Długi weekend zaczęłam już dziś (tak mi się szczęśliwie złożyło). Po porannej kawce spacerek do centrum miasta i odwiedziny w bibliotece. Nie ukrywam kompletuję źródła do mojej kolejnej książki, więc znów wszystko "kręci się" w II połowie XIX stulecia. Wybór lektur jest podyktowany po części moimi przygotowaniami.
1. Zbigniew Sudolski "Polski list romantyczny", Kraków 1997 (Wydawnictwo Literackie)
2. Józef Lubomirski "Historia pewnej ruiny. Pamiętniki 1839-1870", Warszawa 1975 (Czytelnik)
3. Listy Teofila Lenartowicza do Tekli Zmorskiej 1861-1893. Warszawa 1978. (PWN)
Jeszcze mała dygresja dotycząca tzw. komputeryzacji bibliotek. Moja biblioteka dołączyła do tego grona kilka lat temu. Czytnik, komputer i ... naklejka z kodem kreskowym na okładce. Często naklejka zasłania jakiś ciekawy element okładki czy zdjęcie. Niby detal, ale trochę denerwujący.
Zdjęcia poniżej to prezentują. Róża nie jest tu elementem dekoracyjnym, lecz zasłaniającym kod i cyferki.
Na stoliczku leży też od kilku dni pięknie wydana książka "Kalkulować... Polacy na szczytach c.k. monarchii" W. Łazugi (to już mój nabytek, nie z biblioteki). Zaczęłam czytać... a przed chwilką przeczytałam wrażenia z lektury tej pozycji na Słowem malowane.
Wszystkim odwiedzającym blog życzę udanego wypoczynku, inspirujących lektur, wiosennych spacerów i powodzenia w realizacji weekendowych planów.
Dziwnie ponaklejali te naklejki z kodem... W katowickich bibliotekach one są zawsze z tyłu, przez co nie rzucają się aż tak w oczy. Choć czasem ten kod na książce potrafi wzbudzić alarm w sklepie, gdy przechodzę przez bramkę :D to jednak lubię ten nowoczesny system. Mogę sobie w domu sprawdzić, czy książka jest, czy jej nie ma i dzięki temu nie jadę do biblioteki na darmo :)
OdpowiedzUsuńRównież życzę miłego wypoczynku, no i ciekawej lektury :)
Też tak myślę, z tyłu jakoś więcej miejsca...no ale jest jak jest. Dostaję od razu wydruk z datą, kiedy kończy się czas trzymania książek, to też dość wygodne.
UsuńJa też pierwszy raz widzę, żeby naklejki były z przodu... U mnie są z tyłu, są za to dużo większe. Uroczy miałaś pomysł z tą różyczką!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńja nie jestem za skanowaniem, bo lubię zdjęcia:)
UsuńA poza tym nie mam skanera, drukarka jeszcze kawalerska męża ledwo zipie (swoją sprzedałam, tak jak i skaner) i liczę na to, że kiedyś będę miała taki sprzęt 3 w 1 i oczywiście lepszy aparat:)
Tak, "Polski list romantyczny" to seria "Biblioteki Romantycznej". Nie wiem, czy to jeszcze kontynuują, n astronie wydawnictwa nic nie znalazłam.
UsuńSkaneru nie posiadam, poza tym lubię robić zdjęcia...:)
Jeśli chodzi o nowy projekt/pomysł, wszystko na razie w fazie wstępnej, tworzy się. W zależności od zebranych materiałów powstanie opowieść albo o jednej z pań Raczyńskich, albo o niej i jej siostrach. Wszystko osadzone w XIX stuleciu.
UsuńCzy tak, czy tak, powstanie z tego na pewno wspaniała opowieść:)
UsuńMam nadzieję...że tak będzie.
UsuńDziś od rana u mnie deszcz, więc aura sprzyja czytaniu, notowaniu.
Szkoda że w mojej bibliotece nie ma takiego systemu. Niestety nadal muszę polować na książki, biegając do biblioteki... A może to lepiej trochę się poruszam. :) Może i naklejki nieciekawe, ale za to możemy oglądać piękną różę. A i sama lektura ciekawa, zwłaszcza ten: "Polski list romantyczny". Szkoda że tradycja listów zanika.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
Mam do listów wielki sentyment, lubię je czytać, to kopalnia wiedzy o czasach i ludziach.
UsuńLektury weekendowe bardzo ciekawe, zważywszy na to, że na książkę Sudolskiego poluję, a niestety jakoś nikt nie wystawia na allegro. Lubomirskiego i "Listy..." zapisałam:)Pamiętniki to niezła odskocznia od faktograficznego acz bardzo dobrego "Kalkulować...". A tak w ogóle dziękuję:)
OdpowiedzUsuńBuzia mi się uśmiecha, bo mam już u siebie jednak Amparo:)Książka cudna, przeglądam, badam, ale wierna jestem jeszcze "Dziedzicowi...".
Dobrego i słonecznego odpoczynku:)
A jesli chodzi o cyfryzację bibliotek, jestem jak najbardziej za, niezwykle udogodnienie. Swego czasu skończyłam kurs bibliotekoznawczy, acz bardzo żałuję, że nie byłam za młodu mądra i nikt mi nie podpowiedział, że są jakoweś studia bibliotekoznawstwa. U mnie nie ma - oprócz pedagogicznej - jeszcze takich bibliotek. Przynajmniej ja wypożyczam (a raczej moja córka bierze na moją i swoją kartę) z osiedlowej na karty biblioteczne jak dawniej wkładane do ksiązek i długopisem potem zapisywane. Myślę, że teraz przyjemniej jest studiować i pracować naukowo. jak sobie przypomnę ile się czasu traciło na przeglądanie katalogów, wypisywanie, potem czekanie, co nie zawsze się przekładało na ilość akurat dostępnych książek. Ach:)A poza tym słynne fiszki:)))
UsuńNo nic, rozpisałam się, czas na czytanie:)
O tak, książkę o Amparo miło się ogląda, tyle tam ciekawych, różnorodnych ilustracji. Jej rysunki kwiatów, wachlarze.
UsuńJak najbardziej jestem za cyfryzacją, jeszcze kilka lat temu potrzebne do pisania książki i czasopisma przeglądałam w czytelniach naukowych bibliotek - dziś mnóstwo z nich jest w internecie. Wczoraj czytałam sobie np. fragmenty "Pamietników włóczęgi" Jaxy-Bykowskiego, całkowicie zapomniana powieść z 1872 r.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPamiętam kalki, robiliśmy przez nie ściągi w liceum! A niektóre koleżanki "farbowały" sobie nimi grzywki na fioletowo. Była jakaś taka moda swego czasu!
UsuńNa studiach było na szczęście już ksero...
Ile wspomnień wiąże się jednak z tymi, śmiesznymi z dzisiejszej perspektywy, utrudnieniami.
Maszyna do pisania jeśli nie ma wartości sentymentalnej za jakiś czas będzie miała wartość muzealną.
UsuńLepiej się jej nie pozbywać, nie wiadomo jeszcze do czego może się przydać.
Na studiach było też już ksero, mam do dziś pokserowane całe książki, których nie można było dostać. Zbindowane dodatkowo lub w teczkach. Ale to już były lata 90-te:) Ręka jednak bolała od pisania notatek i został jakiś krzywy palec:)
UsuńTeż mi został z dawnych czasów Underwood, pamiętam jakie to były emocje na początku jej używania, zaraz zabrałam się za pisanie listów i spierałam z mamą, co elegantsze (ja wychodziłam z założenia, że lepiej jest, jak odbiorca nie musi się męczyć nad odcyfrowywaniem cudzego pisma, tylko ma podany na tacy list napisany na maszynie)...
OdpowiedzUsuńU mnie długiego weekendu brak - dziś też pracuję, a co dopiero jutro :) tak że żadnych rozbuchanych planów czytelniczych nie mam, zaczęłam kolejnego Bałuckiego i bardzo mi się podoba.
A co do cyfryzacji bibliotek, to miałam ostatnio taką przygodę, że w pracy sprawdziłam, że dana książka jest i gdzie stoi, po pracy poszłam po nią i ... nie znalazłam na półce, pani bibliotekarka pomagała mi szukać, aż druga usłyszawszy, czego nam trzeba, rzuciła niedbale, że właśnie ją przed chwilą wypożyczyła. Tak że i sprawdzenie przed wyjściem z domu nie zabezpieczy przed niepotrzebnym spacerem :) ale fakt, że ułatwia życie. U mnie biblioteki osiedlowe też już są skomputeryzowane i gdy czegoś szukam na miejscu, pani mi podpowiada, do której filii się udać, jeśli u nich nie ma.
Miałam dokładnie kiedyś podobny przypadek, ale... lubię wizyty w bibliotece, zawsze coś, czego jeszcze nie znam albo było niedostępne, bo wciąż wypożyczone, się znajdzie. Moja biblioteka w ogóle wypiękniała, jest po generalnym remoncie - przyjemna, przyjazna i położona przy parku. Także spacer potem nieodzowny.
UsuńRozmarzyłam się czytając Wasze komentarze o studiach :) Zatęskniłam za tymi pięknymi czasami, ech... Ksero mieliśmy - pół mojego roku z niego korzystało, żeby ode mnie notatki kserować:) Bo ja byłam z tych "nienormalnych", którzy siedzą na wykładach z długopisem w kajecie i wzrokiem wbitym wiernopoddańczo w wykładowcę, a potem w domu powtarzałam materiał przepisując go na czysto:) Do tej pory krążą legendy o moich zeszytach. Tak było na pierwszym i drugim roku, bo potem już zmądrzałam i zaczęłam żyć życiem studenckim.
OdpowiedzUsuńSudolskiego właśnie ze studiów pamiętam - świetnie się go czyta.
Ja też jestem za komputeryzacją bibliotek, bo niby to faktycznie ułatwia zamawianie książek, jednak wszystko psuje fakt, że bez znajomości w bibliotece na książkę zamówioną czeka się nieraz pół roku...
Miłego weekendu ze znakomitą lekturą!
Jeszcze nie tak dawno miałam "na pamiątkę" notatki i zeszyty z czasów studiów, ale 4 lata temu, podczas generalnego remontu stwierdziłam, że najwyższy czas się z nimi pożegnać. Zrobiłam tym samym miejsce na nowe notatki, segregatory, materiały do kolejnych książek.
UsuńTrochę było szkoda...