mała, by rozumieć te piosenki. Podobnie jak wielu "odkryłam" Annę German dzięki serialowi. Teraz, jej wspomnienia są dla mnie dopełnieniem wiedzy o artystce.
Artystce, która w książce "Wrócić do Sorrento?..." nie gwiazdorzy, nie ukrywa kompleksów, mimo urody i młodości niezbyt dobrze czuje się w sukienkach "przed kolano", lubi ludzi autentycznych i szczerych.
Ciekawa lektura o wrażliwej, silnej kobiecie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJaki głos! Bez wspomagaczy komputerowych, obróbek i nie wiadomo jeszcze czego...
UsuńMuszę zapytać moją Mamę, co stało się z tymi płytami? Tylko na czym ja teraz mogłabym tego wysłuchać?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo fakt, dla chcącego nie ma nic trudnego :)
UsuńNiedawno byłam w takiej retro kawiarni, a tam stare radia, gramofony, lampy naftowe...
No cóż, lubię stare rzeczy. Może rzeczywiście pomyślę o gramofonie?
Bardzo chciałabym mieć tę książkę w domowej biblioteczce. :))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ją znalazłam przez całkowity przypadek. Może wcześniej nawet miałam w ręce, ale jakoś nigdy postać Anny German mnie nie interesowała na tyle, by o niej czytać. Zmienił wszystko serial.
UsuńI mnie nie tak dawno w bibliotece zaproponowano wypożyczenie tej książeczki,chyba jakieś wznowienie było jeszcze po roku 1970!!!
OdpowiedzUsuńBo to inne wydanie,niż prezentujesz na zdjęciach.
Przeczytałam z wielkim sentymentem,pamiętam ten piękny głos i mądre słowa piosenek, o melodiach wpadających "w ucho".Sama Anna-przesympatyczna,skromna,bardzo kochająca mamę i babcię;ciepło o nich pisze!
Wielkie przywiązanie i miłość pomiędzy tymi trzema kobietami - babcią, mamą i wnuczką Anią ukazano też we wspomnianym serialu. Może dlatego też odniósł taki sukces? Pokazywał prawdziwych, kochających się ludzi, a nie wydumane problemy bohaterek na tle kartonowych dekoracji.
UsuńMuszę wreszcie obejrzeć ten serial. Dużo szumu u nas narobił, a ja ciągle odkładam na później - to pewnie dlatego, że lubię starocie, więc czekam, żeby się zestarzał :)
OdpowiedzUsuńOglądałam z ogromnym zainteresowaniem. Naprawdę dobry serial. Za jakiś czas z chęcią do niego wrócę, gdy się "zestarzeje".
UsuńSerialu nie oglądałam, ale Annę German słuchałam i oglądałam na festiwalach, na których występowała, tak , że mogę rzec znam ją jakby z widzenia i słyszenia. Jej głos mi do dzisiaj dźwięczy w uszach.
OdpowiedzUsuńFajnie jest znaleźć w biblioteczce taka niespodziankę.